Szwedzka legenda nie mówi jeszcze ostatniego słowa i martwi się o przyszłość żużla w ojczyźnie

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
A propos szwedzkiego żużla, jak pan widzi przyszłość speedwaya w swojej ojczyźnie? Po zakończeniu kariery przez Tony'ego Rickardssona, trudno znaleźć następców wielkich szwedzkich mistrzów...

- To prawda. Szwedzki żużel w tym momencie nie znajduje się w najlepszej kondycji. Mamy co prawda jeszcze kilku solidnych seniorów, ale źle wygląda kwestia z juniorami. Kluby musiałyby się wziąć solidnie za szkolenie, a to wiąże się niestety z finansami. Sytuacja ekonomiczna nie wszędzie jest wesoła, stąd też taki problem z liczbą zdolnych młodych żużlowców w mojej ojczyźnie. Kiedy ja zaczynałem przygodę z żużlem, wyglądało to zupełnie inaczej. Mieliśmy szeroką ławę utalentowanej młodzieży. Nie wszystkim udało się przebić, ale mam nadzieję, że dobre czasy dla szwedzkiego żużla wrócą.

W zeszłym sezonie pomagał pan w Grand Prix Taiowi Woffindenowi. Współpraca będzie kontynuowana w tym roku?

- W tym sezonie nie będę towarzyszył już Taiowi podczas zawodów Grand Prix. Nie oznacza to, że całkiem zrywamy współpracę. Cały czas będę mu doradzał i służył pomocą. Nie będę już jednak bywał w jego boksie podczas zawodów Grand Prix. Pozostajemy dobrymi kolegami. Ja w tym sezonie skupiam się na moich turniejach pożegnalnych i występach w Szwecji. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Jeśli już mówimy o przyszłości, widzi się pan w roli trenera lub menedżera?

- Nie mówię ani tak, ani nie. Nie wiem, jaka będzie moja rola w sporcie żużlowym po zakończeniu kariery sportowej.

Widziałem w przeszłości, że próbował pan swoich sił jako komentator telewizyjny przy okazji zawodów Grand Prix. Może właśnie tą drogą, jak wielu innych mistrzów sportu żużlowego, że wymienię tutaj Tommy Knudsena, Sama Ermolenkę, Chrisa Louisa czy Kelvina Tatuma, podąży w przyszłości Peter Karlsson?

- Komentowanie w telewizji zawodów żużlowych było przygodą i ciekawym doświadczeniem. Miło jest się dzielić swoją sportową wiedzą i doświadczeniem wyniesionym z torów żużlowych z widzami. Bywałem proszony do telewizji, by występować w roli eksperta i jeśli tylko czas mi na to pozwalał, pojawiałem się na antenie. Jeśli będą jakieś propozycje w tym temacie, może w przyszłości skorzystam.

Czuje się pan żużlowcem spełnionym?

- Jak najbardziej. Nie zostałem co prawda nigdy Indywidualnym Mistrzem Świata na żużlu, ale nie każdy dostępuje tego zaszczytu. Byłem finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata w Pocking. Przez kilka sezonów ścigałem się w Grand Prix. Dwa razy stałem na podium tych zawodów. Zdobywałem z reprezentacją Szwecji Drużynowy Puchar Świata. Byłem mistrzem swojego kraju. Trochę się tego uzbierało. Czego chcieć więcej? Jestem szczęśliwy, że kończąc sportową karierę poza swoją ojczyzną, czyli w Polsce i Wielkiej Brytanii mam tyle wspaniałych wspomnień i wiele sukcesów wywalczonych z polskimi i brytyjskimi klubami. Będę miał co wspominać po latach.

Co zapamięta pan ze startów w Polsce?

- To były naprawdę piękne lata. Najwięcej wspomnień mam z Ostrowa, bo spędziłem w tym mieście z przerwami ładnych kilka lat. Mieliśmy świetną drużynę. Atmosfera w Ostrowie była znakomita i jedynie do pełni szczęścia brakowało nam awansu do ekstraligi. Tego nie udało mi się zrealizować. Na pocieszenie był awans z drugiej do pierwszej ligi w 2014 roku. Z Ostrowa oraz polskiej ligi mam naprawdę wiele pozytywnych wspomnień.

Rozmawiał: Maciej Kmiecik 

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Peter Karlsson powinien jeszcze kontynuować karierę w lidze szwedzkiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×