Kołodziej nie wiedział, co to żużel. Mama oglądała, w końcu się zakochał
- Nie wiedziałem, co to żużel, ale mama Zofia wciąż oglądała ten sport w telewizji. Jak poszedłem pierwszy raz na stadion, usłyszałem ten ryk, poczułem ten zapach, to wiedziałem, że nic innego nie chcę robić - mówi Janusz Kołodziej.
- Na żywo to było coś niesamowitego. Kiedy wszedłem na stadion, zobaczyłam, jak jadą, to pomyślałem ja pierdz***e, co to jest - opowiada żużlowiec. - Szybko poczułem te emocje, ten ryk, zapach i wszystko to, co działo się dookoła. Zakochałem się. Może nie od pierwszego wejrzenia, ale od pierwszego bliskiego kontaktu. Ogień się we mnie rozpalił, bo mama rzuciła iskrę.
- Mama wciąż jest zwariowana na punkcie żużla - stwierdza Kołodziej. - Kupuje kolejne numery Tygodnika Żużlowego, zbiera wycinki, wpisuje coś tam sobie do specjalnego zeszytu. Jak ma opuścić jakiś mecz, to jest chora. Zwłaszcza od czasu, kiedy ja sam zacząłem jeździć. Przede wszystkim jest kibicem mojego pierwszego klubu Unii Tarnów, ale Unię Leszno też lubi. Jak przyjeżdżam do domu, to wciąż chce ze mną rozmawiać na wszystkie żużlowe tematy - kończy zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza GollobaKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>