Zrobimy wszystko aby osiągnąć jak najwyższy cel - rozmowa z Dariuszem Sprawką, prezesem LW KMŻ Lublin

Konrad Mazur
Konrad Mazur
Zdecydowana większość środowiska żużlowego uznała, że odjechanie w taki sposób rundy finałowej było niesportowym zachowaniem. A pan jakie widzi plusy podjętych przez siebie decyzji?

- Pamiętajmy o tym, że w perspektywie mieliśmy jazdę w sezonie 2014. Sezon w tej chwili się zbliża, będzie niezwykle interesujący, ale też trudny ze względów sportowych. Trzech spadkowiczów z Ekstraligi, z ich budżetami i doświadczeniem ligowym są kandydatami do zajmowania czołowych lokat w kolejnym roku, do tego dochodzi jeszcze Rybnik, który nie chce być statystą. Pozostali nasi konkurenci, Łódź, Daugavpils czy Grudziądz, tanio skóry nie sprzedadzą. Zapowiada się równa, emocjonująca walka. Żeby skutecznie jeździć z takimi przeciwnikami musieliśmy podjąć niepopularne decyzje w rundzie finałowej.

W zimie kontrakt warszawski z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk podpisał Cameron Woodward. Dopiero gdy okazało się, że KSM blokuje jego występ dla tamtejszego zespołu, postanowiliście parafować z nim umowę. Co było dobrym ruchem.

- Nie mogliśmy spełnić projektu kontraktu, który nam przedstawił, dlatego żeby nie zadłużać klubu odmówiliśmy Cameronowi. Nasze stawki go nie satysfakcjonowały, więc podjął decyzję, że przejdzie do Gdańska. W pewnym momencie Cameron zrozumiał, że to co my oferowaliśmy jemu to są realne do spełnienia stawki, że klub nie blefuje, że nie ugnie się pod tymi żądaniami i podpisał umowę na naszych warunkach.

Australijczyk był jedynym zawodnikiem, który nie pojechał żadnego meczu w rundzie finałowej. Czy w głównej mierze było to związane właśnie z oszczędnościami podjętymi wraz z rozpoczęciem drugiej części sezonu?

- Ustaliliśmy, że w meczach wyjazdowych będzie jechał skład oszczędnościowy, ale sprawa była otwarta w spotkaniach u nas. Z tym, że pamiętajmy, że chłopaki pojechali w rundzie finałowej za niższe stawki, niż dotychczasowe, ale dostali gwarancje startów we wszystkich meczach u siebie. Cameron mógł pojechać tylko i wyłącznie w sytuacji, kiedy któryś z nich wyraziłby zgodę na piśmie, że rezygnuje z konkretnego spotkania. Prosiłem chłopaków, aby mógł on się pokazać w jednym meczu i podziękować za sezon kibicom w Lublinie. Żałowałem, że tak się nie stało, bo to fantastyczny człowiek, zależało mi na tym, aby choć raz mógł się pojawić w Lublinie. Sezon jednak już minął, rozmawiamy z nim na temat startów w przyszłym sezonie.

Czy pomimo rezygnacji z jego usług w drugiej części sezonu jest on nadal chętny by jeździć w Lublinie?

- Jest zainteresowany startami, chce jeździć w Lublinie, podtrzymał tę deklarację podczas turnieju prezydenta w Grudziądzu. Czy uda się podpisać kontrakt i jak szybko to nastąpi tego nie wiem, bo to wymaga trochę czasu. Zależy nam żeby Cameron był naszym zawodnikiem, bo on się zawsze sprawdzał, jest człowiekiem uporządkowanym, nie sprawia żadnych problemów. Kilka lat temu jak podpisywaliśmy z nim kontrakt to długo musieliśmy się napracować, aby go namówić, bo wiedzieliśmy, że miał złe doświadczenia w lidze polskiej.

Stwierdził pan także, że dzięki oszczędnościom w rundzie finałowej klub nie powinien mieć większych problemów z licencją. Nic się w tej kwestii nie zmieniło?

- Tak jest, nadal podtrzymuję to, że klub z Lublina problemów z licencją mieć nie będzie, nie ubiegamy się o żadne licencje nadzorowane, chcemy jak najszybciej zamknąć ten temat i złożyć dokumenty. Mam nadzieję, że taką licencję na sezon 2014 otrzymamy jak najszybciej. Wszystkie instytucje są spłacone, zawodnicy będą spłaceni w najbliższych dniach, więc nie przewiduję żadnych problemów. W najbliższych tygodniach spłyną ostatnie raty od sponsorów, także od gminy Lublin, przekazujemy pieniądze zawodnikom na bieżąco.

