Jakub Jamróg: Za mną najtrudniejszy sezon w karierze. Od połowy roku żyłem "na kreskę", musiałem wziąć kredyt (wywiad)

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Kilka dni temu rozmawiałem z Patrykiem Rolnickim. Powiedział mi, że klub nie zalega mu już ani jednej złotówki. Jak to wygląda w pana przypadku, może pan przyznać, że jesteście "na zero"?

Niestety nie. Rozliczył się tylko z tego co musiał. Czekam jeszcze na pieniądze wynikające z transz sponsorskich. Jestem cierpliwym człowiekiem i ufam, że klub wywiąże się w całości z obietnic. Może trudno w to uwierzyć, ale jeśli chodzi o płatności, ten rok był najcięższy w mojej karierze. Tego, co spotkało mnie w sezonie 2018, jeszcze w życiu nie przeżyłem. Przykre jest to, że doświadczyłem tego w macierzystym klubie. Przez lata kariery, a jeżdżę już trochę, miałem odłożone pieniążki na pewną inwestycje. Część zarobków była po prostu "pakowana" w ten cel. Do tego roku praktycznie nie ruszana. Niestety sytuacja w klubie zmusiła mnie do uszczuplania tej kupki.

Żużel to moja praca, musiałem utrzymać wysoki poziom sportowy, aby tak się stało trzeba było na bieżąco inwestować w sprzęt. Od połowy roku żyłem już praktycznie "na kreskę", kiedy nigdy tak nie funkcjonowałem. Przed spotkaniem w Zielonej Górze, które decydowało o naszym być albo nie być w PGE Ekstralidze, praktycznie nie miałem za co wyremontować większości silników, ale tutaj kolejny raz mogłem liczyć na rodzinę i bliskich. Naprawdę zainwestowałem mnóstwo środków. Wymieniłem nawet te części, które były całkiem nowe. Chciałem być w porządku wobec siebie, naszych fanów, pokazać, że chcę umierać za Unię i zależy mi na tym klubie. Marzyłem, aby uratować tę PGE Ekstraligę dla Tarnowa. Przelewy pojawiły się na koncie dopiero w ostatnim dniu października. Żeby najlepiej zobrazować moje położenie i rozmiar kłopotów mogę dodać tylko tyle, że musiałem zaciągnąć kredyt, aby utrzymać się na powierzchni.

To brzmi dramatycznie. Strach się bać co by było, gdyby do tych problemów doszedł jeszcze brak punktowania na odpowiednim poziomie.

Naprawdę w takich przypadkach siada psychika. Nie ukrywam, że te sprawy odbiły się na moim zdrowiu. Niestety rodzina musiała to wszystko obserwować. Dlatego cieszę się, że idę do klubu, który jest stabilny finansowo. Nie wyobrażam sobie pociągnąć drugiego takiego sezonu z rzędu.

A pan liczył się z tym, że jak klub wpadnie w tarapaty, to w najmniej komfortowej pozycji znajdzie się właśnie wychowanek. Zazwyczaj w klubach panuje takie przeświadczenie, że jak "swój" to może poczekać?

Ubolewam nad tym, ale tak to w większości przypadków wygląda. Też nie byłem wyjątkiem. Przecież np. w szatni dyskutowaliśmy między sobą. Praktycznie każdy miał mniejsze bądź większe obsuwy w wypłatach. Obawiam się, że ja byłem na końcu tego łańcucha. W Tarnowie to chyba klasyka. Takie zasady panują tutaj od lat i nic w tej kwestii się nie zmienia.

W PGE Ekstralidze zmienia pan klub po raz pierwszy w karierze. Czy to będzie się wiązać z jakimiś większymi zakupami sprzętowymi?

Nie rozgraniczałbym tego w ten sposób. Zawsze podchodzę do swoich obowiązków we właściwy sposób. Co roku, w okresie przygotowawczym, mnóstwo środków idzie na sprzęt. Dodatkowo miniony sezon dał mi porządnego kopa do pracy. Zaowocowało to podpisaniem bardzo dobrego kontraktu we Wrocławiu. Trzeba też zadbać o przygotowanie fizyczne. Ale na tym polu też pragnę wszystkich uspokoić, ponieważ uwielbiam okresy przygotowawcze i treningi bez motocykla. Jakby jeszcze było mało, to uważam, że Sparta w tym aspekcie jest pionierem na wielu płaszczyznach. Został mi przedstawiony plan działania i naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. O wielu rzeczach nawet nie miałem pojęcia.

