- Można mówić o jednej wielkiej porażce, bo jest nią tak naprawdę wszystko. Liczyłem na złoto juniorów. Zakładałem, że przez dwa dni zgarniemy dwa krążki, a jest jeden. Srebro seniorów w mojej ocenie również nie jest sukcesem, choć zapewne pojawi się taka narracja i próba przekonania do niej polskich kibiców. Nie wiem jednak, czy oni to kupią. Mam wątpliwości, bo jechaliśmy przecież na własnym torze - komentuje były wiceprzewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego, który w przeszłości sprawował również nadzór nad polską kadrą.
Przypomnijmy, że w piątek podczas w finału Speedway of Nations 2, który był rozgrywany na toruńskiej Motoarenie, reprezentacja Polski zajęła dopiero czwarte miejsce. Dzień później seniorzy zgarnęli srebrne medale, przegrywając w finale z Australijczykami. To oznacza, że nadal pozostajemy bez złotego medalu w tych zawodach.
ZOBACZ WIDEO: Jest stanowczym zwolennikiem KSM. "Moim zdaniem już się o tym rozmawia"
- Zacznijmy od tego, że piątkowy występ młodzieży to naprawdę jedna wielka porażka. Inaczej tego nie idzie określić. Brawa należą się tylko Maksymilianowi Pawełczakowi, który wywalczył 24 punkty. Gdyby to były zawody indywidualne, to zająłby drugie miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że naszą reprezentację ciągnął chłopak, który nie tak dawno skończył 16 lat i zaliczył swój ligowy debiut. On zdobył trzy czwarte punktów, więc coś jest naprawdę nie tak. Teoretycznie mamy najlepszą młodzież na świecie. Pytanie zatem, co nie zagrało. Być może zdecydował zły dobór zawodników na te zawody. Wynik mówi sam za siebie. Nie będę wskazywać palcem, kogo należało wystawić, ale komentarz młodego Pawełczaka mówi wszystko. Stwierdził, że samemu się nie da. Takie słowa w takim młodym wieku świadczą o tym, że ma jaja - przekonuje znany działacz.
W ocenie Fiałkowskiego błędem było postawienie na Antoniego Kawczyńskiego, który znalazł się w składzie zapewne ze względu na to, że zawody odbywały się na toruńskiej Motoarenie, a więc jego domowym torze.
- Obiekt rzeczywiście był jego, ale sposób jego przygotowania już nie. Czasy różniły się diametralnie od spotkania ligowego z Orlen Oil Motorem Lublin. Moim zdaniem ta narracja się zatem nie broni i powinien jechać ktoś inny - podkreśla.
Zdaniem byłego wiceprzewodniczącego GKSŻ nie można również nazywać sukcesem srebra wywalczonego w sobotę podczas rywalizacji seniorów.
- To srebro jest również porażką. Mamy znakomitych zawodników i ligę, w której wszyscy zarabiają wielkie pieniądze. Te wszystkie okoliczności sprawiają, że nie możemy stawiać sobie innego celu i uznawać za sukces czegoś innego niż złoto, bo byłby to zwykły minimalizm. Nie to jest istotą sportu. Na polskiej ziemi należało oczekiwać tytułu. Jestem przekonany, że tak do tematu podchodzili również nasi zawodnicy. Teraz zapewne pojawią się głosy i próba sprzedania narracji o sukcesie, bo pokonaliśmy Duńczyków i Brytyjczyków. Jeszcze raz jednak podkreślam, że według mnie kibice tego nie kupią - tłumaczy.
Fiałkowski rysuje również dość ponury obraz polskiej kadry, odkąd jej trenerem został Rafał Dobrucki. W jego ocenie brakuje nam sukcesów, co powinno skłonić władze GKSŻ i PZM do refleksji. - Jeśli chodzi o seniorską kadrę, to po tych kilku latach największym sukcesem jest złoty medal w DPŚ. To mało. Wyniki nie są satysfakcjonujące. Nie wiem, czy to jest wina trenera, bo pracuje tam cały sztab ludzi. Nie będę też oceniać, czy nadszedł czas na zmiany. Na pewne pytania musi odpowiedzieć sobie Rafał Dobrucki i GKSŻ. Z pewnością jednak brakuje nam sukcesów - podsumowuje.
zawodników zagranicznych to będzie jeszcze gorzej.