Choć Tomasz Świątkiewicz startował zaledwie przez pięć lat, zapisał się w historii Apatora Toruń jako jeden z najbardziej utytułowanych zawodników. W barwach toruńskiego klubu zdobył jedno srebro i cztery brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Jego największym indywidualnym osiągnięciem było srebro w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w 1993 roku, gdy miał niespełna 19 lat. Ten sukces sprawił, że wielu wróżyło mu wspaniałą przyszłość.
Jednodniowe finały IMP często kończyły się niespodziewanymi rozstrzygnięciami, a turniej w Bydgoszczy, w którym Świątkiewicz ustąpił tylko Tomaszowi Gollobowi, był tego znakomitym przykładem. Gollob był dla niego wzorem przez całe życie.
ZOBACZ WIDEO: "Lubię problemy". To dlatego kupił Włókniarza
Był to pierwszy sezon, w którym Świątkiewicz występował w podstawowym składzie Apatora. Wcześniej pełnił rolę rezerwowego i w ciągu dwóch lat wystartował zaledwie w 20 wyścigach. Rok 1993 pokazał jednak, że drzemie w nim ogromny potencjał, choć jego kariera potoczyła się inaczej, niż oczekiwano.
Zawodnik przyznał po latach, że podpisanie kontraktu z Apatorem było błędem. Trenował w Starcie Gniezno, ale egzamin na licencję zdał już jako reprezentant toruńskiego klubu. Powód był prosty – gnieźnianie nie wysłali go na egzamin, a Apator złożył mu atrakcyjną ofertę. Klub z Torunia słynął z doskonałego szkolenia i należał do krajowej czołówki.
Po świetnym sezonie 1993 chciał przejść do Polonii Bydgoszcz, by ścigać się u boku Golloba, jednak transfer nie doszedł do skutku. W rozmowie z "Nowościami" wspominał, że został w Apatorze, ponieważ obiecano mu pomoc w zakupie mieszkania, czego ostatecznie nie spełniono.
W 1995 roku, podczas sparingu przed sezonem z Włókniarzem Częstochowa, miał poważny wypadek. Doznał otwartego, wieloodłamowego złamania kości udowej z przemieszczeniem oraz zwichnięcia lewego barku. - Pamiętam to dokładnie, bo nie straciłem przytomności. Już w karetce wiedziałem, że sezon jest dla mnie skończony - wspominał w rozmowie z "Nowościami".
Do upadku doszło, gdy Sebastian Ułamek wpadł w poślizg, a Świątkiewicz próbując utrzymać motocykl, zahaczył o jego tylne koło. Uderzył w tor, po czym potrącili go Krzysztof Kuczwalski i Marian Jirout. Ten dramatyczny wypadek właściwie zakończył jego karierę.
Po długiej rehabilitacji wrócił na tor w 1996 roku, lecz nie był już tym samym zawodnikiem – w 20 meczach uzyskał średnią 0,654 pkt na bieg. Apator zrezygnował z jego usług, a dodatkowo pojawiły się pogłoski o rzekomej utracie palców w wyniku wybuchu petardy oraz o jego problemach z prawem.
Mam wszystkie palce, tylko na palcu wskazującym prawej ręki nie mam paznokcia. To cała prawda o petardzie. Fizycznie byłem w dobrej formie, ale psychicznie było mi bardzo ciężko - tłumaczył.
Po zakończeniu kariery zmagał się z problemami psychicznymi. Wrócił na wieś, gdzie prowadził własną firmę i odciął się od żużla. Po wielu latach pojawił się ponownie na stadionie jako kibic. Gdy odwiedził Toruń, zdziwił się, że dawnego obiektu przy Broniewskiego już nie ma, a w jego miejscu powstaje galeria handlowa.
- Po zakończeniu kariery nie było nikogo, kto podałby mi pomocną dłoń. Jeśli w Toruniu nie miałem wsparcia, to gdzie miałbym go szukać? - podsumował.