To był najlepszy wyjazd w moim życiu! - rozmowa z Jakubem Jamrogiem, triumfatorem IM Argentyny

Mateusz Kędzierski
Mateusz Kędzierski
Czy byłeś świadkiem zabawnych sytuacji w Argentynie? Co możesz powiedzieć o Argentyńczykach? Jacy to ludzie?

- Ich życie jest bardzo wesołe, a Argentyńczycy są przyjaźni. Można ich porównać do Włochów, czy Hiszpanów. Poznałem tam wiele osób. Czasami wysyłali mi smsy i pytali co robię, czy się nudzę. Jeśli się nudziłem, to zabierali mnie w różne miejsca. W Polsce ciężko spotkać ludzi, którzy są tak serdeczni. Argentyńczycy są pogodni i szczerze mówiąc, bardzo mi się podoba takie podejście. Chciałbym to wprowadzić do swojego życia. Zabawnych sytuacji było masę. Bardzo często śmialiśmy się, żartowaliśmy, chodziliśmy na zabawy. Ten czas był bardzo dobrze spożytkowany. Nauczyłem się też parę rzeczy o żużlu i o życiu.

Startowałeś głownie na torze w Bahia Blanca. Zapytam o kwestię bezpieczeństwa, bo wszyscy mamy w pamięci tragedię Matiji Duha. Było bezpiecznie?

- Zawodnicy, którzy brali udział w Mistrzostwach nie jeździli zbyt bezpiecznie. Trzeba było uciekać ze startu, żeby żaden z nich nie wjechał ci na plecy. Była tam grupka "ścigantów" takich jak ja, Covatti, Rosjanin (Biesczastnow), Iturre. Przed innymi trzeba było uciekać, bo oni nie byli objeżdżeni, nie mieli zbyt wielu okazji do jazdy. Powiedzmy, że byli to tacy zaawansowani adepci szkółki żużlowej i dość często wyrywało im motocykl spod władzy. Na szczęście nie byli oni zbyt szybcy i nie stanowili aż tak dużego zagrożenia. Jeśli chodzi o nawierzchnię, to była ona wyśmienita - nie było ani dziur, ani kolein. W Bahia Blanca i w każdym innym miejscu tor był przygotowany perfekcyjnie. Słoweniec miał po prostu pecha, nie było wtedy dmuchanych band i uderzył głową w opony. Dmuchane bandy są jedne na całą Argentynę, ale były przewożone na inne tory. Rozmawiałem ze świadkami wypadku i opowiadali jak to wyglądało. Wspominali o szczegółach, o których ja nie wiedziałem, czyli o tym, że Słoweniec miał wcześniej poważny upadek w Europie. Miał problem z kręgami i lekarz zabronił mu jazdy na żużlu. On się uparł i jeździł dalej. Pech chciał, że zaliczył upadek i kręgi znów na tym ucierpiały. Ja powtarzam ich słowa, bo nie znałem tej historii. Zawody w Argentynie zawsze były zabezpieczone karetką. Jak raz jej nie było, to zawody odwołano. Matija Duh po prostu miał pecha. U nas w Europie zawodnicy też ginęli na torze, ale nie zamykano przez to torów i ludzie nadal jeżdżą.
Jakub Jamróg miło będzie wspominał pobyt w Argentynie Jakub Jamróg miło będzie wspominał pobyt w Argentynie
Jak po tym długim czasie za granicą zostałeś przywitany w kraju?

- Narzeczona czekała na mnie na lotnisku. Zrobiła mi żart, bo powiedziała, że się spóźni ze względu na problemy z samochodem. Wyszedłem smutny z samolotu, ale zobaczyłem, że jednak na mnie czeka. Zaskoczyła mnie i przywitała serdecznie, za co jej dziękuję. Mój przyjaciel - Edward Mazur też przywitał mnie na lotnisku. Cała rodzina nie zjechała do Krakowa, bo nie było sensu - do Tarnowa jest rzut beretem. Po 40 minutach byłem już w domu. Rodzina przywitała mnie tortem, który był zaprojektowany w stylu toru żużlowego z flagą Argentyny na środku i napisem „Witaj w domu!”. Przyjęto mnie bardzo ciepło.

Niedługo marzec, czyli pierwsze treningi na torze w Polsce. Czy za sprawą częstej jazdy w Argentynie nie będziesz przetrenowany? Czy już teraz, mimo że jesteś krótko po mistrzostwach, czujesz głód do jazdy w Polsce?

- Nadal czuję głód do jazdy w Polsce. Starty u nas są inne i nie mogę doczekać się wyjazdu na tor na moich ślicznych, nowiutkich motocyklach. Wszystko jest idealnie wypucowane i czeka w warsztacie. Bardzo tęskniłem za dobrze przygotowanym sprzętem, bo w Argentynie wszystko było robione na kolanie. Narzędzia i motocykl nie były idealne, a ja jestem trochę pedantyczny pod tym kątem. Czekam ze zniecierpliwieniem na pierwszy trening, który odjadę na moich motorkach. Nie jestem przetrenowany, bo jedne zawody były organizowane raz na tydzień. Będę chciał płynnie przejść z treningów na mecze. Na pewno nie będę bawił się w nieskończone jazdy próbne, bo nie mam dwudziestu silników, tak jak zawodnicy z Grand Prix i nie muszę tego wszystkiego testować.

Jakie masz plany na najbliższe tygodnie? Wiemy, że w Dzień Kobiet wystartujesz m.in. w Ben Fund Bonanza w Swindon.

- Tak, zgadza się. Potem, 23 marca odjadę zawody w Wolverhampton. W międzyczasie coś może jeszcze dojdzie, bo cały czas szukamy kolejnych turniejów, w których mógłbym wystartować. 27 marca wystąpię w turnieju jubileuszowym Krzysztofa Kasprzaka. Mamy również zaplanowane sparingi. Być może zaliczę też Mistrzostwa Polski Par Klubowych, pod warunkiem, że trener wystawi mnie do składu. Tej jazdy trochę będzie.

Podsumowując rozmowę, czy to były najlepsze wakacje w twoim życiu, oczywiście połączone z pracą - jazdą na żużlu?

- Był to najlepszy wyjazd, który trwał dwa miesiące - przygoda życia. Uważam, że takie wakacje są o wiele lepsze, aniżeli tygodniowy wyjazd do ciepłych krajów, do hotelu w wersji "all inclusive". Żyłem razem z Argentyńczykami, spędzałem z nimi czas i sporo zobaczyłem. Na pewno mogę uznać ten wyjazd za najlepszy do tej pory.

Rozmawiał Mateusz Kędzierski




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy jesteś zaskoczony wygraną Jakuba Jamroga w IM Argentyny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×