Jak zareagowali sponsorzy po decyzji o odpuszczeniu rywalizacji w pierwszej czwórce? Wydaje się , że nie będzie łatwo nakłonić nowych darczyńców po sytuacji z drugiej części sezonu.

- Sponsorzy ofiarowują swoje pieniądze do klubu, żądają rozsądnego ich wydawania. Każdy kto prowadzi własną działalność zdaje sobie sprawę, że często jest tak, że działalność firmy trzeba dostosować do otoczenia rynkowego, tego również moi sponsorzy oczekują ode mnie. Przyjemnie jest się lansować prezesowi, który ma sukcesy. Trudno jest podejmować decyzje niepopularne i ja myślę, że prawdziwego menedżera poznaje się wtedy, kiedy potrafi wyjść z trudnej sytuacji finansowej, zachowuje się rozsądnie. Wiem, że było to niepopularne i na moje barki spadła ta krytyka, ale to nie jest konkurs piękności, ja mam za zadanie, aby klub istniał. Nie chce nawiązywać do tradycji powstawania i upadania klubów w Lublinie. Mam zachować ciągłość istnienia klubu, nie ulegać presji otoczenia, kibiców, instytucji.

Chyba najważniejszą informacją w kontekście nowego sezonu jest pozostanie przy klubie strategicznego sponsora, jakim jest kopalnia Bogdanka.

- Bardzo się cieszymy, jesteśmy w planach marketingowych tak dużej firmy i nie wyobrażam sobie na ten moment istnienia klubu bez Bogdanki, wydaje mi się, że w kolejnym sezonie byłoby to nierealne, dla nas z jednej strony wielką wartością jest wkład finansowy, a z drugiej strony obecność tak zacnego sponsora, bo buduje to wiarygodność klubu. Jesteśmy także wdzięczni, że prezydent Krzysztof Żuk mocno promuje i buduje lubelski sport, jest to dla nas istotne, że możemy mieć takich partnerów.

Jak już pan powiedział, w sezonie 2014 w pierwszej lidze znajdzie się trójka spadkowiczów z Enea Ekstraligi, tak więc poziom na jej zapleczu znacznie się podniesie. Czy mimo wszystko Lubelski Węgiel KMŻ będzie ponownie dążył do tego, aby znaleźć się w najlepszej czwórce?

- Pierwsza czwórka na sezon 2014 to minimum, wiemy jakich będziemy mieli przeciwników, chcemy z nimi mocno powalczyć, po to były te wszystkie działania w sezonie 2013, abyśmy w zdrowej sytuacji mogli rywalizować w kolejnym sezonie jak równy z równym, a więc zrobimy wszystko, aby osiągnąć jak najwyższy cel w następnym roku.

Sezon 2013 już się zakończył i trzeba myśleć o kontraktach na nowy sezon. Czy zarząd ma już upatrzonych konkretnych zawodników do składu na rok 2014?

- Oczywiście taka lista istnieje na podstawie obserwacji zeszłorocznych i tegorocznych, pan trener ma swoje typy, zarząd ma swoje. Nasza lista życzeń to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przymiarki do sezonu 2014 rozpoczęliśmy dawno, bo sezon kontraktowania będzie bardzo krótki.

Od kilku lat sporą część składu Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin stanowią zawodnicy pochodzący z Podkarpacia. W 2014 r. na zaplecze Ekstraligi spadła PGE Marma Rzeszów. Czy nie obawia się pan, że część z nich będzie chciała powrócić do swojego macierzystego zespołu?

- Zdajemy sobie sprawę z takich zagrożeń, co roku zmienia się sytuacja rynkowa, do niej musimy się dostosować i reagować. W tym roku Rzeszów spadł do pierwszej ligi, pojawiło się takie zagrożenie. Bierzemy pod uwagę, że część zawodników może wrócić do swojego rodzinnego miasta, ale to nie jest wcale takie proste, bo są różne sprawy, które mogą o tym decydować, inna może być polityka klubu rzeszowskiego. Wierzę, że znajdziemy takie rozwiązanie, które spowoduje, że klub będzie walczył o najwyższe cele w sezonie 2014.

Maciej Kuciapa może być jednym z tych zawodników, który powróci do swojego macierzystego klubu Maciej Kuciapa może być jednym z tych zawodników, który powróci do swojego macierzystego klubu

W Lublinie w końcu doczekano się wychowanka, którym jest Oskar Bober, a od nowego sezonu będzie już mógł startować w lidze. Rozumiem, że jest pan zainteresowany jego startami w zespole i jeśli podpisze kontrakt to czego będzie pan od niego oczekiwał w nowym sezonie?

