Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Jest taki pomysł, żeby prezes Mrozek zagrał Juranda (felieton)

Tydzień temu prezes PZM wytoczył ciężkie działa przeciwko polskim żużlowcom w GP, teraz prokuratura w Tarnowie znalazła dowód, że ktoś użył adresu IP Kołodzieja, żeby oczernić Cierniaka. Zacznę jednak od aktorskiego wyzwania prezesa Mrozka.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
prezes Krzysztof Mrozek ściska zawodnika po wygranej WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: prezes Krzysztof Mrozek ściska zawodnika po wygranej

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego WP SportoweFakty.

***

Głośno prezes Wojciech Stępniewski mówi, że przyjęcie uchwały o wykluczeniu z PGE Ekstraligi klubów prowadzących sądowe spory ze spółką zarządzającą rozgrywkami nie jest wymierzone w ROW Rybnik. W kuluarach krąży jednak taki żart, że teraz prezes śląskiego klubu Krzysztof Mrozek przyjdzie pod siedzibę PZM na Kazimierzowskiej w Warszawie niczym Jurand pod bramę krzyżackiego zamku w Szczytnie. A kiedy tam dotrze, to włoży na siebie wór, a na szyi powiesi ketę (w gwarze śląskiej oznacza to łańcuch) lub zużytą oponę żużlowego motocykla. Działacz po ewentualnym awansie ROW-u ma nie tylko wycofać złożony w Sądzie Apelacyjnym pozew, ale i też ma się ukorzyć, by odpokutować winy.

Nie wiem, czy Mrozek przyjmie aktorskie wyzwanie. Na tyle, o ile zdążyłem go poznać, sądzę, że propozycję zagrania Juranda odrzuci. No, chyba że będzie chodziło o inną scenę. Choćby o tę, kiedy rozzłoszczony przez krzyżackich braci rycerz (do Szczytna poszedł po córkę, a pokazali mu obłąkaną dziewkę) rzuca się na nich w napadzie szału i wielu z nich zabija. Na ostateczne rozstrzygnięcia musimy jednak trochę poczekać. Na razie ROW jest wiceliderem, ale jazda zespołu nie rzuca na kolana. Prezes zastrzega, że to co oglądamy teraz jest wyłącznie grą wstępną, a drzwi do komnaty jeszcze nie zostały otwarte. Brzmi jak fuzja "50 twarzy Greya" z Tolkienem, tudzież Sapkowskim. Na wyobraźnię jednak działa. Cóż, czekamy na otwarcie drzwi komnaty.

Teraz będzie o hejcie. Napisałem o tym, że Prokuratura Rejonowa w Tarnowie zebrała dowody na to, że Mirosław Cierniak był szkalowany z adresu IP należącego do abonenta Janusz Kołodziej i po chwili ktoś do mnie zadzwonił po to, żeby mi przypomnieć, jak wiele miesięcy temu opowiadał, że w żużlowym środowisku to zjawisko jest powszechne. Że w klubach są osoby, które tworzą po kilka kont na różnych forach po to, żeby oczerniać ludzi, którzy są z ich punktu widzenia niewygodni. Dziennikarze też mają być ofiarami ataków trolli. Szkoda, że nie mam więcej czasu, bo trochę kusi, żeby sprawdzić parę adresów IP. Jak pokazuje sprawa Cierniaka, śledztwo może przynieść zaskakujące efekty. I żeby było jasne, to ja wcale nie twierdzę, że to Kołodziej wstukiwał w klawiaturę oszczerstwa pod adresem "kolegi" i trenera. Równie dobrze mógł to robić ktoś z jego otoczenia. Fakt, że adres IP należy do Janusza, stawia jednak jego samego w złym świetle. Krótko mówiąc, głupio to wygląda.

A teraz wrócę do słów honorowego prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego o tym, że polscy zawodnicy mają mentalność drobnych ciułaczy, ale i też o konieczności rozbicia rodzinnych klanów, bo bez tego nie będzie sukcesów. Wiem, że się prezesowi oberwało, a Krzysztof Cegielski powiedział otwarcie, że nasi żużlowcy nie zasłużyli na to, żeby szef związku mówił o nich takie rzeczy. Tym bardziej że dzięki tym "ciułaczom" zapełnił PGE Narodowy na Grand Prix. Uważam jednak, że tu nie ma się o co obrażać, a zawodnicy, jeśli są prawdziwymi mężczyznami, powinni słowa prezesa przyjąć na klatę.

Zwykle narzekamy, że działacze nic nie robią, żeby wpłynąć na bieg żużlowych spraw w Polsce. A kiedy to robią, także narzekamy. Uważam jednak, że głos Witkowskiego w sprawie tego, jak radzą sobie nasi na arenie międzynarodowej, jest ważny. Z jednej strony jest włożeniem kija w mrowisko, ale z drugiej poruszeniem ważnych wątków, o których należałoby głośno podyskutować. Nie wiem, czy ma rację, ale jakaś refleksja jest mile widziana. W końcu prezes położył na szali swoje nazwisko i cały swój autorytet, żeby rozpocząć dyskusję o tym, dlaczego nasi żużlowcy, choć tacy zdolni i świetni, nie potrafią zdobyć złota.

Korzystając z okazji, chciałbym, do tego, co mówił prezes dorzucić swoje trzy grosze. Zauważyłem, że u kilku naszych topowych zawodników jest takie myślenie, że będzie, co ma być. Nie widać w ich sposobie patrzenia na świat i sport takiej ogromnej determinacji i chęci pójścia po trupach do celu. Jest luz, zabawa, oni chcą być dobrymi przyjaciółmi wszystkich żużlowców. Moim zdaniem tak się jednak nie da. Tu też przydałaby się jakaś refleksja. Tylko taka na poważnie, bo pisząc to, nie mam intencji, żeby kogokolwiek obrazić. Zwyczajnie zależy mi na tym, żeby nasi odnosili sukcesy. Złoto mile widziane.


ZOBACZ WIDEO PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi 2018


Czy potrzebna jest poważna dyskusja o polskich zawodnikach startujących w Grand Prix?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×