Jerzy Szczakiel - Andrzej Wyglenda duet na magnes
Od początku turnieju zarysowała się przewaga Polski i Nowej Zelandii nad resztą stawki. Obie pary niemal z automatu podwójnie pokonywały przeciwników. Bardzo ważne w końcowym rozrachunku było zwycięstwo Polaków nad Szwedami. Para Anders Michanek - Bernt Persson była bardzo mocna. Obaj jeździli znakomicie technicznie i nie przebierali w środkach w trakcie walki na torze. W tej sytuacji najlepszym wyjściem było wygrać start i uciekać do przodu nie wdając się w torowe przepychani z bardziej objedzonymi rywalami na torach całego świata. - To był nasz drugi wyścig, a Szwedów pierwszy. Wykorzystaliśmy szansę, że byliśmy lepiej spasowani do toru. Ponadto zeszła z nas trochę trema po pierwszym wyścigu. Dla szwedzkiej pary był to pierwszy zapoznawczy wyścig z torem. Wykorzystaliśmy ten fakt i zaskoczyliśmy przeciwników. Gdy się zorientowali byliśmy już na czele - relacjonuje Szczakiel. Zanim doszło do decydującego wyścigu pomiędzy gospodarzami turnieju, a Nową Zelandią, ci drudzy zgubili jeden punkt na Szwedach.
- W tym układzie do złota wystarczał nam remis - zaznacza Wygledna - Pojedynek z mega mocnym i doświadczonym duetem Briggs - Mauger miał być naszym przedostatnim występem. Do tej pory wszystko wgrywaliśmy w stosunku 5:1. Zaś w ostatnim biegu czekała nas formalność z Austriakami - dodaje.
- W pierwszych dwóch startach nie wychodziłem najlepiej ze startu i musiałem nadrabiać na dystansie. W tym biegu wiedziałem, że ta sztuczka już nie przejdzie i sprawę tytułu trzeba rozstrzygnąć po starcie na pierwszym łuku - mówi Szczakiel. - Plan był prosty: obaj nie mogliśmy dać się zamknąć rywalowi po swojej prawej ręce - opowiada rybniczanin, który do tego biegu podjechał na pierwsze pole startowe. Dalej Briggs, Szczakiel i Mauger. Tak też się stało. Po starcie cała czwórka niemal równocześnie dopadła pierwszego łuku wypychając się wzajemnie. Pierwszemu miejsca zabrakło Maugerowi i trzykrotny mistrza świata odpuścił. Szczakiel ani na moment nie przymknął manetki gazu i tuż po samym płocie zrównał się z drugim jadącym Briggsem. Walka trwała całe okrążenie i w końcu opolanin przedarł się za plecy Wyglendy. - Briggs kąsał do końca, ale obroniłem się. Zwycięstwo nad taką parą, to było wtedy coś wielkiego. Wszyscy byli niezmiernie uradowali, a my tego dnia jeździliśmy z Andrzejem jak przyklejeni do siebie przy pomocy magnesu - wspomina mistrz świata z 1973 roku. Najniższy stopień podium zajęła Szwecja. Dalej Czechosłowacja, Szkocja, Jugosławia i Austria.
Pasjonujący żużel
- Polscy żużlowcy mistrzami świata! Tytuł wywalczyli w nienotowanym dotąd stylu. Jako pierwsi pokonali wszystkich rywali w stosunku 5:1, osiągając przy tym na mecie każdorazowo przewagę co najmniej dwudziestu metrów... - pisał katowicki "Sport". Okazało się, że był to jedyny tytuł mistrzowski dla Polski w 24-letniej historii parowych rozgrywek. Polscy żużlowcy wyraźnie tracili dystans do najlepszych. Dużym osiągnięciem było zajęcie miejsca na pudle. - Panowały zupełnie inne czasy, inne układy. Jeden załatwiał sprawy przy pomocy drugiego. Człowiek nie powinien słuchać działaczy. Zważać na ich sugestie, prośby, wskazówki. Należało bardziej odizolować się od tej sfery - wspomina Szczakiel. - Mimo wszystko wydaje mi się, że starsi kibice mają co wspominać. Walka na torze była bardziej zacięta, ostra, a wyścigi emocjonujące. Tory wymagały od jeźdźca wyższych umiejętności. Pozostaje jeszcze kwestia wyglądu żużlowca i motocykla. Rogata kierownica, większy huk wydobywający się z rury nieuzbrojonej w tłumik. Byliśmy odziani w jednakowe czarne błyszczące skóry, buty prezentowały się w całej krasie, a nie jak obecnie przykrywane są przez nogawki. Wszystko sprawiało, że żużel kibiców pasjonował - kończy Szczakiel.
Grzegorz Drozd
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>