Żużel. Woffinden był jego przynętą na podryw. Z kolegą z toru nago przebiegli przez boisko

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu od lewej: Steve Johnston i Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu od lewej: Steve Johnston i Tai Woffinden

Steve Johnston wielkiej kariery w czarnym sporcie nie zrobił, ale ma wspomnienia, które towarzyszą jemu i jego najbliższym do dziś. Medale na półce to jedno, ale opowieści z czasów kariery to drugie.

W tym artykule dowiesz się o:

Steve Johnston przyszedł na świat 12 października 1971 roku w australijskim Kalgoorlie. Kiedy tylko zasmakował czarnego sportu, to był aktywnym uczestnikiem zawodów organizowanych w Zachodniej Australii. Przez wiele lat ścigał się lokalnie, stanowo aż do 1992 roku, kiedy to jako 21-latek podpisał kontrakt na występy w British League Division Two w barwach Sheffield Tigers.

Był to początek wieloletniej przygody z brytyjskim speedwayem, gdzie ścigał się do 2010 roku, reprezentując ponadto barwy klubów z: Long Eaton (1993-96), Ipswich (1997, 2008), Oxfordu (1998-2002, 2007), Manchesteru (2003), Swindon (2004), Wolverhampton (2005), Thurrock (2006), Coventry (2007), Somerset (2009) i Birmingham (2010). Dwukrotnie - w 2001 i 2007 roku zdobywał z kolegami mistrzostwo Elite League.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Broszko, Pedersen, Suskiewicz i Cegielski

Zaliczył także 21 spotkań w polskich rozgrywkach w zespołach z: Gniezna (2 mecze), Torunia (2 mecze), Łodzi (10 meczów), Ostrowa (3 mecze) i Leszna (4 mecze). Zdobył w nich 140 punktów i 12 bonusów. Co ciekawe - jako 30 i 36-latek posmakował startów w najlepszej lidze świata.

W swoim CV ma występ w Grand Prix Australii z dziką kartą (w 2002 roku) i tytuł mistrza Europy w Grasstracku wywalczony w 1996 roku. Był barwną postacią i z nim nie można było narzekać na nudę. Przekonaliśmy się o tym za sprawą m.in. książki "Tai Woffinden. Bez hamulców", gdzie Brytyjczyk opisał jedną z sytuacji, jaka miała miejsce w ich ojczyźnie.

Johnston był jednym z najlepszych kumpli Roba Woffindena, a więc ojca Taia. Początkowo uprawiał on jazdę na motocrossie i był w tym naprawdę niezły, ale jako osiemnastolatek posmakował czarnego sportu i został w tym na długie lata. To właśnie za sprawą rodziny Woffindenów Johnston w 1992 roku trafił do Sheffield Tigers.

Tai Woffinden ma z nim same pozytywne wspomnienia i traktował Johnstona, jak wujka. - Kiedy wróciliśmy do Australii, brał mnie do samochodu, sadzał w foteliku na przednim siedzeniu i zabierał na plażę. Przeważnie mieliśmy ze sobą jakąś piłkę i sobie kopaliśmy. Ale jeśli obok opalały się dziewczyny, Johnno - który był wtedy wolnym strzelcem, zawsze wykopywał tę piłkę gdzieś daleko i kazał mi po nią lecieć, a sam szedł zagadać. Byłem jego przynętą na podryw - wspomina trzykrotny mistrz świata w książce Petera Oakesa.

Żenujący popis

Rob Woffinden chodził na wszystkie mecze miejscowej drużyny piłkarskiej - Perth Glory. Na jedno ze spotkań udali się większą grupą, a wśród członków wyjazdu byli m.in. Steve Johnston oraz Carl Stonehewer. Jak wspomina Woffinden w swojej autobiografii - do przerwy Perth przegrywało 1:2, a jego wujek i brytyjski żużlowiec "mieli już w czubie po paru browarach".

- I wymyślili, że przebiegną się przez boisko. Pamiętam, że staliśmy wtedy zaraz przy linii. Johnno zostawił mi swoje ciuchy i kazał ich pilnować, chociaż miałem z pięć lat, a potem razem ze Stoneyem ruszyli do boju. [...] Udało im się nawet przebiec na drugą stronę. Piłkarze wrócili już na boisko i czekali na rozpoczęcie drugiej połowy, ale Johnno zabrał im piłkę i razem ze Stoneyem pobiegł z nią do bramki, gdzie zgarnęli ich porządkowi - wspomina Tai Woffinden.

Cała akcja skończyła się na kilkugodzinnej wizycie na lokalnym posterunku policji i koniecznością opłacenia grzywien w wysokości 600 dolarów australijskich. Co ciekawe, obaj byli wtedy uczestnikami turniejów organizowanych przez Davida Tappa. Kiedy ktoś połączył fakty, to pisały o tym wszystkie lokalne media, że goły żużlowiec biegał po boisku. Promotor wydarzeń w Australii w teorii powinien być wściekły, ale... był zachwycony darmową reklamą i żartował, że za taką promocję, to sam się chętnie rozbierze.

Komentarze (2)
avatar
DariuszSpartaWroclaw
12.10.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Artykol bez ladu i skladu.Przyklad jak mozna zyebac dobry temat 
avatar
Don Ezop Fan
12.10.2025
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Do przebojow ktore robili Czekanski z Protasiewiczem Mazda Coupe, to te wyczyny sie chowaja. Dobrze, ze Pepe wraca do Wroclawia, znowu bedzie glosno o mlodych wilkach:) 
Zgłoś nielegalne treści