Żużel. Krzysztof Mrozek ostro o Nickim Pedersenie: Nieudolna próba obrony swojej słabej formy

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek

Krzysztof Mrozek w wywiadzie dla WP SportoweFakty podsumował sezon 2025. Prezes Innpro ROW-u odniósł się między innymi do wypowiedzi Nickiego Pedersena. - Jego ataki to dla mnie nieudolna próba obrony swojej słabej formy - stwierdził.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Niedawno w Rybniku zakończył się konkurs na stanowisko prezesa. Chętnych nie było, więc rozumiem, że wszystko zostaje po staremu?

Krzysztof Mrozek, prezes Innpro ROW-u Rybnik: Zanim odpowiem, to chcę zauważyć, że na temat tego konkursu najwięcej wiedzieli dziennikarze. Nie wiem, jak to funkcjonuje, ale mam wrażenie, że tak jak w zakładach pracy mamy sygnalistów, tak w klubach są informatorzy. Każdy dziennikarz ma zaprzyjaźnione osoby w tym gronie i one czasami tworzą niestety świat równoległy.

Do czego konkretnie pan nawiązuje?

W mediach cały czas była mowa o dwóch kandydatach na stanowisko prezesa. Prawda jest jednak taka, że drogą elektroniczną wpłynęła aplikacja od jednego pana, który zdaje się, że tydzień później wysłał ją również listem poleconym. Poza tym ta osoba nie chciała być prezesem zarządu, ale dyrektorem ds. finansów, być może w ramach członka zarządu. Tak naprawdę nie było zatem żadnej kandydatury. Ani jednego kontrkandydata dla Mrozka.

ZOBACZ WIDEO: Jakub Krawczyk o swojej przyszłości. "Mocny plus na moją korzyść"

Kibice nieco złośliwie pisali, że wymagania zostały tak postawione, że prezesem mogła być tylko osoba z wąsem i najlepiej z imieniem Krzysztof.

Słyszałem i czytałem te komentarze. Każdy ma do nich oczywiście prawo. Z całą pewnością ten konkurs nie był jednak fikcją, bo zapewne o to chce pan zapytać. Jeśli ktoś tak twierdzi, to zapewniam, że to nieprawda. Kibic jest zawsze mądry przed klawiaturą i wypisuje różne rzeczy. Ja stawiam jednak konkretne pytanie. Jeśli ktoś ma wiedzę na temat prowadzenia klubu i czuje się w tym dobrze, to dlaczego nie aplikował?

Może wszyscy wiedzieli, że prezesem będzie i tak Krzysztof Mrozek.

Skoro pan ciągle to powtarza, to opowiem jedną historię. Gdy zaczynałem pracować w rybnickim żużlu, to doskonale pamiętam moment, kiedy wystartowaliśmy w konkursie grantowym. Dostaliśmy wtedy brutto 1,5 mln złotych. Zanim doszło do podpisania umowy, to zawołał mnie do siebie śp. prezydent Adam Fudali, który dał mi weksel in blanco na taką samą kwotę jako zabezpieczenie dla miasta. Zapytałem go, dlaczego tak robi. Usłyszałem, że ma dość nieuczciwych działaczy żużlowych. Od tego wydarzenia minęło 13 lat. Dlaczego o tym mówię? W konkursie wymaganiem było zabezpieczenie finansowe lub poszukanie sponsora na kwotę pół miliona złotych, a więc trzy razy mniejszą. A trzeba przecież pamiętać, jak drastycznie w tym czasie wzrosły koszty w żużlu. Dodam, że wszystko mogło być zabezpieczone promesą od jednego, dwóch czy trzech sponsorów. O jakich wielkich wymaganiach my zatem rozmawiamy?

Jak zatem by je pan określił?

To były średnie wymagania. Ani za wysokie, ani za niskie. Chodziło o to, żeby w klubie nie pojawił się ktoś totalnie z przypadku. Proszę też pamiętać, że mówimy o zarządzaniu spółką, która generuje obroty na poziomie 18 milionów złotych. To nie jest prowadzenie sklepiku z sałatą na targu.

Zastanawiam się, jak ocenia pan sytuację wokół rybnickiego klubu. Ilu ma pan zwolenników, a ilu przeciwników?

