Tai Woffinden - fascynująca droga na szczyt. Druga część opowieści Tomasza Lorka

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek
Kiedy tylko pojawiły się plotki o tym, że Tai może otrzymać stałą kartę na występy w GP 2013, Woffinden spytał Petera Adamsa o opinię. Kwestia, która nurtowała Woffindena: czy warto przyjąć zaproszenie do cyklu i czy Peter będzie w stanie pomóc mu podczas walki o tytuł mistrza świata? Adams jest człowiekiem, który nie rzuca słów na wiatr, chciał dogłębnej analizy, więc zaproponował rzeczową dyskusję w pubie. - Nie buduję muru wokół naszej rozmowy. Nie traktuję tego jako sekretu. Powiedziałem Taiowi, że jeśli chce być mistrzem świata, musi zadbać o sprzęt i mechaników. Niezawodność sprzętu to podstawa w walce o najwyższe laury. W tym departamencie Tai jest wyjątkowo poukładany. Moim zdaniem "Jacko" (Jacek Trojanowski) jest najlepszy w tej branży. Znam "Jacko" od lat, bo on pracował przed laty dla Pikeja (Petera Karlssona), a potem znalazł angaż u Freddie Lindgrena. Był taki okres kiedy żona Jacka tęskniła za Polską, chciała opuścić Wyspy, więc "Jacko" wrócił do ojczyzny, choć w Anglii wypracował sobie markę świetnego mechanika. Pracował dla polskich zawodników, ale kiedy tylko wyczułem, że można skusić Jacka do szerszej współpracy, szepnąłem o tym na ucho Taiowi – wyznaje Peter.
Któregoś pięknego dnia Adams i Woffinden jechali na zawody ligowe do Ipswich. Adams wiedział, że "Jacko" poszukuje stabilnej posady, więc zaproponował "Woffy’emu", aby zadzwonił do Polaka z trasy. - Tai chwycił za telefon. Przedstawił ofertę Jackowi, a "Jacko" powiedział, że przemyśli temat i da znać. Daliśmy mu przestrzeń, miał dłuższą chwilę do namysłu, po czym zgodził się na pracę z Woffindenem. "Jacko" jest fenomenalnym mechanikiem. Pamiętasz kiedy Tai miał defekt w GP? Nie przypominam sobie takiej sytuacji. "Jacko" dba o sprzęt jak o największy skarb. To perfekcjonista. Poza tym, Tai zawsze dysponował dobrymi silnikami, więc tą sekcję mieliśmy świetnie rozrysowaną – twierdzi menedżer Wolverhampton.

Pozostawała kwestia przygotowania kondycyjnego. Tai wiedział, że musi zapomnieć o przypadkowej konsumpcji w przydrożnym barze. Obiecał, że będzie przestrzegał reżimu, dieta wkroczyła na scenę jako pierwszoplanowy aktor. - Sprzęt i właściwe przygotowanie fizyczne to około 30-40 proc. sukcesu. Reszta tkwi w głowie żużlowca. Tą sferę zarezerwowałem dla siebie. Uczyłem Taia co ma mówić mediom, kiedy otwierać usta, jak ma podróżować jego umysł, o czym ma myśleć przed zawodami, o czym w trakcie i jak relaksować się po GP. Wytłumaczyłem mu, że ma niezbyt otwierać się przed rywalami, bo Tai to szczera dusza, otwarty chłopak, łaknący kontaktu. Przyznał mi rację, że będzie lepiej jeśli przeciwnicy będą mniej wiedzieli o przygotowaniach Taia do sezonu. Powiedział, że będzie mi posłuszny, nauczy się mówić właściwe rzeczy w odpowiednim momencie, więc mając zawarte porozumienie, ruszyliśmy z kopyta do boju – rzekł Peter.

Krąży opinia, że Tai bardzo zmienił się odkąd pieczę nad nim zaczął sprawować Peter. - To nieprawda. Jesteśmy w bliskiej komitywie. Nie zauważyłem drastycznej zmiany w podejściu Taia do życia. To wciąż pogodny, wesoły, bystry chłopak. Może stał się dojrzały, bo często ze mną rozmawia, a ja już nie należę do świata młodzieży. Taki stary piernik ze mnie, więc może i Tai trochę wydoroślał przy mnie! - śmieje się Adams.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×