O zaproszeniu Ivana Maugera, potrąceniu przez Kużdżała i skradzionym samochodzie - rozmowa z Mirosławem Cierniakiem

Paweł Kwiek
Paweł Kwiek
Gdybyś mógł cofnąć czas i zmienić coś w swojej karierze, to co by to było?

- Patrząc z perspektywy czasu, to wszystkie decyzje i wybory jakich dokonywałem podczas swojej kariery były przemyślane i w danym momencie słuszne. Na pewno jednak nigdy więcej nie zaparkowałbym samochodu z całym sprzętem pod centrum handlowym Plaza w Krakowie. To właśnie tam zostało mi skradzione auto z całym moim żużlowym dobytkiem. To było dla mnie bardzo przykre przeżycie. Nigdy tego sprzętu nie odzyskałem, a trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że kiedyś nie było nas stać na kilka kompletów motocykli.

Jeżeli miałbyś porównać żużel którego byłeś częścią do tego, który jest obecnie, to co twoim zdaniem najbardziej się zmieniło na przestrzeni lat?

- Tych zmian jest sporo. Na pewno poprawiło się bezpieczeństwo na torach. Kiedyś nie było przecież dmuchanych band. To eliminuje wiele groźnych kontuzji. Jest też zegar, który odmierza czas dwóch minut. To daje zawodnikom komfort psychiczny przed startem. Zmieniły się również opony, które są do dyspozycji zawodników. Dzisiaj zawodnik ma nieograniczoną liczbę opon na zawody. Kiedyś natomiast do dyspozycji była tylko jedna opona na całe zawody. Nie da się ukryć, że są także zmiany, które niekoniecznie są pozytywne. Na minus na pewno zasługują ciągłe zmiany w przepisach. Praktycznie co sezon wymyślane są kolejne punkty, które tak naprawdę komplikują tę dyscyplinę sportu.
 Lubliana (Słowenia) - eliminacje do Grand Prix, rok 1995  Lubliana (Słowenia) - eliminacje do Grand Prix, rok 1995
Kiedyś w grę nie wchodziły tak duże pieniądze jak obecnie. Dzisiaj zawodnicy mogą sobie pozwolić na bardziej wykwintne życie, niż ci którzy startowali dziesięć czy piętnaście lat temu.

- Zdecydowanie tak. To dobrze, że pieniądze są teraz większe. Dzięki nim zawodnicy mogą się rozwijać i rozbudowywać swoje teamy. Środki finansowe w sporcie motorowym są bardzo ważnym elementem. Bez nich nie da się osiągnąć znaczących sukcesów. Tak jak wcześniej wspomniałem, dziesięć czy piętnaście lat temu potrzebna była tylko jedna opona na zawody. Żużlowcy ze światowej czołówki mieli jednego mechanika. Jeśli ktoś miał dwóch, to było coś! Na co dzień zawodnicy krajowi nie zatrudniali natomiast nikogo do pomocy. Starali się większość prac przy motorach wykonywać samemu. Oczywiście na zawody musieli już mieć kogoś, kto im pomoże. W dzisiejszych czasach zawodnik dysponuje minimum dwoma lub trzema mechanikami, którzy są do jego dyspozycji przez dwanaście miesięcy. Do tego dochodzi manager i tak wygląda dzisiejszy team. Trzeba przyznać, że kilkanaście i kilkadziesiąt lat temu zawodnicy jeździli bardziej dla pasji. Generalnie więcej było żużla w żużlu.

Twoja pasja do żużla trwa. Przekazujesz swoją wiedzę młodym adeptom. Pomagałeś także niedawno Jakubowi Jamrogowi.

- Nadal żyję tym sportem i staram się uczestniczyć w różnych jego gałęziach. Sezon 2012 był dla Kuby Jamroga wielkim wyzwaniem, a zarazem być albo nie być w tym sporcie. Miał długą przerwę w startach, która spowodowana była kontuzją. Do tego tarnowski zespół bardzo się wzmocnił i doszło kilku znaczących zawodników. Ja natomiast zostałem zatrudniony w klubie tylko do dyspozycji Kuby. Rok 2012 i nasza współpraca pokazała, że warto w niektórych przypadkach zastosować taki układ. Wspomniany sezon był bardzo udany dla tego zawodnika. No i oczywiście finał ligi, w którym Kuba pokazał klasę. Nasza współpraca po sezonie zakończyła się ponieważ ja w tej chwili cały swój czas poświęcam na prowadzenie UKS Jaskółki i nie ma możliwości na pogodzenie tych dwóch przedsięwzięć. Liczę na to, że Kuba jeszcze w swojej karierze będzie miał taki sezon. Trzymam za niego kciuki.

Gdybyś mógł dzisiaj zmienić coś w speedway’u, to co by to było?

- Speedway jest bardzo prostym sportem i na pewno szedł bym w tę stronę. Krótko mówiąc - starałbym się upraszczać. Nasze władze idą niestety w przeciwnym kierunku. Komplikacji jest coraz więcej. Są na przykład żółte i czerwone kartki. Jeśli wystartuje się za szybko, karze się zawodników powtórzeniem startu w pełnej obsadzie. Niekoniecznie są to "kradzieże" momentu wyjścia spod taśmy, tylko odpowiednie wstrzelenie się. Nie jestem także zwolennikiem komisarzy torów. To jest chyba troszeczkę sztuczny twór. Przykładów można by jeszcze kilka wymienić. Idąc tym tokiem myślenia, za dwa lub trzy lata będą sędziowie wirażowi, którzy będą pomagać sędziemu głównemu w podejmowaniu decyzji. W sporcie żużlowym trzeba iść w stronę przejrzystych i prostych rozwiązań. Wyjdzie to na dobre zawodnikom, kibicom i władzom.
Norwegia (Elgane) - finał MIMŚ, rok 1994 Norwegia (Elgane) - finał MIMŚ, rok 1994
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×