Odniosę się do tego wprost, bo zapewne chce pan nawiązać do akcji kibicowskiej, czyli do przemarszu z rynku pod Urząd Miasta. W lokalnych mediach naczytałem się, że była na to zgoda i dobrze, bo mamy przecież wolność słowa i zgromadzeń. Kolejnego dnia dowiedziałem się z tych samych tytułów prasowych, że uczestników tego wiecu ma być około 500. Finalnie było ich 30. Średnia frekwencja na zawodach żużlowych w Rybniku to około 8200 osób. Z matematyki coś jeszcze pamiętam i wiem, że jeden procent z tej liczby to około 80. To oznacza, że w tej akcji nie wzięło nawet udział pół procent naszych fanów. Dobrze liczę?

Dobrze, ale do czego pan zmierza?

Zmierzam do tego, że muszę patrzeć na ogół, a nie na trzech tenorów. Dodam, że ci sami ludzie, którzy dla klubu zrobią rzekomo wszystko, tydzień wcześniej pojechali na ostatni mecz do Gorzowa i przez 15 wyścigów do tuby wykrzykiwali wulgarne wyzwiska pod moim adresem. Nie zajmowali się w ogóle dopingiem. Interesowało ich obrażanie Mrozka. Ta sama grupka przyszła później pod Urząd Miasta. Jeszcze raz jednak podkreślam, że to nie jest nawet pół procent. Dodam, że równolegle do klubu wpływały maile, żebym nadal robił to, co robię, bo wykonuje swoje zadania dobrze. Niech pan sobie wyobrazi, że tacy ludzie w Rybniku też są.

Powstała jednak petycja, żeby pana odwołać.

Napisała ją właśnie ta grupa. Proszę mi jednak pokazać, gdzie tam widnieje hasło: oczekujemy usunięcia Mrozka. Nie ma go. Wypisano za to pięć punktów. Jednym z nich był brak trenera mentora. To chciałbym poznać definicję takiej osoby i usłyszeć, dlaczego Piotr Żyto jej nie spełnia. Do tego mamy Antoniego Skupienia, więc zadaję to samo pytanie. Chciałbym otrzymać jasne wytyczne, kim jest taki człowiek. Przeczytałem również, że przyjmuję przypadkowych ludzi do pracy w warsztacie i że brakuje mechanika klubowego. Tam szefem jest Eugeniusz Skupień, który spędził niecałe 30 lat na torze, a drugie tyle jako mistrz warsztatu. Jeśli ktoś mi powie, że on jest niekompetentny, to ja naprawdę dziękuję.

Wydaje mi się jednak, że głównym zarzutem wobec ROW-u jest bylejakość. Klub od lat balansuje pomiędzy Metalkas 2. Ekstraligą, a PGE Ekstraligą, a pan nie ma pomysłu, jak to zmienić i zadomowić się w elicie.

Proszę mi powiedzieć, czy tylko ROW tak ma ten problem czy było jednak więcej beniaminków, którzy podzielili nasz los?

Pamiętam beniaminków, którzy nie podzielili waszego losu: Falubaz Zielona Góra, Apator Toruń, Motor Lublin. Lepiej równać do lepszych, a nie gorszych.

A pamięta pan, jaki był tam nakład finansowy? No właśnie. To jest istota sprawy. Nie wiem, być może jest tak, że ja w pozyskiwaniu sponsorów jestem nieudolny. Drugą przyczyną może być to, że tego miasta po prostu nie stać na PGE Ekstraligę.

Ma sobie coś do zarzucenia w kwestiach sponsorskich?

Zawsze oczekuję więcej od siebie i zawsze mam sobie coś do zarzucenia. Potrafię jednak także realnie ocenić otaczające mnie środowisko. Być może moim problemem jest to, że nie obiecuję wirtualnych pieniędzy. Nie przepłacam i nie robię durniów z zawodników. Od razu zaznaczam jednak, że pod tym względem się nigdy nie zmienię. Zawsze pojadę takim składem, na jaki będzie nas stać. To dla mnie jest właśnie wizerunek. Tymczasem Ekstraliga Żużlowa jest określana najlepszą żużlową ligą świata, a po sezonie okazuje się, że w tym produkcie były minimum dwa trupy.

Czy jeśli ROW otrzyma zaproszenie do PGE Ekstraligi, bo licencji nie otrzyma inna z drużyn, to zdecyduje się pan je przyjąć?

Na razie spokojnie siedzę i czekam. Każdemu życzę jak najlepiej, ale działania, które mają obecnie miejsce w Gorzowie, uważam za pudrowanie trupa. To jednak nie jest moje podwórko, więc szerzej nie zamierzam tego komentować.

