Samozaparcie i tytaniczna praca. Żużlowy Toruń na zawsze dumny z Wiesława Jagusia

Cechy charakterystyczne: niski wzrost, serce do walki i ciężkiej pracy, chodzenie własnymi ścieżkami, wierność macierzystym barwom. Wiesław Jaguś to jeden z najlepszych i najbardziej szanowanych żużlowców w historii klubu z Torunia.

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Wiesław Jaguś przed Jonasem Davidssonem Rok 2010 Newspix / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Wiesław Jaguś przed Jonasem Davidssonem. Rok 2010
Piętnasty wyścig meczu Apator Adriana Toruń - Atlas Wrocław. Decydują się losy drużynowego mistrzostwa Polski w sezonie 2001. Gospodarze prowadzą 43:41 i nie mogą dać się dogonić. Pod taśmą Tony Rickardsson i Wiesław Jaguś ze strony miejscowych, Greg Hancock i Sebastian Ułamek ze strony gości. Anioły wygrywają start i natychmiast uciekają rywalom. 5:1, 48:42, koniec. Euforia blisko dwudziestu tysięcy kibiców. Do Torunia właśnie wrócił tytuł, po jedenastu latach czekania.

W finale play-off sezonu 2008 Unibax mierzy się z Unią Leszno. Pierwsze starcie odbywa się w Wielkopolsce. Torunianie odbudowują się po słabym początku, ostatecznie wygrywają 49:41 i są krok od złotego krążka. Wieczór należy do niego. W sześciu startach jest niepokonany (16+2), czym doprowadza leszczyńskiego "Smoka" do rozpaczy. Rewanż będący jednocześnie pożegnaniem ze stadionem przy Broniewskiego także wygrywa Unibax (47:43) i czwarte mistrzostwo (do dziś ostatnie) staje się faktem.

Niezawodny w ważnych momentach

- Był bardzo dobrym zawodnikiem. Miał wielu sponsorów, dobrego mechanika. Wielka podpora naszej drużyny. Zawsze mogłem na niego liczyć. Swoje punkty zrobił i na ten czternasty, piętnasty bieg mogłem go ze spokojem wystawiać. Stawał wtedy na wysokości zadania - przyznaje Jan Ząbik, wieloletni klubowy trener Wiesława Jagusia, a kolega z toru Robert Kościecha dodaje: - Miał bardzo silną psychikę. W trudnych, ważnych momentach potrafił wygrywać biegi, mecze. To był jego duży atut i to dzięki temu dojechał z czasem do Grand Prix i innych międzynarodowych imprez (z reprezentacją zdobył srebro DPŚ w 2008 roku - red.).

ZOBACZ TAKŻE. Aspiracje jak zawsze duże, ale w Toruniu może zabraknąć nabojów

Cegłę do ważnych triumfów dokładał nie tylko przy okazji walki o najwyższe laury. Nie zawodził też wtedy, gdy złoto pozostawało marzeniem, a celem było zachowanie ligowego bytu. Tak było w 1999 roku, tuż przed reorganizacją ligi, gdy z elity spadały trzy zespoły, a Apator balansował na krawędzi. Jaguś wydatnie pomógł w odniesieniu niezwykle istotnych zwycięstw nad rywalami z Bydgoszczy (odrobienie straty z wyniku 19:29) i Gniezna (udany rewanż po porażce na własnym torze), niespodziewanego wyjazdowego remisu przeciwko przyszłemu mistrzowi z Piły, czy wreszcie w dwumeczu barażowym przeciwko zespołowi z Zielonej Góry.

Rok później runda zasadnicza okazała się szalona. Między trzecim a ósmym zespołem były zaledwie dwa(!) punkty różnicy. Anioły wcisnęły się do górnej czwórki, podtrzymując nie tylko szanse na medal, ale przede wszystkim zapewniając sobie utrzymanie. Udało się to kosztem beniaminka z Częstochowy, na którego terenie Apator wygrał w dwunastej kolejce 45:44. Przy Olsztyńskiej Jaguś, a jakże, zapisał na swoim koncie dorobek dwucyfrowy. W przekroju całego sezonu był krajowym liderem, do czego w Toruniu zaczęto się już przyzwyczajać.

