Dwie twarze Piotra Pawlickiego. W Grand Prix nie był sobą
Chaotyczny i nieskuteczny był w cyklu Grand Prix Piotr Pawlicki. Przed sezonem ostrzył sobie apetyt na walkę o medale, a skończyło się wielką klapą. Dużo lepiej radził sobie w lidze, gdzie był bohaterem finałów PGE Ekstraligi.
Pawlicki rzeczywiście upadał w tym roku wyjątkowo często. Udało mu się uniknąć poważniejszej kontuzji, ale zdecydowanie za często tracił kontrolę nad swoim motocyklem. W efekcie tego trudno było mu złapać odpowiedni rytm. Już po kilku turniejach było wiadomo, że w tym roku powalczy co najwyżej o utrzymanie. A cel ten oddalał mu się z każdym nieudanym turniejem. - Trudno powiedzieć, czy presja i chęć utrzymania się w cyklu nie podziałała na niego negatywnie. Piotr jest jednak bardzo młodym zawodnikiem i jestem pewien, że jeszcze do tego cyklu wróci. Na pewno nie jest mniej utalentowanym żużlowcem niż Bartosz Zmarzlik czy Patryk Dudek - ocenił nasz ekspert.
Warto też dodać, że w tym sezonie u boku Piotra Pawlickiego brakowało Adama Skórnickiego. W poprzednim roku obaj panowie współpracowali ze sobą podczas turniejów Grand Prix i efekty było widać jak na tacy. Doświadczony żużlowiec potrafił odpowiednio nastawić psychicznie swojego podopiecznego, a jego uwagi dotyczące warunków torowych i ustawień sprzętu były nieocenione. - Trudno zdiagnozować postawę zawodnika, jeśli na co dzień się z nim nie współpracuje. Poza tym nie miał przy swoim boku Adama Skórnickiego, który w 2016 był w jego boksie. Ale jak przeanalizujemy sobie tegoroczny sezon ligowy, to zobaczymy, że tak naprawdę dopiero końcówka rozgrywek uwidoczniła pełen potencjał Piotra Pawlickiego. Pojechał we wszystkich meczach rundy play-off i był jednym z architektów sukcesu leszczyńskiej drużyny - zaznaczył Kryjom.
Na koniec dodajmy, że Piotr Pawlicki nie załamuje rąk i zapowiada szybki powrót do elity. Być może rok przerwy pozwoli mu z dystansem spojrzeć na pewne kwestie i wkrótce wróci do Grand Prix silniejszy i skuteczniejszy.
ZOBACZ WIDEO Organizacja meczu w PGE Ekstralidze