Czwartkowy Korościel: Tory w kategorii zero - jedynkowej

Ten pan nie potrzebował ani komisarzy, ani zawiłych zapisów, żeby przygotować dobry tor - pisze o Romanie Cheładze w kontekście ostatnich wydarzeń w ENEA Ekstralidze Michał Korościel.

Michał Korościel
Michał Korościel

Nie ma świętych, jest kolejny klub ukarany za przygotowanie toru, tym razem do Enea Ekstraligi popłynie strumień gotówki z bogatego źródła Falubazu. Zielonogórzanom dostanie się za nawierzchnię jaką zgotowali Unii Tarnów na rewanżowy półfinał. Nieważne, czy tor był dobry, czy zły, ważne że spółka rządząca rozgrywkami podejmuje decyzje sprzeczne z logiką. Sprawa przygotowania nawierzchni powinna należeć do kategorii zero-jedynkowej: albo tor nadaje się do jazdy, albo nie. Jeżeli się nadaje to jedziemy i później organizatora nie dyscyplinujemy, a jeżeli się nie nadaje, to nie jedziemy i gospodarz karę dostaje od razu. Jasno, czytelnie i przejrzyście. Szefowie Enea Ekstraligi lubują się jednak w dzieleniu włosa na czworo i często słyszymy, że tor, owszem, nie był najgorszy i można było się ścigać, ale jednocześnie mógł być lepszy i w związku z tym, ktoś musi za to ponieść konsekwencje. Nie można być trochę w ciąży. Albo się jest, albo nie.

Do tej pory nie rozumiem, dlaczego po słynnym meczu Leszna z Rzeszowem ukarane zostały oba kluby. Wokół tego wydarzenia narosło mnóstwo niejasności, eksperci przeczesywali regulaminy w poszukiwaniu rozwiązania problemu, którego dawno w polskim żużlu nie było. Tymczasem sprawa była najprostsza z możliwych. Jeżeli tor nadawał się do jazdy to trzeba było ukarać tylko Rzeszów, za to, że nie wyjechał, a jeżeli się nie nadawał, to ukarane winno być tylko Leszno, za to, że działacze Unii chcieli się ścigać w błocie. Konsekwencje, o dziwo, poniosły jednak oba kluby, a co jeszcze ciekawsze, wszystko odbyło się w myśl zasad zawartych w przepisach. Można tam wyczytać, kiedy można tor bronować, kiedy polewać, kiedy po nim skakać, a kiedy się tarzać, kiedy mogą się po nim przespacerować goście i co po tym spacerze mogą zrobić gospodarze. Wnikliwe studia nad obowiązującym regulaminem, prowadzą do wniosku, że ukaranie obu klubów było oczywiście zasadne, ale jeżeli tak, to bezwzględnie trzeba ten regulamin zmienić. Sąd nie może jednocześnie karać oskarżonego i oskarżyciela. Wyobraźcie sobie, że Otylia Jędrzejczak odmawia startu w zawodach pływackich z uwagi na grasujące w basenie piranie, a organizator stwierdza, że Otylia wybrzydza i szuka sobie wymówki. Polski Związek Pływacki może wtedy ukarać albo zarządców basenu, za to, że im się piranie w wodzie zawieruszyły, albo Otylię, jeżeli uzna, że piranie są wytworem jej chorej wyobraźni. Nie może karać i Otylii i organizatora. Geniusz tkwi w prostocie.

Niestety nic nie zapowiada uproszczania żużlowego regulaminu, tendencje są zgoła odmienne. W środowisku coraz częściej słychać, że niezbędne jest doprecyzowanie regulaminu, poprzez dodanie niezbędnych zapisów. Czyli będziemy mieli coraz więcej kodeksów, paragrafów, ustępów i pewnie przeczyta je w całości kilka osób w całej Polsce. Już teraz regulamin jest zdecydowanie zbyt skomplikowany, o czym świadczy "Wojaczkowy" popis z Czają w roli głównej. Nawiasem mówiąc sędziów w ogóle mamy słabych, gdyby byli dobrzy, pracę straciliby komisarze torów. Starsi żużlowcy z rozrzewnieniem wspominają sędziego Romana Cheładze. Ten pan nie potrzebował ani komisarzy, ani zawiłych zapisów, żeby przygotować dobry tor. Miał po prostu olbrzymią wiedzę i autorytet. Dzisiaj sędziowie mają przepastne tomiska paragrafów i komisarzy.

Michał Korościel - Dziennikarz RADIA ZET i SportoweFakty.pl.

Żużlowy kalendarz ścienny na rok 2014 dostępny w sprzedaży ONLINE! Polecamy wszystkim kibicom!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×