Żużel. Nice 1. LŻ. Hit w pigułce. Użądlony Woryna poprowadził PGG ROW. Los pokarał Unię za kombinacje i wybór rywala

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna
zdjęcie autora artykułu

PGG ROW Rybnik może świętować. Zespół miała czekać trudna przeprawa z Unią Tarnów, a "Rekiny" wygrały pierwszy półfinał Nice 1. LŻ 50:40 i są o krok od jazdy w wielkim finale. Pomógł im w tym Kacper Woryna, którego przed meczem... użądliła pszczoła.

[b]

KOMENTARZ. [/b]Los pokarał Unię Tarnów za kombinacje z ostatniego meczu fazy zasadniczej w Daugavpils. Na Łotwę nie pojechał Peter Ljung, a Mateusz Cierniak i Przemysław Konieczny zastępowali seniorów. Jednym słowem - wszystko po to, by przegrać z tamtejszym Lokomotivem. I wpaść na PGG ROW Rybnik w fazie play-off.

- Taka była wola drużyny - przekonywali tarnowianie, a po niedzielnym meczu można się z tego jedynie śmiać. Gdyby "Jaskółki" nie kombinowały, być może właśnie miałyby za sobą wygraną z drużyną z Ostrowa czy Gniezna i byłyby bliżej jazdy w finale Nice 1.LŻ.

Czytaj także: Mikkel Michelsen skomentował upadek Patryka Dudka Fani tłumaczą "wybór" Unii tym, że zespół miał znacznie bliżej do Rybnika, a to oznaczało mniejsze koszty wyprawy na spotkanie półfinałowe. Budżet klubu sięga jednak kilku milionów złotych, a nie kilkuset złotych, więc takie argumenty możemy włożyć między bajki.

ZOBACZ WIDEO Zbudował potęgę, musiał odejść. Robert Dowhan rozlicza się z Falubazem

Inna kwestia, że play-offy pokazują, kto naprawdę chce jechać w PGE Ekstralidze. Tarnowianie doskonale wiedzą, że nie mają budżetu i stadionu na miarę najlepszej ligi świata. Dlatego pchanie się do finału Nice 1. LŻ na siłę nie miało dla nich sensu. Bez wątpienia tacy zawodnicy jak Artur Czaja, Artur Mroczka czy Daniel Kaczmarek mieli to z tyłu głowy podczas sobotniego meczu.

BOHATER. Kacper Woryna. Przed meczem użądliła go pszczoła i najwidoczniej nakręciło go to do lepszej jazdy. Już w pierwszym spotkaniu w fazie zasadniczej był liderem PGG ROW-u. Wtedy zdobył w Tarnowie 14 punktów w sześciu startach. W sobotę dorzucił do tego klasyczny komplet, a sposobu na jego pokonanie nie znaleźli Wiktor Kułakow czy Peter Ljung. Nic dziwnego, że po zakończeniu zawodów z sektoru gości dało się słyszeć gromkie "kapitan, kapitan". Z tak jeżdżącym Woryną rybniczanie nie mają prawa nie awansować do PGE Ekstraligi.

KONTROWERSJA. Zdarzenie z czwartej gonitwy, gdy Woryna nie zostawił miejsca pod bandą Kułakowowi. Sędzia długo analizował powtórki, wertował kartki regulaminu, ale ostatecznie rybniczanin nie otrzymał nawet żółtej kartki. Wydaje się, że arbiter podął słuszną decyzję. W późniejszym Grand Prix Skandynawii oglądaliśmy podobne zdarzenie między Mikkelem Michelsenem a Patrykiem Dudkiem i w tej sytuacji również obyło się bez wykluczenia dla zawodnika jadącego z przodu.

Czytaj także: Worynie upiekła się ostra jazda 

AKCJA MECZU. Siergiej Łogaczow za sposób w jaki wyprzedził Wiktora Kułakowa w biegu szóstym. Zawodnik PGG ROW-u napędził się pod bandą na przeciwległej prostej i przecisnął się przez minimalną lukę, jaką zostawił mu tam jego rodak. Kluczowe w tej sytuacji było zachowanie Łogaczowa na motocyklu, który potrafił umiejętnie zmienić ułożenie i sylwetkę na maszynie. Gdyby nie to, mielibyśmy poważną kraksę.

CYTAT. - Wykonaliśmy dopiero 25 proc. zadania - mówił Krzysztof Mrozek po zakończeniu meczu (czytaj więcej o tym TUTAJ). Wprawdzie drobnej uszczypliwości względem tarnowian nie zabrakło, ale widać, że prezes PGG ROW-u wyciągnął wnioski po doświadczeniach sprzed roku. Wtedy w finale Nice 1. LŻ "Rekiny" wygrały w pierwszym meczu z drużyną z Lublina 51:39 i wydawało się, że są w PGE Ekstralidze. Sam Mrozek szalał wtedy na quadzie i świętował wygraną. Teraz było znacznie spokojniej.

LICZBA. 16+2. Tyle punktów zdobyli w Tarnowie łącznie Daniel Bewley i Siergiej Łogaczow, czyli zawodnicy, których zabrakło w fazie zasadniczej. Brytyjczyk walczył o powrót do formy po fatalnej kontuzji, a Rosjanin leczył uraz płuc. Ponieważ Linus Sundstroem i Nick Morris ostatnio nie zachwycali, to trener Piotr Żyto zaryzykował i dał szansę Bewleyowi i Łogaczowowi. Okazało się to słuszna decyzją. Morris i Sundstroem zdobyli w pierwszym meczu w Tarnowie tylko 5 punktów i 2 bonusy. Dlatego pewnie Bewley i Łogaczow dokończą sezon w PGG ROW-ie.

Źródło artykułu:
Czy PGG ROW Rybnik awansuje do PGE Ekstraligi?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (30)
Diego Rivera
19.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Unie Tarnow pokaral jej wlasny prezes a nie zaden los. Bez pieniedzy nie ma jazdy… zwlaszcza na zuzlu.  
avatar
BartekS
19.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakby redaktor się przyłożył do tematu, to by wiedział, że ROW wygrał pierwszy mecz z Lublinem, w finale rok temu nie 51:39 tylko 52:38 czyli 14 punktami, a w Lublinie w meczy rewanżowym było 5 Czytaj całość
avatar
RECON_1
19.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tym karaniem losu to bym się wstrzymał bo mecz pokazał że klubowe zapowiedzi o awansie to bajka, po prostu liczyli że więcej kibiców przyjdzie na Rybnik i parę złotówkę ekstra się pojawi.  
avatar
Kombinat Budowlany-Fazik
18.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Los NIE pokarał za kombinacje i wybór rywala...Unia sie nigdzie nie wybiera i nie wybierala,plany na przyszly sezon podobne...  
avatar
Penhall
18.08.2019
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Zdarzenie z czwartej gonitwy, gdy Woryna nie zostawił miejsca pod bandą Kułakowowi. Sędzia długo analizował powtórki, wertował kartki regulaminu, ale ostatecznie rybniczanin nie otrzymał nawet Czytaj całość