James jest najstarszym z braci Holderów, którego też w przeszłości mogliśmy oglądać na żużlowych torach. Australijczyk przez kilka lat próbował swoich sił m.in. na Wyspach Brytyjskich, ale wielkiej kariery tam nie zrobił. W sezonach 2008-2012 zdobywał punkty dla: Isle of Wight, Newport Wasps, Stoke Potters, Somerset Rebels i Plymouth Devils.
W 2012 roku podczas Grand Prix Polski w Toruniu wdał się w przepychankę z Nickim Pedersenem, który kilka chwil wcześniej dyskutował z Chrisem Holderem o spowodowanym przez Australijczyka upadku duńskiego zawodnika. Pedersen jednak nie wytrzymał, kiedy Jack Holder próbował go odciągnąć od swojego starszego brata i popchnął ówczesnego 16-latka.
ZOBACZ WIDEO: To będzie trudna zima dla Ratajczaka. Zawodnika czeka długa rehabilitacja
Doszło do przepychanek między braćmi Holderami a Pedersenem, w którą wmieszał się także James. Były już zawodnik wrócił do sportu, ale nie za sprawą motocykli, ale boksu. - Chyba dopadł mnie kryzys wieku średniego - żartuje 39-latek w rozmowie ze Speedway Star.
Pomysł na przygodę z boksem pojawił się, gdy James postanowił zebrać fundusze na rzecz organizacji Rare Cancer Australia. Trenował przez trzy miesiące, przygotowując się do swojego pierwszego pojedynku.
- Kilka lat temu straciliśmy mamę mojej żony z powodu raka. Chcieliśmy zebrać pieniądze na badania - to dało mi motywację, by zadbać o zdrowie i kondycję. Po zakończeniu kariery trochę się zapuściłem, więc to było coś, co mnie napędzało i pozwalało zrobić coś dobrego - dodał.
Holder wziął udział w charytatywnej gali bokserskiej w trakcie której zebrano w sumie 309 tysięcy dolarów australijskich (nieco ponad 736 tysięcy zł - dop. red.), z czego byłemu zawodnikowi udało się to w kwocie ok. 9 tysięcy dolarów (ok. 21,5 tysiąca złotych - dop. red.).
- Miło było zobaczyć, jak wielu kibiców żużla wsparło akcję - przyznał James Holder, który od momentu, kiedy zakończył swoją przygodę z żużlem nie siedział na motocyklu - zarówno do jazdy w lewo, jak i na motocrossowym. Nie śledzi nawet zawodów, choć czasem zdarzy mu się włączyć Grand Prix.
- Kiedyś trochę trenowałem boks, ale nigdy nie wchodziłem do ringu, to były treningi kondycyjne. Kiedy jesteś w ringu, to naprawdę walka jest na całego - wiesz, że zaraz ktoś cię uderzy, a ty musisz oddać. Trzy rundy po dwie minuty wydają się wiecznością. To głównie walka psychiczna - trzeba nauczyć się czuć komfortowo w sytuacji, która jest bardzo niekomfortowa - komentował.
W trakcie gali James Holder mógł liczyć na wsparcie swoich młodszych braci, choć akurat nie na miejscu, a zdalnie, bowiem Jack Holder tego samego dnia miał rundę Grand Prix Łotwy. - Zrobiłem coś, czego 99 procent ludzi by się nie odważyło - wszedłem do ringu i stoczyłem pierwszą amatorską walkę z potworem o imieniu Jason Attard. Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, ale daliśmy prawdziwą wojnę - mówił James Holder.
James Holder dołączył już do Masters Boxing Australia Inc., organizacji umożliwiającej kobietom i mężczyznom powyżej 30. roku życia starty w regulaminowych zawodach bokserskich. Australijczyk wie, że nie jest to jego liga, ale próbuje i chce się dobrze bawić. Zamierza stoczyć kilka pojedynków z osobami w wieko wadze, czyli 78-85 kilogramów.
39-latek na co dzień trenuje pod okiem Shannona Taylora (65 walk, 52 zwycięstw - 37 przez KO). W marcu 2001 roku stoczył walkę z Shane'em Mosleyem w Las Vegas o tytuł WBC w wadze półśredniej, ale górą był konkurent. Drugim trenerem Holdera jest Tommy Browne, który wygrał 47 z 58 walk i był mistrzem Azji oraz Pacyfiku federacji IBO.