Od ponad 50 lat nikt go nie przebił. Nawet Zmarzlik jest daleko w tyle

Materiały prasowe / archiwum Stefana Smołki / Na zdjęciu od lewej: Antoni Woryna, Stanisław Tkocz (w środku) i Joachim Maj
Materiały prasowe / archiwum Stefana Smołki / Na zdjęciu od lewej: Antoni Woryna, Stanisław Tkocz (w środku) i Joachim Maj

Bartosz Zmarzlik od lat jest najlepszym żużlowcem, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Na krajowym podwórku sięgał jednak jak dotąd po cztery złote medale drużynowych mistrzostw. Do najlepszego - Stanisława Tkocza, brakuje mu jeszcze siedmiu.

11 złotych medali, do tego po dwa srebrne i brązowe krążki - to dorobek Stanisława Tkocza w żużlowych Drużynowych Mistrzostwach Polski. Po ostatnie złoto sięgnął w 1970 roku, a więc 55 lat temu. Od tego czasu nie było nikogo, kto dałby radę przebić jego wynik. Po 10 złotych medali posiadają Joachim Maj oraz Karol Peszke. Obaj jednak osiągali swoje sukcesy wiele lat temu.

Z czynnych zawodników po osiem krążków z najcenniejszego kruszcu mają Dominik Kubera i Janusz Kołodziej. Większe szanse na wdrapanie się na pierwsze miejsce w historycznym rankingu ma jednak ten pierwszy, przede wszystkim z racji wieku, ponieważ w 2025 roku obchodził dopiero swoje 26. urodziny. Ten drugi jest o 15 lat starszy.

ZOBACZ WIDEO: Prezes Gezet Stali Gorzów o ratowaniu klubu. "Jeżeli ktoś tak myślał, to był w błędzie"

Gwiazda jak Zmarzlik czy Gollob

Tkocz reprezentował ośrodek z Rybnika w latach jego świetności. Ten w sezonach 1956-1972 tryumfował w lidze aż dwunastokrotnie. Co więcej, w tym okresie drużyna tylko raz nie sięgnęła po żaden z medali. Było to w 1960 roku, gdy Tkocz był akurat zawieszony. Wówczas mógł odejść do Rzeszowa z powodu napiętych relacji z klubem, jednak ostatecznie po pewnym czasie wrócił do zespołu. Górnik (taką nazwę wtedy nosił klub - dop. red.) mógł spaść na niższy poziom rozgrywkowy, ale powracający zawodnik pomógł w utrzymaniu, startując nawet ze złamaną ręką.

- Utalentowany żużlowiec, bardzo koleżeński i pozytywnie nastawiony. Gdy coś się od niego chciało, od razu potrafił wszystko wytłumaczyć. Był bardzo szybki na starcie, ale więcej wyprzedzał na dystansie. Można go śmiało wymieniać razem z Tomaszem Gollobem czy Bartoszem Zmarzlikiem, jeśli chodzi o najlepszych polskich zawodników - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jerzy Gryt, który w latach 1965-1971 ścigał się z Tkoczem w jednej drużynie.

W złotej erze rybnickiego żużla o sile stanowiła przede wszystkim czwórka żużlowców - Stanisław Tkocz, Joachim Maj, Antoni Woryna oraz Andrzej Wyglenda. Pierwsza dwójka jeździła od początku wielkiej dominacji ekipy ze Śląska. Następna dwójka dołączyła w latach 60., ale szybko dorównała do poziomu starszych kolegów.

- Między nami była wspaniała więź, bardzo dobra współpraca. Myślę, że dziś tego państwo nie ujrzycie. Mam na myśli właśnie to, że kilku najlepszych zawodników w zespole cały czas sobie pomaga, dyskutuje o przełożeniach, o tym, jakie ścieżki wybierać. My często się naradzaliśmy, nikt się na nikogo nie obrażał, nie było gwiazdorzenia. Mam wrażenie, że poza umiejętnościami to właśnie ta nić porozumienia mocno nam pomagała i sprawiała, że mieliśmy przewagę nad rywalami. To była fajna, rodzinna atmosfera - wspominał Wyglenda w rozmowie z naszym portalem.

Sukcesy nie tylko w Drużynowych Mistrzostwach Polski

Tkocz przez 18 lat jazdy na żużlu tylko trzy razy zszedł poniżej średniej dwóch punktów na jeden bieg. To osiągnięcie godne prawdziwych mistrzów. Wielkie sukcesy uzyskiwał jednak nie tylko w drużynie. Trzykrotnie stawał na podium Indywidualnych Mistrzostw Polski. Po raz pierwszy w wieku 20 lat (1956 rok - dop. red.), wówczas sięgnął po brąz. Już dwa sezony później wywalczył złoto, a po siedmiu latach kolejny krążek z najcenniejszego kruszcu. Swoimi popisami cieszył także kibiców na arenach międzynarodowych. Wraz z reprezentacją Polski zdobył dwa tytuły drużynowych mistrzów świata w 1961 oraz 1969 roku.

Bez wątpienia Stanisław Tkocz już na zawsze zapisał się na kartach historii, nie tylko rybnickiego, ale również polskiego żużla. Fani z tego miasta obecnie mogą tylko wspominać złote czasy klubu ze swojego miasta, do których mocno przyczynił się właśnie bohater tego tekstu. W polskiej lidze za to przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, aż ktoś przebije jego wynik.

6 listopada Stanisław Tkocz obchodziłby swoje 89. urodziny. Zmarł 19 maja 2016 roku.

Komentarze (12)
avatar
Dziadu
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To były fajne czasy, koleżeńska atmosfera, zawodnicy bardzo dobrze się rozumieli i dogadywali. A dlaczego? Bo wtedy w rybnickiej drużynie koży godoł po naszymu. 
avatar
Möchomorek
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
14
11
Odpowiedz
juz sie obudziły hejtery z trolunia - asfodel
@mientki jak kał(twrdy jak beret) - jeszcze zgłoś moje posty, tyle tylko potrafisz. Jak nie patrzeć, hejt, trolling dla ciebie, to twój świat. Nap
Czytaj całość
avatar
Asfodell
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
10
3
Odpowiedz
Hahahahaha Jak tylko zobaczyłem tytuł artykułu to od razu wiedziałem, że pierwszy komentarz będzie od sromotnika, który zakwestionuje złote medale zdobywane w tamtym czasie. Wszak liczą się tyl Czytaj całość
avatar
Möchomorek
6.11.2025
Zgłoś do moderacji
35
25
Odpowiedz
Co to za dziwne porównania. Jak można porównywać czasy amatorstwa, dodatkowo w czasach PRL-u, gdzie były kluby branżowe - milicyjne, wojskowe, górnicze itd. 50 lat temu były drużyny które musia Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści