W tym artykule dowiesz się o:
Unia Tarnów gościła przy ulicy Wrocławskiej pod koniec maja tego roku. Zdecydowanie lepiej zaprezentowali się wówczas żużlowcy Stelmet Falubazu Zielona Góra, którzy wygrali 54:36. Nic więc dziwnego, że wobec czteropunktowej zaliczki tarnowian, zdecydowanie więcej szans na awans do finału ENEA Ekstraligi daje się zielonogórzanom.
Jaskółki przegrały w maju osiemnastoma punktami, ale porażka ta byłaby jeszcze wyższa, gdyby na wysokości zadania nie stanęli dwaj zawodnicy drużyny przyjezdnej - Artiom Łaguta i Maciej Janowski. Rosjanin zdobył w sześciu startach trzynaście oczek, będąc tym samym najlepiej punktującym zawodnikiem całego spotkania. Niewiele do ideału zabrakło także Janowskiemu, który uzbierał jedenaście oczek. Jego dorobek byłby jeszcze większy, gdyby w ostatnich dwóch biegach nie zanotował defektu oraz jednego zera.
Równie udany występ tej dwójki w rewanżu nie wystarczy jednak do tego, by Unia Tarnów obroniła zaliczkę z pierwszego spotkania i awansowała do finału. Kluczowa będzie bowiem postawa pozostałych zawodników. Kto, w porównaniu do meczu, który rozegrano w maju, musi poprawić się najbardziej?
Janusz Kołodziej - 2 (1,1,0,-,-)
By nawiązanie walki z gospodarzami było możliwe, konieczna jest dobra postawa Janusza Kołodzieja. O swoim ostatnim meczu w Grodzie Bachusa chciałby z pewnością zapomnieć. W trzech biegach, w których wówczas wystąpił, zdobył zaledwie dwa punkty. Usprawiedliwieniem dla "Koldiego" może być to, że zmagał się wówczas z problemami sprzętowymi.
Dobrym prognostykiem wydaje się być jego występ w pierwszym półfinale przeciwko Stelmet Falubazowi. Kołodziej wygrał trzy swoje wyścigi. Punktów byłoby z pewnością jeszcze więcej, gdyby nie taśmy tego zawodnika.
- Za pierwszym razem kiedy wjechałem w taśmę zerwała mi się regulacja w sprzęgle. Natomiast w ostatnim biegu kątem oka widziałem Piotrka Protasiewicza, trochę się ruszył. Moja głowa mówiła "nie jedź jeszcze", niestety ręka nie słuchała i sama zareagowała. Koło tak skleiło, że znów zerwałem taśmę - tłumaczył po meczu Kołodziej.
Być może, gdy kapitan "poleci" wysoko, reszta Jaskółek pójdzie za jego przykładem.
Martin Vaculik - 1 (0,1,0,0)
Jaskółką, która w ostatnim meczu w Zielonej Górze w zasadzie nie poderwała się do lotu, był Martin Vaculik. Słowak rozczarował na całej linii, w czterech gonitwach przywożąc do mety zaledwie jeden punkt.
Jeśli chodzi o pierwszy półfinałowy mecz w Tarnowie, Vaculik mógł być całkiem zadowolony. Zdobywając siedem punktów i bonus, przyczynił się w znacznym stopniu do zwycięstwa swojego zespołu. Tym razem ma przed sobą znacznie trudniejsze zadanie. Bez jego pomocy, czteropunktowa zaliczka nie zostanie raczej obroniona.
Sam Słowak jest jednak optymistą i jak zapewnia, zdobycie siedmiu punktów w Zielonej Górze jest w jego przypadku możliwe. - Myślę, że stać nas na to, aby tam wygrać. Ja nie chcę mówić, czy tamtejszy tor mi odpowiada, czy nie. Postaram się pomóc drużynie i zdobyć ważne punkty. W tych meczach żarty się skończyły. To są najważniejsze spotkania sezonu - powiedział.
Leon Madsen - 5+2 (2*,0,0,2*,1)
Swoje loty w stosunku do pierwszego meczu w Zielonej Górze poprawić powinien nieznacznie Leon Madsen. Do Duńczyka - patrząc na jego ostatnie występy - nie można mieć wielu zastrzeżeń.
Ścigając się w Zielonej Górze, Madsen udane biegi przeplatał tymi słabszymi. Dwukrotnie przyjeżdżał do mety na drugiej pozycji, przyczyniając się do wygranych 5:1. W międzyczasie potrafił zanotować jednak zera.
Zaledwie jedna wpadka przydarzyła mu się natomiast kilka dni temu w Tarnowie. W czternastym wyścigu przyjechał do mety ostatni, a rywale odrobili wówczas aż cztery punkty. - Zero przywiozłem jadąc w parze z Martinem. Wszystko przez to, że tak dawno razem nie jeździliśmy (śmiech). Tak na poważnie, to zostałem na starcie z tyłu i ciężko było to odrobić na trasie - tłumaczył po zakończeniu spotkania.
Gdyby Madsenowi udało powtórzyć się wynik sprzed tygodnia, gdy zdobył siedem punktów oraz bonus, zarówno kibice, jak i Marek Cieślak byliby z niego zadowoleni.
Kacper Gomólski - 4 (1,0,2,1) Mateusz Borowicz - 0 (0,0,-)
Juniorzy Jaskółek staną w niedzielę przed nie lada trudnym zadaniem. Zarówno w Zielonej Górze, jak i przed tygodniem na własnym torze, w biegu młodzieżowym przyjeżdżali do mety ostatni. Gdyby udało im się odwrócić tę serię tym razem, byłby to motywujący bodziec dla całego zespołu.
Wiele oczekiwać można głównie po Kacprze Gomólskim, który udowadniał już, że potrafi ścigać się na wyjazdach. Ostatnim razem w Zielonej Górze wystąpił w czterech wyścigach i tylko raz przyjechał do mety na czwartej pozycji. W Tarnowie udowodnił natomiast, że nie boi się najlepszych. Czy podobnie jak przed tygodniem, przywiezie za sobą Piotra Protasiewicza i Andreasa Jonssona?
Zarówno po Gomólskim, jak i Mateuszu Borowiczu, dostania wspomnianych w tytule skrzydeł nikt się nie spodziewa. W przypadku skromnej zaliczki z pierwszego meczu, każdy punkt juniorów jest jednak na wagę złota.