Zbigniew Sarwa: Integralność w odwrocie

Od czasu zawiązania się Speedway Ekstraligi nie pamiętam, kiedy integralność rozgrywek została zakwestionowana tak wyraziście, jak w pierwszej rundzie play-off tegorocznego sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

Postawa dwóch drużyn - z Rzeszowa i Wrocławia chluby spółce nie przyniosła. Oba kluby zrealizowały swój cel założony przed sezonem, ale to naprawdę nie usprawiedliwia tego, co działo się na torze i poza nim. Najsilniejsza liga świata nie może pozwolić sobie na takie dysproporcje poziomu rywalizujących drużyn w fazie rozgrywek, która została wprowadzona w życie, aby zwiększyć zainteresowanie publiczności i mediów. Ta sama liga nie powinna dopuścić do rozstrzygnięć posiłkując się walkowerem, bez względu na jego przyczyny. Uczciwość w stosunku do kibica, zarówno tego na trybunach, jak i przed telewizorem jest absolutnie najważniejsza.

Przed półfinałowe rozstrzygnięcia zatrważają, udowadniając jeszcze raz, że przepaść pomiędzy markowymi firmami Speedway Ekstraligi, a słabszymi klubami powiększa się z roku na rok. Wyrównanie współzawodnictwa winno być celem nadrzędnym. Dominacja trzech, czy czterech klubów walczących o najwyższe cele nie przyniesie nic dobrego. Rozczarowanie nierównością konkurencji rośnie i rozwiązania powinny być znalezione jak najszybciej. Propozycje większości właścicieli spółki trzeba wprowadzać w życie stanowczo, bez ustępstw w stosunku do protestujących, którzy po pewnym czasie próbują zmienić niekorzystne dla siebie uchwały regulaminu.

Obecna forma rozgrywek ma charakter "dwupoziomowy", co przy rozszerzeniu ligi w przyszłym sezonie może się jeszcze pogłębić. Wysokie wygrane silniejszych finansowo i organizacyjnie klubów mogą zniechęcić kibiców od śledzenia rozgrywek na żywo lub w telewizji. A przecież nie o to chodzi. Zwiększenie oznacza raczej krok w kierunku progresji. W stosunku do biedniejszych ośrodków można wprowadzić takie innowacje, które pozwolą im na skuteczną rywalizację. Tylko w taki sposób bogatsze kluby będą mogły liczyć na zwiększenie frekwencji na własnych stadionach. Czwórmecze nie są w interesie ligi jako całości.

Na przykładach dwóch bardziej znanych lig zawodowych na świecie przyjrzyjmy się uważniej jak one kontrolują lub też nie elementy mające na celu wyrównanie współzawodnictwa. English Premier League (piłka nożna) jest całkowicie wolna od jakichkolwiek ograniczeń. W ciągu ostatnich 19 lat od narodzin EPL w sierpniu 1992 roku tylko 7 z 45 zespołów (15 procent), kończyło sezon w pierwszej dwójce. National Football League (futbol amerykański) w USA wprowadził górny poziom wydatków dla każdego klubu i w ciągu ostatnich 25 lat aż 24 z 32 drużyn (75 procent) grały w finale na murawie Super Bowl. Te statystyki dowodzą, że warto wprowadzać elementy wyrównawcze rywalizacji. Może zatem przy okazji restrukturyzacji właściciele mogliby się zastanowić nad limitami wynagrodzeń dla każdego z klubów omijając KSM, utrzymując prawo startu jednego zawodnika z cyklu Grand Prix?

Biorąc pod uwagę zwiększenie liczby drużyn w Speedway Ekstralidze w przyszłym sezonie, faza play-off wymaga modyfikacji. Grupa walcząca o utrzymanie mogłaby liczyć cztery drużyny, a nie dwie jak dotychczas. Pierwsza szóstka bez zmian.

Nie można mieć zdrowej konkurencji, jeżeli połowa klubów ma problemy z bieżącymi opłatami. Jest to problem, którym trzeba się niezwłocznie zająć. To nie może być ignorowane w nieskończoność. Jego nie rozwiązanie zagraża witalności całej Speedway Ekstraligi.

Właściciele zdają sobie chyba sprawę, że to oni, a nie PZM, budują przyszłość polskiego żużla. O zmianach powinna decydować większość, a nie wszyscy wspólnicy. Nieobecni w głosowaniu nie mają prawa głosu. W zawodowej lidze nie może być tak, że o rozegraniu przełożonego pojedynku nie decydują zainteresowane strony, a prezes innego klubu. Władze ligi jeśli chcą kontroli, muszą liczyć się także z rekompensatą ewentualnych strat poniesionych przez organizatora.

Jednym z najważniejszych założeń nowatorskiej pracy Karola Darwina o ewolucji gatunku ludzkiego, była teza o przetrwaniu tych, którzy najszybciej zaadoptowali się do otaczającej rzeczywistości, a nie najsilniejszych. Władze spółki stoją właśnie przed takim dylematem. Pytanie tylko, czy poważnie potraktują problemy, odważą się spojrzeć poza swoje podwórko i zechcą pójść drogą ewolucji, czy też postawią tylko na przetrwanie.

Źródło artykułu: