Klasa 500R jest alternatywą dla znanej kibicom klasy 250cc. W Polsce zdecydowano się mocno zainwestować w to, co nowe i program ma coraz więcej zwolenników niż przeciwników. Coraz bardziej tematem interesują się także inne kraje, które decydują się na podobne projekty u siebie. Przynajmniej na razie nie oznacza to całkowicie zakończenia ścigania na 250cc.
- Chwalę to rozwiązanie, bo ktoś taki, jak ja może uczyć małolata jazdy w dorosłym żużlu. Może kształtować jego sylwetkę i nawyki. Młodzi zawodnicy korzystają z silników o konkretnej, docelowej dla żużla mocy i objeżdżają się na torach, na których będą rywalizować już w tym dorosłym żużlu - mówi Jacek Woźniak w rozmowie z polskizuzel.pl.
ZOBACZ WIDEO: Były prezes ma swój pomysł na Falubaz. "Myślę, że sprawdziliby się dobrze"
To właśnie pod jego okiem żużlowego rzemiosła uczyli się m.in. dwaj mistrzowie świata - Wiktor Przyjemski (SGP2) i Maksymilian Pawełczak (SGP3), Szymon Woźniak, a nadal czynią to młodzi adepci Polonii Bydgoszcz z Mieszkiem Mudło na czele. W klasie 500R doświadczony opiekun młodzieży widzi same pozytywy.
- Dotąd było tak, że adept mini żużla przeskakiwał do klasy 250cc. Teraz dostaje szansę jazdy na normalnym silniku i to jest dobre. Jeśli taki zawodnik nie boi się prędkości i mocy, to szybko uczy się tego dorosłego żużla - dodaje.
Klasa 500R ma jeszcze jeden ważny atut. - Żużel jest drogim sportem, więc tu każdy taki pomysł pozwalający na oszczędność jest dobry. Zanim pojawiły się "silniki ze zwężką", czyli klasa 500R mieliśmy tylko 250cc. Te silniki trzeba było częściej remontować. Pojemność była mniejsza, ale jak ktoś trzymał gaz, to mocniej je zużywał. Koszty były porównywalne z 500cc. Zwężka powoduje jednak, że taki silnik mniej się zużywa nawet przy jeździe na pełnych obrotach. To bardzo pożyteczne rozwiązanie, a ludzi takich jak ja, czyli zwolenników klasy 500R jest bardzo dużo - przyznał Woźniak.