Cyrk, kabaret, zaskoczenie, niespodzianka, skandal – to tylko niektóre określenia, przewijające się w sieci po tym, jak organizatorzy cyklu SGP ogłosili stałe dzikie karty na przyszły sezon. Choć nominacje Maxa Fricke'a i Jasona Doyle'a mogą budzić kontrowersje, to największą jest desygnowanie Taia Woffindena do walki w przyszłorocznych zmaganiach o indywidualne mistrzostwo świata.
- Jest Fricke i Doyle, ale z drugiej strony kto inny miał dostać dziką kartę, jak nie oni? Myślę o kandydaturach i trudno znaleźć inne nazwiska, którym bardziej należałaby się nominacja do startów w cyklu - komentuje Leszek Tillinger.
Najwięcej kontrowersji budzi jednak dzika karta dla Taia Woffindena. Brytyjczyk już kilka sezonów wypadł z topu. W bieżących zmaganiach nie był w ogóle przewidziany do startu w cyklu Grand Prix, a co gorsza, po fatalnym upadku w meczu sparingowym przed sezonem, nie wyjechał na tor w oficjalnych zawodach. Woffinden stracił cały rok i jak sam mówi, ledwo uszedł z życiem. Takiej nominacji nie spodziewał się nikt.
- Uświadomił mnie pan, że Woffinden dostał dziką kartę, bo jeszcze nie zdążyłem przeczytać tych wiadomości. Mam tylko nadzieję, że nie wprowadza mnie pan w błąd, bo to są jakieś cyrki, które brzmią abstrakcyjnie. Za co on otrzymał nominację? Przecież przez cały rok nie było go w żużlu - oburza się Tillinger.
-To skandal. I to łagodnie mówiąc. Było wiele lepszych kandydatur. Nie mam pojęcia czym kierowali się oficjele dając taką nominację. Dużo lepszym kandydatem był Mikkel Michelsen, który ma za sobą dobry rok w barwach PRES Grupy Deweloperskiej Toruń - grzmi Leszek Tillinger. - Nie wiadomo czy w ogóle Woffinden będzie zdolny do jazdy za rok - dodaje.
Wspominamy Mikkel Michelsen nie został nawet rezerwowym cyklu Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen wskazał jasno. To te dwie osoby są winne spadku ROW-u Rybnik
Naprawdę mnie to nie zdziwi
Laguta i sajfutdinov by walczyli ze zmarzlikiem nawiązali by z nim walkę bo w ko Czytaj całość