Żużel. Jarosław Pabijan: Żużel nigdy nie będzie sportem globalnym. Trzeba promować go jako event (wywiad)

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
I tam byłby wyłaniany mistrz świata?

Dokładnie. Myślę, że coś takiego dałoby się zrobić. To są takie moje przemyślenia - może nieco z przeszłości. Wracając jednak do pytania o cykl Grand Prix, kiedy on ruszał w 1995 roku, wcale nie napełniał stadionów. Pamiętam zaraz w pierwszym roku drugi turniej w Wiener Neustad, gdzie frekwencję zrobili Polacy. Później ci Polacy ratowali frekwencję w całym sezonie 1995, jeżdżąc głównie za Tomaszem Gollobem po wszystkich arenach cyklu. Ustabilizowanie pozycji medialnej żużla na jakiejś tam pozycji, to jest właśnie zasługa cyklu Grand Prix i takiego podmiotu jak firma IMG. To naprawdę fajnie wygląda. Następnym plusem jest podniesienie poziomu produkcji telewizyjnej. My z naszej pozycji możemy mówić, że przekaz telewizyjny PGE Ekstraligi jest na najwyższym poziomie. Oczywiście, że tak. Uważam, że inwencja producentów telewizyjnych i ich zaangażowanie pokazuje, jak fajnie można pokazać turniej SGP. Transmisje ligowe to tego pokłosie. Co prawda Ekstraliga ostatnio zaskoczyła dronem i to jest nowy fakt. Generalnie grafiki, powtórki itd. wprowadzano do transmisji w Grand Prix. Warto zwrócić uwagę, że taki sam wkład w jakość pokazywania żużla mieli kolejni partnerzy telewizyjni, producenci tego cyklu. Jakim szokiem była jakość pokazywania żużla przez Sky Sports ze studiem telewizyjnym, z powtórkami z dużą ilością kamer itd. To jest też z pewnością plus.

Czego pana zdaniem zabrakło BSI, żeby było znacznie lepiej postrzegane przez kibiców? W naszym kraju ta firma nie miała najlepszej opinii...

Bo my lubimy narzekać. To jest taka perspektywa naszej słowiańskiej duszy. Krytykowano BSI, że drenuje polski rynek sponsorski, klubowy i samorządowy z pieniędzy. Uświadommy sobie, że to sponsorzy, kluby i samorządy same miały dużą ochotę płacić im te pieniądze. To nie jest tak, że BSI wymuszało haracz. Pamiętam, jak Polski Związek Motorowy próbował usankcjonować rozdział turniejów Grand Prix w naszym kraju na poszczególne ośrodki. Wszyscy się niby na to zgodzili, ale przedstawiciele jednego z klubów wsiedli w samolot i udali się do Anglii, żeby wynegocjować sobie kontrakt na kolejne turnieje Grand Prix. Z tym BSI to było więcej narzekania i marudzenia niż faktycznych negatywów.

Jednym z zarzutów były powtarzane co roku te same areny cyklu. Przez tyle lat jeździł pan w te same miejsca Grand Prix. Nie znudziło się to trochę?

Stadion, to jest stadion. Każde zawody są inne. Równie dobrze można byłoby zapytać kibica, czy mu się nie nudzi chodzić na ten sam stadion ligowy w swoim mieście. Z mojej perspektywy, czyli pracującego przy tym turnieju, oczywiście pojawiają się emocje, kiedy trafia się na nowy obiekt, ale z drugiej strony, pracując na stadionie, który znam, jest łatwiej. Znam skróty do biura prasowego, wiem jak się poruszać po obiekcie. Organizatorzy mają szansę cokolwiek poprawić, bo jak robi się coś po raz pierwszy, to może od razu nie wszystko zadziałać. Tak naprawdę nie mam problemu, jadąc po raz kolejny do Malilli, choć wiem, że jest tam duża szansa, że będzie padało, podobnie zresztą jak w Vojens. Owszem, życzenia pod tytułem: róbmy wszystko na dużych stadionach, oczywiście, że są fajne. Jeśli chodzi o duże stadiony i zapewnienie pewnej infrastruktury, jest to niezbędne przy takiej podróży jak do Australii. Bo, o ile można sobie wyobrazić, że ten cały cyrk, który kręci się w Europie, może zostać storpedowany przez pogodę w Vojens czy Malilii, bo w ostateczności można odjechać turniej dzień później czy za tydzień, to w przypadku Australii jest niewykonalne. Tam jest niezbędny stadion z dachem i tyle.

Uda się pogodzić kwestie kalendarza Grand Prix z ligą, jeśli pojawią się nowe lokalizacje na innych kontynentach?

Jeżeli polska Ekstraliga nie będzie chciała udowodnić, że jest najważniejsza od wszystkich, to na pewno. Nie wierzę, że przy 50 weekendach w roku, ktoś wymyśli, że będziemy jechać 30 turniejów Grand Prix w sezonie. Liga i wszystko poza nią z pewnością się pomieści.

Myśli pan, że tych turniejów od 2022 roku będzie więcej? A może na inne kontynenty przeniosą się rundy kosztem zmniejszenia ich w Europie?

Nie sądzę, żeby ktoś rezygnował na przykład z dwóch rund w Polsce by wyjechać na drugi koniec świata. Pamiętajmy, że w naszym kraju doskonale sprzedają się trzy! Nie wiem, co będzie dalej ze Szwecją. W skali ogólnej liczba turniejów nie będzie raczej szokująco inna. Nawet, jeżeli cykl będzie trwał te dwa miesiące dłużej, to ilość turniejów nie zmieni się drastycznie. Nie da się chyba zrobić tak, żeby zawodnicy poświęcili ligę polską dla Grand Prix. Wydaje mi się, że nawet ligi szwedzkiej nie poświęcą dla Grand Prix. Tai Woffinden i Emil Saifutdinow są ewenementem, że jeżdżą tylko w Polsce i Grand Prix.

Jaką widzi pan przyszłość żużla? Kameralne stadiony typowo żużlowe czy duże obiekty, na których układane są tory jednodniowe?

Sam jestem ciekaw, w którą stronę będzie to zmierzać. Od zawsze wydawało mi się, że kibic żużlowy to nie jest kibic, który mieszka w czterogwiazdkowych hotelach.

Bardziej do kibica żużla pasuje wizerunek z pola namiotowego przy praskiej Markecie?

Z lat 90. ubiegłego wieku lub początku tego stulecia, owszem. Wydaje mi się, że kibic wybiera hostele lub campingi, ewentualnie niedrogie hotele. Duże stadiony, lokalizacje w wielkich miastach przyciągają ludzi, którzy przyjdą na te zawody, jako na event, tak jak w Warszawie. Myślę, że obie drogi rozwoju żużla są fajne. Z dużą ciekawością będę się temu przyglądał. Nowy podmiot to zawsze nowe pomysły. Jestem ciekaw, co Eurosport Events z tego faktycznie ukręci.

Zobacz także: BSI przegrało walkę o prawa do Grand Prix, choć położyło na stół 23 miliony dolarów

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy nowy promotor Grand Prix powinien promować żużel jako event nie tylko dla kibiców speedwaya?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×