Żużel niszczy wątrobę i potrafi nieźle namieszać w głowie

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Mistrz świata pił, żeby się zresetować

Żużel sprzyja ekstremalnym zachowaniom, ale byli (i pewnie są) w historii tego sportu zawodnicy, którym ten kielich czy dwa nie szkodziły. - Tony Rickardsson przed ważnymi imprezami mieszał wszystkie alkohole tego świata, fajkę zapalił, ale jemu to pomagało - mówi Drabik. - To był taki jego reset. Napił się, szybko zasypiał, a rano budził się na lekkim kacu, ale potem robił komplet na torze i zamykał imprezę. Miał talent, jemu to nie szkodziło. Nie polecałbym jednak tego innym zawodnikom. Raczej powiedziałbym róbcie jak Hancock. Grega ciężko namówić na drinka. Mnie kiedyś powiedział, że specjalnie dla mnie wypije 25 gramów, ale ani kropelki więcej.

Władysław Gollob, ojciec Tomasza Golloba, mówił kiedyś, że jego syn ma psychikę kosmonauty. Miał rację, cokolwiek to znaczy. - W żużlu, jak w życiu, można sobie pozwolić na drinka, ale trzeba nad tym panować, żeby nie zrobił się z tego jakiś ciąg - komentuje Drabik. - Najważniejsze, żeby robić to, co się kocha i nie wywierać na siebie presji. W klubach jest różnie. Czasami nie płacą. Jak mnie to spotkało, to nie myślałem, żeby się ciąć. Powiedziałem sobie, że życie toczy się dalej. Trzeba też z pokorą podejść do porażek. Jak patrzę na mojego syna Maksyma (żużlowiec Betardu Sparty Wrocław - dop. red.), to widzę, że ten chłopak stawia na ciężką orkę. To dobrze, bo nie ma czasu na głupoty. Poświęca się, pracuje, ale wie, że jednego dnia wyjdzie, a następnego może być gorzej. Rozumie to.

Tacy, co nie radzą sobie z porażkami, czy też nakładają na siebie zbędną presję, nie tylko uciekają w używki, ale i stają się niebezpieczni dla rywali. W środowisku głośno mówi się o zawodnikach, którzy po przegranym starcie pakują się motocyklem w przeciwnika niczym kamikadze. Nicki Pedersen, który na torze potrafił wyeliminować brata, ma godnych następców.

Jak się zatacza jeden na stu, to nie jest źle

Żużlowy trener Piotr Żyto opowiada, że kiedyś jeździły wesołe autobusy, a dziś krążą legendy o zawodnikach pijących na promie płynącym do Szwecji, w czasie podróży na mecz tamtejszej ligi. Jego zdaniem używek w żużlu jest tyle, ile w każdym innym sporcie. Przywołuje niedawną Galę PGE Ekstraligi, gdzie wszyscy trzymali fason i tylko jeden zawodnik poważnie się zataczał. Ten miał jednak poważne problemy rodzinne, z którymi chciał sobie poradzić w taki, nie inny sposób.

- To nie jest tak, że większy stres powoduje, że w żużlu jest więcej używek niż gdzie indziej - komentuje Żyto. - Ten sport uprawiają ludzie z innej planety. Zdarza się, że niektórzy przesadzą, ale tak jest wszędzie. Pamiętam, jak kiedyś na obozie Włókniarza Tai Woffinden balował z kolegami z Anglii. Dziś mistrza świata nawet nie trzeba kontrolować, bo już wie, co jest dla niego dobre. Takich przemian było w żużlu więcej. Zresztą jestem zdania, że dwa drinki mogą dobrze zrobić na stres. Powiem też, że nigdy nie szukałem zawodników po knajpach, więc chyba aż tak źle nie jest - puentuje Żyto.

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->




Czy w żużlu mamy problem z używkami większy niż w innych dyscyplinach sportu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×