Zwolnienie kierownika drużyny Kamila Gilickiego z Moonfin Malesy Ostrów wywołało lawinę kolejnych ruchów w klubie - w sztabie szkoleniowym oraz wśród osób biurowych. Z ostrowianami pożegnali się dwaj szkoleniowcy - Kamil Brzozowski, Kacper Gomólski oraz dyrektor sportowa - Angelika Topolska.
- Czasem potrzebne są zmiany, których ja się jednak do piątku nie spodziewałem. Stało się, jak się stało. Nie ma mowy o konfliktach. To, co zostało napisane, to jest prawdą - mówi Brzozowski w rozmowie z infostrow.pl.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Krawczyk o swojej przyszłości. "Mocny plus na moją korzyść"
Kibice są mocno zaskoczeni takim obrotem spraw. Tym bardziej że jeszcze kilka dni temu Brzozowski otwarcie mówił o planach związanych z walką Moonfin Malesy Ostrów w Metalkas 2. Ekstralidze. Nikt nie przewidywał tego, co przyniesie im życie.
- Od trenera Chomskiego nauczyłem się, że sztab dobiera się dla siebie, aby mieć zaufanie do ludzi. W piątek Kamil (Gilicki) otrzymał wypowiedzenie. Jednogłośnie z Kacprem (Gomólskim) i Angeliką (Topolską) podjęliśmy decyzję, że stajemy murem za Kamilem. Nie wyobrażałem sobie, aby ktoś inny był kierownikiem drużyny, abym mógł z kimś innym pracować. Znam go wiele lat - dodał.
W Ostrowie zadziałano w myśl "jeden za wszystkich - wszyscy za jednego". - W dzisiejszych czasach ciężko jest, aby ktoś stanął murem za drugą osobą. Tym bardziej w sporcie, gdy jeden na drugiego patrzy, aby noga mu się podwinęła. Jesteśmy jednak ze sobą zżyci.
Kamil Brzozowski nie ukrywa, że otrzymał w poniedziałek kilka telefonów, ale na razie jest za szybko na podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Jak sam przyznał - musi ochłonąć po tym, co się stało w Ostrowie Wielkopolskim.
Kamil to bardzo dobry trener dla młodych adeptów, a do tego Ginger, który nie dawno skończył karierę, więc spokojnie może by Czytaj całość