Tai Woffinden - mistrz, któremu przed sezonem nie dawano szans

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
W lipcu 2007 roku talent brytyjskiego żużlowca dostrzegli włodarze Włókniarza. Woffinden po 24 godzinach jazdy do Polski odbył trening na Arenie Częstochowa. Był on pod wrażeniem tamtejszego toru, a jego jazda przypadła do gustu Marianowi Maślance. O tym, że 17-letni wówczas Woffinden jest obserwowany przez sztab szkoleniowy Lwów wiedziało niewiele osób. "Woffy" podpisał czteroletni kontrakt z Włókniarzem. - Trzymaliśmy to w tajemnicy do końca. Nie chciałem by nas ktoś uprzedził - przyznał ówczesny prezes ekipy spod Jasnej Góry, Marian Maślanka.

Woffinden już rok później zadebiutował w barwach Włókniarza. Obdarzony został olbrzymim kredytem zaufania. Nawet w przypadku słabszego występu dostawał szansę w kolejnym meczu. W pierwszym sezonie startów w Ekstralidze "Tajski" zbierał doświadczenie. Wykręcił wówczas średnią biegopunktową 0,886, lecz pokazał, że drzemią w nim ogromne możliwości. Rok później dla Lwów Woffinden zdobył z bonusami aż 141 punktów, co na juniora jest bardzo dobrym rezultatem.
Największym wstrząsem w życiu Woffindena była śmierć jego ojca. 30 stycznia 2010 roku po ciężkiej chorobie Rob Woffinden odszedł z tego świata. Człowiek, który z chęcią udzielał innym pomocy, a także wspierał dobrą radą, przegrał walkę z rakiem. Widać było, że "Woffy’emu" brakuje tego wsparcia, a jego jazda nie była już taka sama. Marzeniem Roba Woffindena było zobaczenie syna w turnieju o mistrzostwo świata. Niestety, nie dożył tej chwili. 23-latek w sezonie 2010 zadebiutował w cyklu Grand Prix, lecz był jednym z outsiderów cyklu.

Marzenie Roba Woffindena zostało jednak spełnione. Jego syn robił wszystko, by spisywać się jak najlepiej w elicie. - Pragnę zrobić to dla ojca, ale to jest tylko żużel i tak naprawdę nic tu nie jest pewne. Trzeba więc poczekać i zobaczyć, jak będzie. Ojciec miał na mnie ogromny wpływ i poświęcał mi mnóstwo uwagi. Jego śmierć to gigantyczny cios dla mnie oraz wszystkich, którym był bliski, ale życie musi toczyć się dalej - mówił po śmierci ojca Tai Woffinden.

Wsparcie ojca dla Taia było niezwykle ważne. Na każdym kroku podkreśla on jak wiele mu zawdzięcza. "Woffy" w grudniu zeszłego roku wystartował w memoriale poświęconym jego pamięci i wygrał te zawody z kompletem punktów. O tym, jak blisko był z nim związany świadczyć może także tatuaż, jaki nowy mistrz świata ma na plecach. Oprócz podobizny ojca, 23-latek wytatuował sobie również ostatni list jaki od niego otrzymał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×