Po zakończeniu sezonu wprowadził pan pewne innowacje w swoim teamie. Zatrudnił pan menedżera, ma pan w planach dokooptować do ekipy drugiego mechanika na stałe?

Jeżdżąc w Tarnowie dawaliśmy radę we dwójkę. W konfiguracji ja plus mechanik. Ale w tym sezonie dochodzi mi jeszcze liga szwedzka. Na miejscu mogłem w każdej chwili poprosić o pomoc któregoś z chłopaków ze szkółki. Z doskoku zawsze można było na kogoś liczyć. Teraz będę praktycznie cały czas na wyjeździe. Na szczęście ten temat też już udało się załatwić, bo nie ukrywajmy, ale standard ekstraligowy, to jednak potrzeba większego sztabu.

Znalazł pan sobie tego człowieka sam, czy pomagał wrocławski klub? To ktoś z przeszłością w tym sporcie, czy całkiem nowa twarz w tym środowisku?

Jesteśmy profesjonalistami. Każdy z nas dobiera sobie takie osoby, jakie mu pasują. Czwarty rok będę współpracował z Pawłem Rudym, z którego jestem bardzo zadowolony. Nasz zespół wzmocni jeszcze Michał Nowiński, bardziej znany w tarnowskim środowisku, bo jeszcze niedawno był przecież czynnym zawodnikiem. Co do osoby menedżera. Paweł Racibor pomaga mi praktycznie od zawsze. Może nie oficjalnie jako menedżer, ale najczęściej z tylnego siedzenia. Właściwie jak jeszcze byłem w szkółce, to już mocno się zaprzyjaźniliśmy. Dbał o mój wizerunek, kwestie medialne. Przez cały ten okres nie byliśmy formalnie związani, ale mogłem liczyć na jego osobę. Wspierał mnie radą i nigdy się na nim nie zawiodłem. Siedzi w tym sporcie naście lat i wie, co w trawie piszczy. Teraz nasze drogi mocniej się zacieśniły. Paweł myślał o zmianie zajęcia, a ja doszedłem do wniosku, że potrzebuje takiego człowieka w swoim teamie. Przekonałem się na własnej skórze, że zwłaszcza w PGE Ekstralidze nie ma miejsca na uchybienia. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Nie chcę mieć na głowie wszystkiego. Paweł mnie odciąża, zajmuje się chociażby "papierkową robotą". Już wcześniej czułem, że za dużo brałem na siebie, a teraz chcę myśleć o tym, żeby wsiadać na motocykl i przywozić punkty.

Przechodzi pan do Wrocławia, więc pewnie grono tarnowskich sponsorów może zakończyć z panem współpracę, skoro nie będzie pan jeździł na miejscu. Odczuł pan to już w jakiś sposób?

Jeszcze jestem przed wizytą u moich partnerów. Na razie marzyłem tylko o tym, aby zresetować głowę i zaplanować sobie wakacje. Nie ukrywam, że po takim sezonie są mi strasznie potrzebne. Biorę pod uwagę, że część darczyńców może ode mnie odejść. Jestem po rozmowie z jednym z moich większych sponsorów i wyraził wstępną chęć dalszej współpracy. Już teraz dziękuję mu za to, że przejawia w ogóle chęć do rozmów. Tym bardziej, że jest to firma, która działa jedynie na rynku tarnowskim.

Po Wrocławiu ma pan zamiar się przejść, zrobić sobie objazdówkę po firmach?

Wychodzę z założenia, że najpierw to ja muszę coś pokazać na torze. Nie ma co porównywać specyfiki Wrocławia i Tarnowa. Może gdzieś faktycznie "uderzymy", ale pewnie będą to sprecyzowane firmy. W Tarnowie brałem oferty i praktycznie z ulicy przechodziłem od jednych drzwi do drugich. W 90 proc. każdy mnie kojarzył i wiedział co to żużel. Gdybym skopiował to we Wrocławiu, pewnie nie byłoby tak kolorowo. Oczywiście panuje tam moda na żużel, jest pięknie wyremontowany nowy stadion. Ale na wysokim poziomie jest także piłka nożna, czy koszykówka.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy spodziewasz się, że Jakub Jamróg będzie mocnym punktem Betard Sparty?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×