Oni nie dali się kontuzjom. Wrócili wbrew logice!

 Redakcja
Redakcja
Fot. Wojtek Szabelski/PAP

Todd Wiltshire 

Urodzony pod koniec lat 60. ubiegłego wieku Australijczyk swoją poważną przygodę z żużlem rozpoczął w wieku 18 lat na Wyspach Brytyjskich. Nad Wisłą pojawił się w 1991 roku i przywdział barwy Włókniarza Częstochowa.

Wiltshire od początku imponował skutecznością. Był członkiem rewelacyjnej reprezentacji Australii poskładanej przez legendarnego Neila Streeta, która w latach 1999 - 2002 trzy razy zdobywała tytuł najlepszej drużyny narodowej na świecie. Mało brakowało, a w ogóle by do niej nie dołączył.

Jego kariera została przystopowana przez bardzo poważny upadek na początku 1992 roku. Wówczas reprezentant Australii na torze w swojej ojczyźnie uczestniczył w przykrym karambolu. Jego skutki były dla niego makabryczne. U Wiltshire'a stwierdzono poważne urazy kręgosłupa. Wydawało się, że to koniec kariery dobrze zapowiadającego się "Kangura".

Z każdą godziną spędzoną na rehabilitacji Wiltshire wracał do zdrowia. Pozostał przy żużlu i postanowił być menedżerem Marvyna Coxa. Pewnego dnia jednak miłość do szybkości przezwyciężyła racjonalne myślenie. Z dnia na dzień porzucił wszystko, w czym odnajdywał się po kontuzji - prasie, telewizji. Sprzedał dom i wraz z całą rodziną przeniósł do Niemiec. Jego wybór padł na naszych zachodnich sąsiadów, bowiem nikt na Wyspach Brytyjskich nie chciał obdarzyć go zaufaniem. Tymczasem po 5 latach przerwy Todd Wiltshire wznowił swoją karierę! A sposób, w jaki to uczynił, jest po prostu fantastyczny.

Wiltshire nie zamierzał ulegnąć słabościom. Do ścigania od feralnej kraksy wrócił dopiero w 1997 roku, a już dwa lata później sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Australii. Jeźdźcowi rodem z Antypodów ciągle było jednak mało, stale piął się w górę. Finalnie został pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix i rywalizował o najcenniejsze trofeum na świecie. Karierę zakończył na początku bieżącego tysiąclecia. Kilkanaście lat po dramatycznej kontuzji. Zrobił to na swoich zasadach, a nie według narzuconego mu z góry chciejstwa losu.