Co z ewentualnym zaproszeniem do PGE Ekstraligi? Przyjmie je pan?

Oczywiście, że tak.

Widzi pan w tym sens? Kibice w przypadku spadku znowu podniosą te same argumenty.

Nie będę przekonywać niektórych kibiców. Oni mają swoje racje, a ja swoje. Zaproszenie jednak przyjmę. Od razu uprzedzę kolejne pytanie i powiem, że pojadę tym składem, który mam. Wtedy prawdopodobnie wszyscy otworzą oczy i stwierdzą, że coś w tym produkcie nie gra. Zawodnicy rozmawiają z klubami na początku sezonu, który poprzedza okres kontraktowy, a więc robią to rok wcześniej. To jest chore. A receptę przedstawiłem już dawno.

Czyli?

Należy wprowadzić KSM, ale jego wartość ogłosić godzinę przed otwarciem okienka transferowego. Wtedy nikt by się z nikim nie dogadywał.

Pojechałby pan zatem w PGE Ekstralidze, żeby zrobić "pokazówkę".

Nie chodzi o żądną "pokazówkę". Jeśli zostanę zaproszony, to pojadę, aczkolwiek powiem, że wynik może być słaby, bo miałem takie, a nie inne możliwości. Dokładnie tak samo było zresztą po wygranym finale z Polonią Bydgoszcz. Nie miałem wtedy szans na innych zawodników. Ostatecznie udało mi się z Rohantem Tungatem i Maksymem Drabikiem. Pozostali okazali się za słabi na PGE Ekstraligę. To jest jednak błąd systemowy. Dopóki go wszyscy w żużlu nie zauważamy i nie będziemy chcieli go naprawić, to takie sytuacje będą mieć miejsce ciągle. Jeszcze raz jednak podkreślam, że ten system jest chory.

Powiedział pan, że poza Maksymem Drabikiem i Rohanem Tungatem wszyscy zawiedli. Zakładam, że w tym gronie jest także Nicki Pedersen, który ostatnio ostro atakował pana i Piotra Żyto. Jego zdaniem to wy odpowiadacie za spadek klubu. Czy po takich komentarzach żałuje pan zatrudnienia Duńczyka?

Nie, nie żałuję zatrudnienia Nickiego Pedersena. Od początku sezonu miałem wrażenie, że dziennikarze telewizyjni, którzy przyjeżdżali na mecze do Rybnika, byli mniej zainteresowani tym, jak pojedziemy i co wydarzy się na torze, a bardziej obchodziło ich gonienie z kamerą za panem Pedersenem, żeby sprawdzić co "odstawi". Wydaje mi się też, że w tym wszystkim problem pojawił się po stronie trenera.

Na czym on polegał?

Uważam, że trener nie do końca wyrobił sobie relacje z Pedersenem. A Duńczyk wykorzystuje bez pardonu sytuacje, gdy poczuje, że ktoś jest od niego słabszy. To miało miejsce w naszym zespole. Ataki pana Pedersena uważam jednak za nieudolną próbę obrony swojej słabszej dyspozycji na torze. Początek miał naprawdę dobry, bo robił dwucyfrówki. Wszystko było ładnie i pięknie. Przyjeżdżał na sparingi, treningi, był szczuplutki i chciało mu się, choć już wtedy pojawiały się pierwsze "odklejki" pod adresem Rohana Tungate'a. Im dalej w las, tym jego dyspozycja spadała. Nicki nie potrafił się z tym pogodzić, więc robił publicznie szum. Każdy ten show niech oceni na swój sposób.

ROW przez cały sezon miał nadwyżkę jednego seniora. Pedersen powiedział, że to był największy błąd. Czy z perspektywy czasu przyzna mu pan rację?

Nie boję się szczerych odpowiedzi, więc teraz i takiej udzielę. Zdaje się, że po kolejce numer dwa siedziałem u siebie w biurze z trenerem Żyto. Rzuciłem hasło, że może to ten czas, by wypożyczyć jednego z zawodników, żeby uniknąć narracji, która później nastąpiła. Wtedy na ławce siedział akurat Gleb Czugunow, więc sugerowałem rozmowę z nim. Szkoleniowiec powiedział mi jednak, że chce, by tak pozostało, bo zależy mu, żeby mieć komfort jednego zawodnika więcej. Później sam zaczął mówić, że źle mu się pracowało w takiej konfiguracji, ale prawda jest taka, że sam to wybrał. Przypomnę też, że razem ze mną tych żużlowców kontraktował. To trener zaproponował: weźmy jeszcze tego Pedersena. I ja to zrobiłem.

Czy zawodnicy wiedzieli, że będzie ich o jednego więcej? Nicki Pedersen powiedział, że ani on, ani Chris Holder nie mieli takiej wiedzy, bo gdyby ją mieli, to zapewne nie podpisaliby kontraktu.

Litości panie redaktorze. Co zawodników obchodzi, ilu ich będzie? Czy ja naprawdę jestem zobowiązany, żeby się taką wiedzą dzielić?

Pan tak na poważnie?

Przepraszam, ale kto buduje skład? Prezes, trener czy zawodnicy sami sobie?

Zawodnicy chcą jeździć i zarabiać, więc to chyba normalne, że zależy im na takiej informacji.

A ja chciałbym, żeby swoją postawą na torze dawali trenerowi powody, by stawiać na nich w każdym meczu. W piłce nożnej ma pan 11 graczy na murawie, a drugie tyle na ławce rezerwowych.

Piłkarze mają pensje, która nie jest uzależniona od tego, czy grają.

A kwota za podpis to co? Danina, haracz czy może jednak właśnie pensja? Moim zdaniem to ostatnie, bo na przygotowanie do sezonu wydaje się tylko niewielką jej część. Reszta to zatem czysty zarobek. Analogia piłkarska jest zatem uzasadniona. Proszę mi wskazać na poziomie PGE Ekstraligi nawet 10 proc. zawodników, którzy wszystkie pieniądze za podpis przeznaczyli na sprzęt. Takie historie w żużlu mają miejsce, ale w Krajowej Lidze Żużlowej, bo tam zarabiają jedną dziesiątą tego co ekstraligowe gwiazdy. Pensja startowa zatem funkcjonuje i nie przekona mnie pan, że jest inaczej.

Wróćmy do zawodników. Czy to prawda, że ma pan żal do Maksyma Drabika? Zawodnik rzekomo miał z panem umowę, że pozostanie w Rybniku w przypadku utrzymania, a miał związać się z Bayersystem GKM-em Grudziądz jeszcze w trakcie minionego sezonu.

To jedna z medialnych bzdur, którą gdzieś wyczytałem. Maksym Drabik jest dla mnie fenomenalnym gościem. Bardzo go lubię i szanuję. Już nawet za nim tęsknię i nie mogę doczekać się, kiedy wróci do Rybnika, bo na żużlu potrafi jeździć jak mało kto. Drzwi do naszego klubu są dla niego szeroko otwarte. Przez cały sezon mieliśmy doskonały kontakt. Rozmowa zawsze była szczera. Maksym mówił mi, że chce jeździć w PGE Ekstralidze. Zaznaczał, że wszyscy do niego dzwonią i z wszystkimi negocjuje. W pewnym momencie powiedział, że przyjął jedną z ofert. Nie mam o to żalu. Nie złamał żadnych zasad czy obietnic. Cały czas zachowywał się wobec mnie fair. Tak samo było zresztą w przypadku Rohana Tungate'a. Czekał do końca, chciał jeździć w PGE Ekstralidze i tak wybrał. Zero pretensji.

Rozmawiał Jarosław Galewski, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (46)
avatar
Robert xxxxxxxxxxxxxxxx
5.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mrożek ok żyto nie ok 
avatar
Möchomorek
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
7
7
Odpowiedz
Panie Mrozek, przyjdzie taki dzień, gdy po wygranej zostaniecie w tej zabetonowanej lidze. Jednak gdy będą istniały prekontrakty a nie normalne okno transferowe, nie ma co na to liczyć 
avatar
Kibic - Żużla
3.11.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Brawo Panie Mrozek, tak trzymać i proszę się w przyszłym roku utrzymać w M2E bo skład cienki 
avatar
Zamknięta w klatce pożądania
3.11.2025
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Przyganiał kocioł garnkowi. A trzeci, dzban, przeprowadza wywiad. Ech. 
avatar
JARASS
3.11.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Czytam,że trener Żyto był słaby względem Pedersena,a ten to bezwzględnie wykorzystał. Ok,tylko czy pan,panie Mrozek był odpowiednio stanowczy względem dzika? Jak nic,przed oczyma mam widok,jak Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści