Część klubów przed sezonem zagrała w pokera - rozmowa z Wojciechem Stępniewskim

Damian Gapiński
Damian Gapiński
Autor tych słów Józef Dworakowski przyznał, że to był jego błąd i chciał, aby powrócono do wcześniejszego układu, w którym kluby miały więcej do powiedzenia.

- W tym momencie dochodzimy do kwestii odpowiedzialności. Jeżeli podjęto taką, a nie inną decyzję, to jej się trzymamy. To nie może funkcjonować w ten sposób, że dzisiaj ktoś mówi A, a jutro B i musimy nagle wszystko odwrócić do góry nogami.

Nie chodzi o przewracanie wszystkiego do góry nogami, ale o wyciąganie wniosków z popełnionych błędów.

- Ja nie widzę popełnionych błędów. Poza tym proszę pamiętać, że kluby mają wpływ na to co się dzieje od A do Z. Na platformach komunikacyjnych PGE Ekstraligi zapadają decyzje przy udziale przedstawicieli wszystkich klubów. W zakresie podziału pieniędzy to kluby podejmują decyzje, a jaki sposób są one dzielone.

Ale wystarczy sprzeciw PZM, który ma większość udziałów i dana propozycja będzie zablokowana.

- Ale PZM niczego nie zamierza blokować. Jedynym wyjątkiem jest Regulamin Sportu Żużlowego. Zapowiedzieliśmy, że nie będzie on zmieniany przez trzy lata i tego się trzymamy. Nie może być tak, że ktoś w jednym sezonie uznaje szkolenie młodzieży za ważne, a już rok później chciałby zrezygnować z polskich juniorów. O finansach decydują kluby. Od momentu, kiedy ograniczyliśmy krąg osób, które znają oferty od telewizji czy od sponsorów, to liga zyskała dużo więcej. Dyskrecja w tym zakresie jest bardzo istotna. Nowe umowy gwarantują, że już w przyszłym roku mistrz Polski uzyska około 1,5 miliona złotych. Przy założeniu, że budżety klubów wynoszą 7-8 milionów to jest to duży wkład. Natomiast o tym, w jaki sposób będą dzielone pieniądze, również decydują kluby.

Jakie będą kolejne działania, aby te wpływy do budżetu ligi były jeszcze większe?

- Podpisaliśmy kilkuletnie umowy z telewizją i sponsorem tytularnym. To główne prawa będące w ręku PGE Ekstraligi. Tak jak wspomniałem, ten wkład w budżety klubów na najwyższym poziomie wynosi w tej chwili około 20 procent. Przypomnę, że jeszcze cztery lata temu mówiliśmy o pieniądzach na poziomie 300 tysięcy złotych.

Od dłuższego czasu zauważalna jest duża różnica sportowa i finansowa pomiędzy poszczególnymi ligami. Nie niepokoi pana fakt, że kluby wchodzące z I ligi w większości przypadków mają problemy z odnalezieniem się w nowych realiach i balansują na poziomie obu lig?

- Wszystko zależy od tego, na ile dany klub organizacyjnie był przygotowany na ten awans. Przykłady ostatnich lat pokazują, że niejednokrotnie mimo posiadania odpowiedniego budżetu, kluby nie były organizacyjnie przygotowane na jazdę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie zatrudniały właściwej liczby osób, które tworzyły struktury i podwaliny do silnego organizacyjnie podmiotu. Tutaj można podać jako pozytywny przykład Stal Gorzów. Ten klub w momencie awansu z I ligi już posiadał około stu sponsorów. Właściwa organizacja w klubie plus możliwość organizacji imprez rangi Grand Prix czy DPŚ spowodowała, że dzisiaj klub zmierza we właściwym kierunku. Ma odpowiednich ludzi w dziale marketingu. Jestem przekonany, że nawet bez możliwości organizacji Grand Prix Gorzów sobie poradzi, bo będzie w stanie pozyskiwać pieniądze z innych źródeł. Takiej organizacji w wielu klubach zabrakło. Bardzo często wchodząc do PGE Ekstraligi musieli wszystko budować od początku i stąd wzięły się ich problemy.

Dobrze wiemy, że są ośrodki w Polsce, które nigdy nie zorganizują turnieju rangi Grand Prix, ani nie pojadą w wyższej lidze, jeżeli nie pojawi się bogaty sponsor lub prezes z odpowiednio grubym portfelem. Piłkarska Premier League przeznaczy w perspektywie kilku lat miliard funtów na wsparcie klubów z niższych lig i program rozwoju młodzieży. Czy również planujecie wprowadzić takie rozwiązania?

- To jest na pewno dobry pomysł. Wrócę jednak do tego, co odpowiedziałem na pytanie dotyczące podziału pieniędzy. O wszystkim decydują kluby. Jeżeli stwierdzą one, że na przykład 20 procent z ogólnej puli zostanie przeznaczone na szkolenie młodzieży, to tak będzie, bo na to mają wpływ tylko i wyłącznie kluby. Oczywiście w granicach demokracji i głosu, który im przysługuje, a nie w kategoriach szantażu, czy zniewolenia niektórych osób.

Niepokoi pana fakt, że II liga będzie w tym roku kadłubowa głównie ze względu na problemy, które mieli byli ekstraligowcy?

- Chylę czoła przed panem Zdunkiem, że wyłożył własne pieniądze i doszedł do porozumienia z zawodnikami. Szkoda tylko tej opery mydlanej trwającej kilka miesięcy. Być może myślano, że PZM ugnie się w tym zakresie pod naciskiem. Tak się nie stało. Sytuacja w Częstochowie jest jeszcze bardziej skomplikowana, ale mam nadzieję, że w kolejnym sezonie zespół Włókniarza ponownie wystartuje w rozgrywkach ligowych.
Prezes Ekstraligi Żużlowej - Wojciech Stępniewski Prezes Ekstraligi Żużlowej - Wojciech Stępniewski
Po odebraniu licencji dla Włókniarza i Wybrzeża Ekstraliga Żużlowa rozpisała konkurs na miejsce w lidze, który mógł wygrać tylko GKM Grudziądz. Czy nie warto zatem pomyśleć o zamknięciu ligi i zapraszania do niej tylko sprawdzonych i stabilnych podmiotów?

- Myślę, że to słowo zamknięta bardzo źle działa i na kibiców i działaczy, choć de facto oznacza ona otwarcie na wszystkie kluby, które są w stanie spełnić określone kryteria. Ja bym właśnie dążył w tym kierunku, aby podwyższać wymogi i wytyczne, które kluby startujące w PGE Ekstralidze będą musiały spełniać. Jeżeli tak się stanie, to będziemy mogli mówić o mocnej selekcji podmiotów nadających się do startów w najsilniejszej lidze świata.

Rozmawiał Damian Gapiński




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×