Grzegorz Drozd: Niebieskie ptaki nie latają wysoko

Gdy się ożenisz zaczynasz skakać krócej. Gdy urodzą ci się dzieci, już się nie liczysz - tak mawiał największy fenomen skoków narciarskich Matti Nyakkenen.

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd

Po rozwodzie i kolejnym ślubie, a także urodzeniu się dwójki dzieci w ciągu zaledwie trzech lat 1988-1991 z absolutnego topu stoczył się na kompletne dno i zakończył karierę. Niepokorny Matti niepowodzenia tłumaczył ożenkiem i dziećmi. - Zwyczajnie zdziadziałem - powiadał Fin. Jak to jest w przypadku żużlowców?

Droga Grega

- Żużel to bardzo trudny i ciężki sport. W ciągłym pośpiechu przemierzasz tysiące kilometrów. Zmagasz się ze zmęczeniem i presją. Trudami podróży i zawodów. Jednym słowem ciężka harówka. Żeby wszystko miało sens potrzebna jest świadomość, że ktoś ważny w twoim życiu czeka na ciebie. Bez znaczenia z jakim wynikiem wrócisz do domu. Byle wróciłbyś zdrowy. Ta zwykła troska ukochanej osoby uspokaja i daje przekonanie, że to co robisz ma sens. Człowiek czuje swój azyl. Żaden działacz, promotor, ani najbardziej oddani kibice nie zastąpią bliskiej sercu osoby - powiedział kiedyś dwukrotny mistrz świata Greg Hancock. "Herbie" wie co mówi. Zwłaszcza żużlowcy zza oceanu; Amerykanie i Australijczycy skazani są na długie rozłąki z rodzicami, przyjaciółmi i domem. Życiowy partner jest całym wewnętrznym światem. Dodaje sił i wiary w pokonywaniu niełatwych przeszkód w zawodowym życiu sportowca. - Gdy układa się z kobietą masz wrażenie jakby problemy rozwiązywały się same. Sprzęgło idealnie strzelało na starcie, silniki nie defektowały, a wszyscy dookoła uśmiechali się do ciebie - ciągnie Greg.
Greg Hancock z żoną Greg Hancock z żoną
Hancock pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata zdobył we wrześniu 1997 roku. Był wtedy zaręczony z uroczą Joanne. W grudniu odbył się ślub. Planowali dzieci. Rok wcześniej jego stary funfel Billy Hamill sięgnął po złoto zaraz po tym jak na świat przyszła córka Margaret. Billy był spełniony: mistrz świata, zadowolony ojciec i mąż. Hancock też tak chciał. W 1997 roku jeździł jak z nut. - Pewny siebie Greg był bardzo trudny do pokonania - wspomina brytyjski champion Mark Loram. Świetny w lidze i w Grand Prix. Na Odsal w Bradford wygrał indywidualne mistrzostwa ligi brytyjskiej. Zakochany i naładowany. Szczęściem, kobietą, żużlem i wygrywaniem. Sielanka w gniazdku nowożeńców nie trwała jednak długo. Nastąpił rozłam uczuć i wspólnych interesów. Rozwiedli się. Był to zarazem jego najgorszy sportowy etap. Przeciętny w ligach i nieskuteczny w GP. O utrzymanie w cyklu musiał walczyć w ryzykownym Challengu. Brytyjscy promotorzy podziękowali nawet jemu - byłemu mistrzowi świata. Greg nie mógł znaleźć angażu w brytyjskiej lidze! Poszedł śladem Billy Hamilla. Znalazł swój kąt w Szwecji. Tam zaczął odbudowę marki Hancock Team. Z powrotem zaczęło iść dobrze. Wrócił do zwycięstw w Grand Prix. W Szwecji znalazł przyjaciół i zaufanych ludzi, ale przede wszystkim nową miłość.

Pamiętam dobrze słodkie obrazki po meczu w Hallstaviku w 2004 roku. Dwoje dorosłych ludzi zachowujących się jak zauroczone dzieciaki. W parkingu wokół Grega i Jane wianuszek ludzi. Obok nich duży pies, z którym Greg ciągle urządzał sobie zabawy. Tak rósł w siłę. Wkrótce do sympatycznej trójki dołączyło dwóch brzdąców, którzy od paru dobrych sezonów zaciekle majstrują przy sprzęcie taty. Uwieńczeniem drogi Grega był 10. października w Gorzowie, gdy razem w czwórkę stanęli na najwyższym stopniu podium indywidualnych mistrzostw świata. Niedawno z obozu Amerykanina dotarła wiadomość, że spodziewają się trzeciego dziecka. Rywale drżyjcie!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×