Żużel. Wiemy, dlaczego Unia Tarnów pojechała z PGG ROW-em bez ikry. Klub nie płaci, prezes na wakacjach
Unia Tarnów przegrała pierwsze półfinałowe spotkanie z PGG ROW-em i finał play-off ma z głowy. Nic dziwnego, że tak się stało, skoro zawodnicy mają zapłacone najwyżej za 3 mecze, a prezes najważniejszy mecz sezonu odpuścił.
Jakby tego było mało, prezes Sady wyjechał sobie na wakacje. Czyżby nie wierzył w start swojej drużyny w play-off? Wczasy zwykle planuje się wcześniej, a przecież terminy najważniejszych spotkań są od dawna znane.
Czytaj także: Fruwający Woryna może wprowadzić PGG ROW do PGE Ekstraligi
To, że prezesa zabrakło na meczu z PGG ROW-em Rybnik, to wielka wizerunkowa wpadka. Finansowa też, bo przecież z klubu już nie raz płynął sygnał, że miasto mogłoby się mocniej zaangażować w klub i wesprzeć Grupę Azoty. Jak jednak władze miasta mają poważnie traktować Unię, skoro prezes, czyli gospodarz, zamiast półfinału, wybrał wczasy. Pan Sady na meczu z rybniczanami powinien był podejmować najważniejszych gości, tych z miasta, ale też sponsorów. Tak się jednak nie stało.
Nic dziwnego, że zawodnicy Unii w meczu z PGG ROW-em zaprezentowali się słabo, skoro jechali na tym, co jest. Ktoś powie, że każdy z nich mógł się zadłużyć, wziąć pożyczkę i przygotować sprzęt. Pomyślmy tylko, czy taka sytuacja jest normalna. W każdym razie trudno się dziwić, że w tarnowskich boksach nie było bojowej atmosfery i jakiejś wielkiej mobilizacji.
Zresztą, jak miała być mobilizacja, skoro tydzień wcześniej żużlowcy dostali maile z prośbą, by zgodzili się na jazdę za 70 procent stawki za punkt. Ta informacja musiała dojść wyżej, może do Grupy Azoty, sponsora klubu, bo za chwilę klub wycofał się z tego maila i posłał kolejnego o potrzebie mobilizacji i walki. Padło też hasło walki o finał.
Czytaj także: Los pokarał Unię Tarnów za kombinacje i wybór rywala
Jakby nie spojrzeć smród pozostał, a zawodnicy dostali jasny sygnał, że z kasą krucho. Wiele wskazuje na to, że prezes w ogóle nie zakładał jazdy w play-off, a kolejne wygrane drużyny były dla niego nieprzyjemnym zaskoczeniem. To przykre, bo Unia miała mieć finansowy spokój, jeżdżąc w niższej klasie rozgrywkowej, a tymczasem znowu ledwo wiąże koniec z końcem.
Prezesa Sadego poprosiliśmy o ustosunkowanie się do sytuacji, ale do chwili opublikowania tekstu nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
Follow @ostafinski