ZOBACZ WIDEO Protasiewicz przez Golloba płakał i kłócił się z żoną

W cieniu dwóch Tomaszów

Z początku nie zapowiadało się na to, że się nim stanie i że odjedzie w żółto-niebiesko-białych barwach rekordowe dziewiętnaście sezonów, w tym ponad 300 spotkań, w których zdobył ponad 2500 punktów. - Licencję zdawał razem ze Świątkiewiczem i Bajerskim, który od razu wszedł do składu. A Wiesiek musiał pracować. Później rękę złamał Świątkiewicz i Jaguś wskoczył w jego miejsce. No i tak już w tym składzie pozostał - wspomina Ząbik.

Niziutki młodzian (zaledwie 158 centymetrów wzrostu) nie był obdarzony iskrą bożą tak jak starszy o cztery dni Tomasz Bajerski, uważany przez wielu za największy talent toruńskiego żużla w historii. Jako junior nie osiągnął też takiego sukcesu jak Tomasz Świątkiewicz, który w 1993 roku w wieku niespełna 19 lat zdobył srebro w IMP. Długo był w cieniu, ale nie narzekał. Pracował, czynił postępy, stając się powoli coraz ważniejszym ogniwem Apatora. - Uparty, dążył do celu. Nie był wielkim talentem, ale za to wręcz pracoholikiem. Miał w sobie dużo samozaparcia. Większości rzeczy dokonał poprzez ciężką pracę - stwierdza Kościecha.

- Chłopak z charakterem, a przede wszystkim pracowity. Gdy zaczynał, szło mu ciężko, ale ta upartość i pracowitość dawały przykład innym. Pokazywał, że należy w siebie wierzyć. Po kontuzji w lidze dobrze punktował, a po latach awansował do Grand Prix - dodaje Jan Ząbik, mając na myśli fatalny uraz, jakiego Jaguś doznał tuż po przejściu w wiek seniora w 1997 roku.

Pokonał ból i wrócił. Nie był sam

Ówczesny sezon rozpoczął udanie, ale już na początku maja w Częstochowie podczas rundy eliminacyjnej do IMŚ zaliczył ciężki wypadek. - Leżałem w szpitalu cztery miesiące, miałem tam ciężkie chwile. Nie wyszedłem z niego o własnych siłach, tylko na wózku inwalidzkim. Miałem złamaną rękę i nogę, wszystko było zadrutowane. Były takie momenty, w których myślałem, że to koniec, ale dzięki namowom sponsorów i innych zostałem przy żużlu - mówił, cytowany przez stronę speedway.hg.pl - imponującą kronikę o toruńskim żużlu.

ZOBACZ TAKŻE. 10 Years Challenge. Droga Doyle'a wiodła przez szpitalne sale

Tymi, którzy bardzo pomogli kontuzjowanemu 22-latkowi, byli Mirosław i Ryszard Karkosikowie. - Na pewno dla Wiesława i całego klubu była to ciężka sytuacja, ale on się z tego pozbierał. Dużo dała mu pomoc panów Karkosików, sponsorów, którzy załatwili operację w Piekarach Śląskich, by uratować tę nogę. Lekarze z początku nie wiedzieli tak naprawdę, co z nią robić. Było to naprawdę poważne złamanie uda. To, że wrócił na tor po tamtej kontuzji to jednak głównie jego zasługa - opowiada Kościecha.

Karkosikowie byli głównymi i długoletnimi sponsorami ulubieńca publiczności z Broniewskiego 98. Czerwony kevlar z dużymi emblematami firm Eliza i Elkard stał się na przestrzeni lat znakiem rozpoznawczym "Małego Wojownika" i to nie tylko w Polsce. Jaguś wiele lat ścigał się też w Szwecji, gdzie w 2004 roku udało mu się triumfować w Elitserien z klubem z Vetlandy. Ponadto występował w ligach: czeskiej, duńskiej, a nawet rosyjskiej.

Na drugiej stronie dowiesz się, czego zabrakło, by Wiesław Jaguś na dłużej zagościł w cyklu Grand Prix i czy faktycznie mógł opuścić Toruń, gdy klub miał problemy finansowe.
Czy pamiętasz Wiesława Jagusia z żużlowych torów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×