Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Jak zepsuć żużel mimo pięknej pogody. Polak potrafi (felieton)

Mam nadzieję, że taki żużlowy weekend jak ostatnio nieprędko się powtórzy. Bo jak to możliwe, że mimo słońca i pięknej pogody odwołano finał Złotego Kasku w Pile, a mecz Polska - Reszta Świata w Rzeszowie okazał się antyreklamą speedwaya.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Finał  Złotego Kasku odwołany przez wystające krawężniki WP SportoweFakty / Jakub Barański. / Finał Złotego Kasku odwołany przez wystające krawężniki.
Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

Nie śledziłem na bieżąco tego, co działo się w sobotę w Pile, ale kiedy usłyszałem, że mimo słońca i pięknej pogody odwołujemy zawody, to pomyślałem sobie, że my Polacy to jednak jesteśmy mistrzami świata. Potrafimy spiepxxxx coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie do zniszczenia. A jednak Polak potrafi.

Gdybym miał napisać, kto zawinił w Pile, to najbliższe mojemu sercu jest stwierdzenie, że wina rozkłada się pól na pół. Wiem, zawodnicy tłumaczyli swoją decyzję troską o własne bezpieczeństwo, ale jakoś nie wierzę w to, żeby trener kadry Marek Cieślak (a namawiał ich na jazdę gorąco) chciał ich wysłać na pewną śmierć. Dlatego śmiem twierdzić, że żużlowcy mogli jednak zrewidować swoje podejście na bardziej elastyczne. Tym bardziej i znów powołam się na Cieślaka, że tor można było poprawić. Zbronować i tak rozciągnąć nawierzchnię, żeby można było przejechać zawody.

ZOBACZ WIDEO Bez Łaguty też można wygrać! Zobacz skrót meczu MRGARDEN GKM Grudziądz - forBET Włókniarz Częstochowa
O skandalu w Pile przeczytasz więcej tutaj: Niedoróbki i upór zepsuły finał

Dotąd błędnie pisałem, że tor w Pile był nieregulaminowy. Okazuje się jednak, że było odwrotnie. Sędzia i komisarz (a więc kolejne osoby, które ponosiłyby odpowiedzialność, gdyby coś się stało) odebrały tor i dały zielone światło na jazdę. To też skłania mnie do stwierdzenia, że jednak można było, przy odrobinie dobrej woli i odpowiednio poprowadzonych pracach torowych z opóźnieniem, ale jednak rozpocząć imprezę i doprowadzić ją do szczęśliwego końca.

Napisałem jednak pół na pół, więc zostawiam zawodników w spokoju i przechodzę na drugą stronę barykady. Skoro wiadomo, co zrobić, żeby w Pile dało się jechać, to dlaczego komisarz, który był od rana, nie zarządził stosownych prac prędzej (patrz recepta Cieślaka). To pozwoliłoby uniknąć całego zamieszania. Zawodnicy nie mieliby pretekstu, żeby odmówić jazdy, bo krawężniki byłyby przysypane i ubite, więc nie byłoby elementów, które można by uznać za niebezpieczne.

Sama Euro Finannce Polonia Piła też mogła się bardziej przyłożyć. Przecież dostali przed finałem listę zaleceń z GKSŻ, gdzie jak wół pisze: dosypać luźnego materiału, żeby zniwelować braki. Wcześniej słyszałem, że się nie dało, bo nie ma na to kasy. Teraz jednak dosypują, więc chyba jednak tamto stanowisko było nie do końca precyzyjne. Szkoda, że w praktyce sprawdza się hasło: mądry Polak po szkodzie. Wolałbym, żeby to jednak było przed szkodą.

Po trzecie brakuje mi w tym wszystkim konsekwencji organu zarządzającego. W Pile materiału brakuje od 4 do 5 lat, trąbi się o tym, weryfikatorzy piszą, ale nikt nie potrafił dopilnować, żeby Polonia tu i ówdzie dosypała nawierzchni. Zwycięża myślenie, że dla dobra żużla lepiej nie naciskać, bo jak klub bezradnie rozkłada ręce i mówi, nie ma kasy, to sztywne stanowisko w sprawie toru może się przyczynić do upadku.

Poza wszystkim odwołany finał Złotego Kasku pokazał nam, jak wielka jest dysproporcja między PGE Ekstraligą a drugą ligą, gdzie jeździ Polonia. W najlepszej lidze świata wszystko mamy odmierzone od linijki, nawet gęstość trawy na murawie jest zapisana w regulaminach, a druga liga, to jednak bardziej przypomina zagraniczne stadiony, gdzie często żużel ogląda się, siedząc na zielonej trawce.

Czytaj także: Hans Nielsen bez zastrzeżeń, a polskim gwiazdom tor przeszkadzał

Może na przyszłość lepiej pomyśleć o tym, żeby nie robić tak ważnych imprez, jak finał Złotego Kasku w ośrodkach z problemami. Zawodnicy ekstraligowi przyzwyczaili się przez ostatnie lata do pewnych standardów. Sami często obrywają po głowie za to, że czegoś nie dopilnowali, więc można było przewidzieć, że kiedyś, tak zwyczajnie, po ludzku, oburzą się, kiedy dojdą do wniosku, że druga strona wciąż tylko od nich wymaga, a z drugiej strony nie potrafi zadbać o tak podstawową sprawę, jaką jest bezpieczeństwo.

Na koniec słówko o Rzeszowie, gdzie organizator przywiózł toromistrza z Torunia i na siłę chciał pokazać, że zrobi tor lepiej niż Janusz Stachyra w porozumieniu z Cieślakiem. Nie wyszło, ale to można było z góry przewidzieć. Czasami najlepiej sprawy zostawić tym, którzy najlepiej znają temat. A przecież nie było podstaw, by sądzić, że Stachyra będzie chciał zrobić tor, który zaszkodzi Polakom.





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy finały Złotego Kasku powinno się organizować w takich ośrodkach jak Piła?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×