Włókniarz oczami Artura Sukiennika

Damian Gapiński
Damian Gapiński
Miasto i sponsorzy

- Sponsorzy jacy są, tacy są. Porażką był nasz zarząd. Prezes nie potrafił pojechać na spotkanie do Warszawy z potencjalnym sponsorem. Mizgalski i Kowalski to była największa porażka Włókniarza, bo oni wiedzieli, że za każdym razem, gdy będzie brakować, KJG wyłoży kasę, i co będzie brakować to dołoży.

Ludzie, którzy byli blisko Włókniarza tak naprawdę robili więcej żeby go zniszczyć niż wyprowadzić na prostą. Jeszcze przy okazji każdy chciał przy Włókniarzu zarobić, bo tacy właśnie ludzie poklepywali mnie i gromadzili się przy Włókniarzu, albo żeby uzyskać karnety albo wejściówki... Zapraszali na jakąś śmieszną kiełbasę, kaszankę z grilla czy napić się piwa. To jest żenada. Tacy ludzie obiecywali umowy, sponsoring, tylko żeby sezon obleciał i żeby oni się troszkę podlansowali na meczach. I to cała filozofia.

Gdyby miasto oddało półtora miliona, to by było. Byli kiedyś u mnie w domu i prosili "Artur jeszcze raz pomóż i uratuj", ale ja mówię: co znowu mam wyłożyć milion czy dwa? A było ze 2.400 do wyłożenia, powiedziałem "nie".

Wcześniej włodarze zapraszali, obiecywali, klepali na meczu, a później z niczego się nie wywiązali. Ja nie miałem wtedy żadnych korzyści prywatnych, ani dla firmy KJG.

Ja tylko chciałem dla dobra Włókniarza, żeby co miasto wygospodarowało, wygenerowało, żeby to dawało, nic więcej. A najbardziej chodziło mi o zwrot nakładów, bo zastanowilibyśmy się nad inwestycjami na terenie obiektu. Uzgodnienia były Winiarski - Marszałek. Gdyby nie zapewnienie od Irka, który mówił, że ustalali z Marszałkiem...

Szeptali sobie, że wszystko będzie załatwione, że wszystko będzie pokryte. Tak samo jak z bramkami kołowrotkami. Rozmawiałem o tym z prezydentami u Matyjaszczyka, zapytał: "ile"? Ja załatwiłem firmę, która za 400 tysięcy złotych chciała wziąć w barterze reklamy na Włókniarzu, a 600 tysięcy trzeba było im zapłacić gotówką. Mielibyśmy około 20 bramek za około 1 milion złotych, czyli jedna kosztowałaby około 46 tysięcy. A tak naprawdę mielibyśmy dodatkowo około 6 - 7 w gratisie. Oczywiście Włókniarz dałby miejsca reklamowe na stadionie tej firmie z Krakowa. Poszedłem do prezydenta i powiedziałem, że potrzebnych jest 600 tysięcy złotych na te bramki i wtedy stadion będzie w pełni wyposażony w kołowrotki. Prezydent powiedział, że "wszystko będzie dobrze, podejmiemy tę sprawę, nie ma problemu". Za miesiąc sprawy jakby nie było. Pisał sobie prezydent co, kiedy trzeba zrobić, komu... i wszystko wie pani jak wyszło. Zresztą prezydentem Matyjaszczykiem interesują się różni ludzie i różne instytucje.

Wina

- Wina leży po stronie nieudolnego zarządu Włókniarza i zawodników, Walaska i Łaguty. Ja mam wrażenie, że wszyscy chcieli mnie wykorzystać, pijawki jedne. Oni się bawią tym co robią, bo niczego innego nie umieją robić, bo niejeden to analfabeta, co nie umie się nawet podpisać, a na żużlu jeździ, bo tu niewiele trzeba. I do tego dużo zarabiają i jeszcze są nieuczciwi w stosunku do klubu, bo to oni wpędzają kluby w takie kłopoty finansowe. Dla przykładu weźmy Łagutę. Chciała go wziąć Zielona Góra. KJG przebiło ją cenowo, dostał o 50 tysięcy euro więcej niż proponowali inni i za punkty też miał więcej. więc został w Częstochowie. Wtedy kochał Częstochowę, kochał sponsora KJG, kochał wszystko, kibiców też i... szybko się odkochał. To jest takie obłudne. Trudno sobie zdobywać miłość zawodnika za pieniądze.

Przyszłość

- A niech mi pani powie co zrobiło miasto, by pomóc teraz stowarzyszeniu w tej sprawie? Wiem, że być może będzie jakaś interwencja. Oczywiście, że stowarzyszenie nie musi spłacać długów spółki. Spółka ma w tej chwili ogłoszoną upadłość układową. Spółka ma z tego, co tak na szybko wyliczyłem: z giełdy, gdyby nie było zabrane, to do końca roku byłoby jakieś 500 tysięcy złotych, 350 tysięcy jest u komornika w Gdańsku zabezpieczonych, dopóki nadzorca sądowy tego nie zwolni i to są też pieniądze, które idą na spłatę długów, czyli 850 tysięcy. Gdyby miasto podeszło do tych naszych roszczeń... A myśmy ugodową sprawę złożyli do sądu, ale oni się nie stawili i będzie z tego sądowa rozprawa. Po pierwsze, że miasto wypowiedziało umowę, a po drugie miasto nie zwróciło nakładów poniesionych przez spółkę. Tylko że w mieście robi się inne interesy, ale już jest opanowana Częstochowa przez Matyjaszczyka i przez tą całą ich sitwę, że nie wiem czy coś się da zrobić, może za cztery lata ludzie przejrzą na oczy.

Fiasko

- Miasto zagrało jak zawsze; prezydent i wiceprezydent nie dotrzymali słowa. Prawda jest też taka, że mogłem się temu bliżej przyjrzeć, a potem było już za późno. A na koniec jeszcze zawodnicy dołożyli, żeby zniechęcić nas do tego, że nie warto tyle było wkładać wysiłku. Dziś wiem, że żużel nie jest dziedziną sportu, w której chciałbym się reklamować. Nie jest czystym sportem.

- Ja teraz mówiąc to Pani powiedziałem prawdę, ja nic nie dołożyłem od siebie ani niczego nie przekręciłem. Taka jest prawda. A jak chcą mnie obrażać, to niech przyjdą i obrażą mnie osobiście.

Źródło: Tygodnik Regionalny 7 dni

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×