Pierwszy wiraż. Druga część historii Kenny'ego Cartera

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Kiedy wszystko zaczęło się powoli układać, wtedy znów pojawiła się ona. Śmierć. Tym razem przyszła po ukochaną mamę Kenny'ego. Trzydziestosześcioletnia kobieta nie mogła już dłużej znieść beznadziei i bólu po wypadku sprzed niemal dekady. Wegetowała przykuta do łóżka i ze świadomością, że jej najmłodszy syn nie żyje. Christine popełniła samobójstwo poprzez przedawkowanie tabletek przeciwbólowych, jakie starszy syn dostarczał jej regularnie z lokalnej apteki. Co najgorsze, sam znalazł ciało mamy, kiedy akurat wpadł do domu na herbatę ze swoim przyjacielem - Jimmym Rossem. Od razu zadzwonił po karetkę, ale przybyły na miejsce lekarz mógł jedynie stwierdzić zgon.

Młodszy brat Kenny'ego, Alan, załamał się po samobójstwie matki, natomiast zawodnik Halifax Dukes ponownie tłumił wszystkie emocje w sobie. Na jego twarzy nie dało się zobaczyć rozpaczy, którą jednak skrywał w sercu. - Po jej śmierci wyznał mi, że czuje się winny, kiedy przypomina sobie chwile, gdy ignorował jej wołanie lub wkurzał się, kiedy był zajęty grą w piłkę na podwórku, a ona mu przerywała - opowiada Jimmy Ross. - Naprawdę go to dręczyło, choć w rzeczywistości zachowywał się jak każdy dzieciak, którego matka wymaga stałej opieki. Pam opowiadała mi później, że po śmierci Christine Kenny położył się do łóżka i płakał przez całą noc.

Samobójcza śmierć matki niejednemu młodemu sportowcowi odebrałaby chęć do dalszej rywalizacji, ale Kenny'ego Cartera to nie dotyczyło. Chłopak niemal obsesyjnie pragnął wygrywać kolejne wyścigi, a rodzinna tragedia skłoniła go do złożenia jasnej deklaracji. - Zostanę mistrzem świata dla mojej mamy! - obiecał, a cztery dni później zanotował komplet 12 "oczek" w wygranym przez Halifax Dukes 47:31 domowym starciu z Sheffield.

W ogóle cały debiutancki sezon Cartera na torach British League to pasmo sukcesów, bo średnia 8,133 w wykonaniu osiemnastolatka budziła ogromny szacunek, który dodatkowo był wzmocniony przez występ w półfinale indywidualnych mistrzostw kraju oraz złoty medal mistrzostw Wielkiej Brytanii do lat dwudziestu jeden. Do największych gwiazd speedwaya oczywiście wiele mu jeszcze brakowało, lecz znajdował się na dobrej drodze do tego, żeby w przyszłości sięgnąć po upragniony tytuł czempiona globu. Jak na razie musiał zadowolić się zwycięstwem w rundzie kwalifikacyjnej IMŚ w Wolverhampton, ale przecież od czegoś trzeba było zacząć. - Zimą przez chwilę rozważałem możliwość zostania na jeszcze jeden sezon w Newcastle - mówił. - Uwielbiałem fanów na Brough Park, bo to byli kibice z krwi i kości. Nadal też lepiej jeździ mi się na mniejszych torach, ale przeciwko dużym nic nie mam, bo w końcu pokonałem Chrisa Mortona w Belle Vue. Z perspektywy czasu uważam więc, że dobrze postąpiłem i musiałbym być głupcem, żeby przez kolejny rok ścigać się w National League.

Sukcesy w tak młodym wieku Kenny Carter zawdzięczał nie tylko talentowi, ale również charakterowi zwycięzcy. - Zawsze we wszystkim musiał być najlepszy - wspomina Jimmy Ross, który z biegiem czasu zaczął jeździć z młodym żużlowcem na spotkania wyjazdowe. - Kiedy wychodziliśmy do pubu, zazwyczaj graliśmy w bilard lub rzutki. Okupowaliśmy stół lub tarczę tak długo aż Kenny wychodził zwycięsko z rywalizacji. Na początku ustalaliśmy pojedynek do trzech wygranych, ale jeśli mnie pierwszemu udało się dobić do tej liczby, to nagle graliśmy do pięciu i schodziły nam na to dwie godziny. Ja miałem robotę w warsztacie, więc jeżeli Carterowi wyraźnie nie szło, to po prostu się podkładałem, żeby móc wreszcie wykonać swoją pracę.

Nie tylko Jimmy miał niezły ubaw z Kenny'ego, który nie odpuszczał w żadnej grze, w której chodziło o zwycięstwo. Eric Boothroyd lubił ze swoim podopiecznym od czasu do czasu rozegrać partyjkę snookera przy niewielkim, domowym stole. - Na początku kilka razy mnie ograł, ale przyszedł wreszcie moment, kiedy udało mi się go pokonać - opowiada ówczesny promotor Halifax Dukes. - Tak się wtedy zagotował, że nie mógł się doczekać następnego dnia i możliwości rewanżu. Wtedy jednak wygrałem po raz drugi z rzędu, a on najzwyczajniej w świecie... przestał przychodzić na kolejne partyjki! Po prostu musiał być zawsze najlepszy.
© Mike Patrick - www.mike-patrick.com © Mike Patrick - www.mike-patrick.com
Kampanię 1979 Halifax Dukes zakończyli na szóstym miejscu w tabeli, co w stawce osiemnastu zespołów stanowiło całkiem dobrą lokatę. Oprócz Kenny'ego o sile ekipy z hrabstwa West Yorkshire stanowili jeźdźcy tacy jak Ian Cartwright i Mike Lohmann. Szalony osiemnastolatek średnią w drużynie ustąpił tylko temu pierwszemu i został uznany najlepszym zawodnikiem, który przeszedł z National League do British League. W międzyczasie zadebiutował też w kadrze narodowej podczas test-meczu w Swindon, gdzie team Zjednoczonego Królestwa zmierzył się z Australią. Z tego względu nikt sobie nie wyobrażał składu Książąt na sezon 1980 bez Kenny'ego Cartera.

Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Bibliografia: Halifax Courier, Speedway Plus, Speedway Star, Tony McDonald - Tragedy: The Kenny Carter Story.

Serdecznie podziękowania dla Mike'a Patricka, właściciela witryny www.mike-patrick.com, za udostępnienie fotografii wykorzystanej w tekście.

Poprzednie części:
Od startu pod górkę. Pierwsza część historii Kenny'ego Cartera

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×