- Oczywiście wiążemy z nim przyszłość, Oskar jest wychowankiem naszego klubu, nie chcemy aby wkład jego rodziców i trenera poszedł na marne. Natomiast w sezonie 2014, nie chciałbym na barki Oskara nakładać zbyt wielkich obciążeń, pamiętajmy, że on jeszcze nie odjechał ani jednego ligowego meczu. On musi poznać tą rzeczywistość ligową, aby mógł się harmonijnie rozwijać. Zrazi się jeśli będziemy naciskać na niego, aby zdobywał konkretną liczbę punktów. Ja mu życzę jak najlepiej, ale nie może być podstawowym juniorem, bo nie ma jeszcze takich umiejętności.

Drugi sezon szkoleniowcem ekipy znad Bystrzycy jest Marian Wardzała. Czy zarząd jest zainteresowany dalszą współpracą z nim na kolejny rok?

- Trener wkrótce wraca ze Stanów Zjednoczonych i będziemy rozmawiać, mam nadzieję, że po tym wypoczynku w gronie rodzinnym podejmie rękawicę i będziemy wspólnie cieszyć się sezonem 2014. Cały zarząd i kibice doceniają pracę pana Mariana, naprawdę pracuje nam się znakomicie i chciałbym abyśmy wspólnie pracowali w następnych latach.

Kibice w Lublinie zniesmaczeni rundą finałową z sezonu 2013 czekali już właściwie na jedną imprezę, Polska-Mistrzowie Świata. Była to pewnego rodzaju rekompensata za drugą część sezonu. Jak pan oceni organizację meczu przez fundację Best Speedway Promotion?

- Impreza osiągnęła wielki sukces organizacyjny i sportowy, to była największa impreza żużlowa od lat dziewięćdziesiątych. Panowie z Best Speedway Promotion zorganizowali to znakomicie, nadkomplet publiczności oglądał te zawody. Skala nazwisk ściągnęła kolejne osoby. Cieszę się, że w jakimś tam stopniu mogłem być pomocny. Był to olbrzymi sukces organizacyjny i sportowy. Jestem pod wrażeniem tego spotkania podobnie jak każdy kto na nim był. Wiemy jak wielki jest potencjał speedway’a w Lublinie.

21 i 22 października w Grudziądzu odbyło się spotkanie przedstawicieli I i II ligi, rozmawialiście dużo m.in. o KSM czy nazwie lig. Czy jest pan zadowolony z podjętych decyzji na tym zgromadzeniu?

- Zabrakło według mnie rozmów na tematy najważniejsze, czyli sprawy organizacyjno – finansowe, bo jednakowe kevlary czy nazwa ligi to są sprawy drugorzędne. Natomiast pierwszorzędnymi są sprawy finansowe, bo jak wiemy problemem polskiego żużla jest brak pieniędzy, a tak naprawdę ta jego wirtualność, bo polski speedway stoi na kredycie. Wszelkie inne sprawy są sprawami pochodnymi. Władze problem dostrzegają, ale mają inne podejście do tej sytuacji. Odpowiedzią na to, że kluby mają problemy finansowe jest wprowadzenie nowego instrumentu czyli licencji nadzorowanej, która ma umożliwić funkcjonowanie klubu w warunkach braku możliwości spłaty zadłużenia. Ja oczekiwałem wręcz przeciwnego działania, bo widzę to trochę inaczej. Przystępuje do rozgrywek jako klub i podpisuje deklaracje, że będę podlegał jurysdykcji i prawu jakie ustanowi PZM, a ja jako klub oczekuje, że główny organizator zabawy będzie nadzorował te wszystkie działania ligi, w ten sposób by było sprawiedliwie abyśmy mogli spełniać jednakowe warunki tej gry. Niestety, widzimy tą pomoc dla polskiego speedway’a w odmienny wręcz sposób. Wprowadzono ten zapis aby ratować te kluby, które są zadłużone liczą one na to, że poprzez proces naprawczy ta sytuacja się zmieni. Najgorsze jest to, że nie ma wytycznych jak prowadzić postępowanie w sytuacji licencji nadzorowanej. Wszystko będzie subiektywne i nie będzie to w żaden sposób podlegało kontroli. PZM będzie mógł sam podejmować decyzje nie tłumacząc się w żaden sposób i dlaczego. Według mnie pójdziemy w odwrotnym kierunku, że zadłużenia wzrosną. Byłem także przeciwny nazewnictwu lig. Ja wiem, że niektóre kluby liczą na to, że jako "pierwszoligowe" kluby będą mogły pozyskać większe środki z reklam, ale co będzie jeśli się sponsor zapyta, który to jest poziom rozgrywek? Jak dla mnie jest to oszukiwanie sponsorów i jestem przeciwny tym działaniom, ale nie mam niestety na to wpływu.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×