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (23)
  • teknokiller Zgłoś komentarz
    No kurcze jak już słyszę o tylu wózkach inwalidzkich to może powoli trzeba by zrobić nową dyscyplinę,liga. ŻUŻEL NA WÓZKACH INWALIDZKICH. Dla byłych żużlowców ,którzy zawsze nimi
    Czytaj całość
    będą zawsze jakaś adrenalina.Po prostu w każdej dziedzinie życia można załapać się na wózek inwalidzki lub pochówek.I już o tym pisano ,śpiewano ,przypominano.
    • Dumny Polak Zgłoś komentarz
      E Panie redaktor a o KAROLU ZĄBIKU to już nikt nie pamięta ?!
      • kicol95 Zgłoś komentarz
        Todd Wiltshire pamiętam jak awansował do GP wygrywając ówczesny finał interkontynentalny i w swoim debiucie w Pradze zajął 4 miejsce a w następnym turnieju był 3 wspaniały zawodnik,który pomimo koszmarnej kontuzji wrócił i jeździł na bardzo wysokim poziomie.
        • sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
          Zawodnik startujący na torze żużlowym jest twardzielem.Powyżej są podane zawodnicy po ciężkich kontuzjach i nadal bawi się w tym sporcie,Adrenalina robi swoje ,Zawodnik na emeryturze
          Czytaj całość
          wieku powyżej 60 odczuwa wszystkie urazy jakie zaznał na torze podczas czynnej jazdy,
          • HDZapora Zgłoś komentarz
            A za Kapałą stoi Zdzisław Waliński
            • W i W Zgłoś komentarz
              kilka przypadków jest pominiętych są tylko ,,wybrańcy" jak to zwykle bywa,należy pamiętać o wszystkich,którzy stracili zdrowie na zawsze....
              • Sylwester Niedziela Zgłoś komentarz
                brakuje tu Roberta Dadosa .
                • Colly626 Zgłoś komentarz
                  To bardzo miłe, że zaistniał taki artykuł, ponieważ o wielu wydarzeniach w nim ujętych nie miałam pojęcia. Aż łza się w oku kręci.. Żużlowcy są niebywali. Ich siła, determinacja
                  Czytaj całość
                  jest imponująca. Właśnie dlatego kocham ten sport. Daje mi możliwość oglądania na torze osoby, które zwalczają swoje słabości, pokazują, że wszystko jest możliwe no i są po prostu wielcy! Aż trudno uwierzyć, że tak wielu z wymienionych wyżej żużlowców, mimo przykrego losu powiedziało NIE i stawiło czoło temu, co ich spotkało. Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele ich to kosztowało! Wygrali walkę, najtrudniejszą w życiu. Opuścili tor na własnych warunkach. To cudowne. Mam nadzieję, że tak będzie i z tymi, którzy niedawno zostali skazani na tę samą, bądź jeszcze trudniejszą walkę. Powodzenia!
                  • anty stolik Zgłoś komentarz
                    szacun dla twardzieli żużlowców
                    • mecenas z Rzeszowa Zgłoś komentarz
                      yo gabba gabba
                      • lukim81 Zgłoś komentarz
                        Co prawda tylko na jeden mecz przeciwko Stali Gorzów na zakończenie sezonu 1993 powrócił Maciej Jaworek po urazie kręgosłupa jaki doznał w marcowym sparingu przeciwko Unii Leszno (w
                        Czytaj całość
                        karambolu leżała cała czwórka).By zakończyć na dobre karierę.
                        • M70 Zgłoś komentarz
                          Bracia Drymlowie, obaj mieli koszmarne kontuzje, Ales otarł się przecież o śmierć. A obaj mogli zrobić wiele dla czeskiego żużla. Jancarz miał jeszcze jedną paskudną kontuzję, która
                          Czytaj całość
                          w zasadzie zakończyła jego karierę podczas test-meczu Polska - Włochy. Chyba w dechy wsadził go Valentino Furlanetto albo Armando Dal Chiele. Dodałbym jeszcze Karola Ząbika, po tym jak przyjął w Lesznie na klatę motocykl myslałem, że trup na miejscu!! Wrócił na tor ale to już nie był ten sam chłopak. Potem jeszcze dzwon w Toruniu i walka z samym sobą. Wielka szkoda Karola bo to był olbrzymi talent.
                          • charismatic enigma Zgłoś komentarz
                            Śp. Florian Kapała z drużyną Kolejrza Rawicz w 1954 zdobył brązowy medal DMP, a w 1955 roku, srebrny. Ze Stalą Rzeszów zdobył 2 złote medale DMP(1960,1961), dwa srebrne (1962,1963) i
                            Czytaj całość
                            jeden brązowy(1966). W 1961 roku z reprezentacją Polski zdobył złoty medal DMŚ, a w 1963 brązowy. W 1961 był 7 w IMŚ. Był 4-krotnym IMP(1953,1956,1961,1962), a także dwukrotnym brązowym medalistą IMP(1950,1959). W 1956 roku był triumfatorem Memoriału Alfreda Smoczyka. Poza tym razem z drużyną Stali Rzeszów ustanowił rekordową serię meczy w lidze bez porażki, która do dziś nie została pobita. Tak powinien wyglądać opis osiągnąć śp. Floriana Kapały!
                            Zobacz więcej komentarzy (2)