Bez lidera i atutu swego toru - podsumowanie sezonu Fogo Unii Leszno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Czy drużyna, która wygrała zaledwie trzy mecze na własnym torze, może myśleć o znalezieniu się play-offach? Niewiele brakowało, a twierdząco na to pytanie odpowiedzieliby w tym roku leszczynianie.

1
/ 8

Szóste miejsce, jakie Fogo Unia zajęła na zakończenie rozgrywek, w żadnym stopniu nie odzwierciedla postawy zespołu na przestrzeni tego sezonu. - To bez wątpienia nie jest szczyt naszych marzeń - ocenił dyrektor klubu, Ireneusz Igielski. Jak zauważa, drużyna przez długi czas znajdowała się w pierwszej czwórce ligowej tabeli, prezentując się lepiej niż Unia Tarnów czy Stal Gorzów.

Do Byków znakomicie pasowało w tym roku słowo "nieobliczalni". Jedynie w ten sposób można opisać poczynania żużlowców Romana Jankowskiego, którzy zawodzili na własnym torze i odnosili zaskakujące zwycięstwa na wyjeździe. Punktów z Leszna nie wywieźli w tym roku jedynie późniejsi spadkowicze - składywęgla.pl Polonia Bydgoszcz, Lechma Start Gniezno oraz PGE Marma Rzeszów. W przypadku ostatniego z wymienionych klubów nie można było mówić o rywalizacji na torze, gdyż oddał mecz walkowerem.

Gdyby nie zwycięstwa na torach rywali, leszczynianie znaleźliby się w kłopotliwym położeniu. Pierwsze dwa triumfy drużyna Romana Jankowskiego zanotowała na samym początku sezonu, wygrywając niespodziewanie w Gorzowie oraz Częstochowie. Unia potrafiła zaskakiwać zarówno na plus, jak i na minus. Nikt nie spodziewał się tego, że Byki nie uporają się na własnym torze z Betard Spartą Wrocław. Co gorsza, w Lesznie zdołali wygrać także tarnowianie, częstochowianie i gorzowianie. Efektem tego był spadek z czwartej na szóstą lokatę w tabeli.

Dlaczego leszczynianie na własnym torze spisywali się tak słabo? Zawodnicy stwierdzili wprost: przyczyną było wprowadzenie funkcji komisarza. - Tor powinien być moim zdaniem atutem gospodarzy, ale tak nie jest. Inaczej było w poprzednich sezonach i zawodnicy zupełnie inaczej się czuli na własnym torze - powiedział Piotr Pawlicki po przegrany meczu z Dospel Włókniarzem. W podobnym sezonie wypowiadał się Grzegorz Zengota, mówiąc: - Komisarze zaczynają dyktować pozycje drużyn w ligowej tabeli.

Kibice częściej niż zwycięstwa, oglądali w Lesznie porażki
Kibice częściej niż zwycięstwa, oglądali w Lesznie porażki
2
/ 8

Wspomniany "Zengi" to jeden z trzech nowych żużlowców, jacy pojawili się w składzie leszczyńskiego zespołu. By załatać dziurę po odejściu Jarosława Hampela, leszczynianie zdecydowali się na sprowadzenie Kennetha Bjerre i Fredrika Lindgrena. Klubowi - jak okazało się, całkiem słusznie - zarzucano to, że pozbawił się prawdziwego lidera. Prezes Józef Dworakowski zapewniał jednak, że Byki są w stanie znaleźć się w play-offach. - Nie udało nam się zrealizować tego celu z powodu kontuzji - uważa Przemysław Pawlicki, który wypadł na dwa ostatnie mecze w wyniku urazu obojczyka. Wszystko zaczęło komplikować się w momencie, gdy złamania ręki doznał podstawowy młodzieżowiec - Tobiasz Musielak. Zawodnika, który błyszczał wysoką formą w pierwszej części sezonu, zastąpił słabo spisujący się Marcin Nowak. Można zakładać, że mając w składzie "Tofeeka", kluczowe mecze przeciwko Unii Tarnów i Stali Gorzów zostałyby przez leszczynian wygrane.

Czy gdyby nie kontuzja Tobiasza Musielaka, Fogo Unia znalazłaby się w play-offach?
Czy gdyby nie kontuzja Tobiasza Musielaka, Fogo Unia znalazłaby się w play-offach?

O Fogo Unii głośno było w tym sezonie nie tylko ze względu na to, co działo się na torze. Prawdziwym skandalem zakończył się czerwcowy mecz przeciwko PGE Marmie Rzeszów. Przyjezdni, tłumacząc się złym stanem nawierzchni leszczyńskiego toru, odmówili udziału w zawodach. Rozgoryczeni kibice oglądali piętnaście wyścigów zakończonych wynikiem 5:0. - To był dyktat jednego zawodnika! - grzmiał wówczas prezes Dworakowski, obwiniając za całe zamieszanie nie w pełni zdrowego zawodnika PGE Marmy - Nickiego Pedersena.

Dzień po zakończeniu meczu pojawiło się oświadczenie, którym Dworakowski ogłosił rezygnację z funkcji prezesa klubu. "Zawsze przedkładałem dobro zawodników nad wynikami sportowymi, jednak jestem już zmęczony wytykaniem mnie palcami i traktowaniem jako największe zło polskiego sportu żużlowego" - napisał. Ostatecznie, po rozmowach z zarządem i radą nadzorczą, postanowił pozostać na stanowisku do końca października tego roku. Kibice w Lesznie pewni są co do jednego - nic po jego odejściu nie będzie już takie same. Żałują też, że nie zakończył on swojej kadencji z medalem.

3
/ 8

Najlepszy zawodnik: Piotr Pawlicki

Godząc się na odejście Jarosława Hampela, który przeniósł się do Stelmet Falubazu Zielona Góra, leszczynianie pozbawili się zawodnika pełniącego rolę lidera. Po cichu liczono na to, że nieobecność "Małego" nie będzie odczuwalna po zatrudnieniu dwóch zagranicznych zawodników - Kennetha Bjerre i Fredrika Lindgrena. Najważniejszym ogniwem zespołu miał być natomiast nowo mianowany kapitan - Przemysław Pawlicki.

Pomimo wielkich chęci, zawodnik ten nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie czyniąc przy tym progresu w porównaniu do wcześniejszego sezonu. - Wiadomo, że mogłem spisywać się lepiej, ale sprawy nie ułatwiały mi kontuzje. Wchodziłem w sezonem z urazem, a przed kluczowymi meczami nabawiłem się kontuzji obojczyka - tłumaczył "Przemo", który pod względem średniej biegowej był drugim najlepszym żużlowcem swojego zespołu.

O tym, że w Unii ciężko byłoby dopatrzyć się prawdziwego lidera świadczą indywidualne statystyki żużlowców Ekstraligi. Pierwszy zawodnik Byków sklasyfikowany jest bowiem dopiero na 22. pozycji. Mowa o młodszym bracie Przemysława - Piotrze Pawlickim. Wicemistrz Świata Juniorów mógł pochwalić się w tym sezonie średnią biegową 1,929. Co godne podkreślenia, lepiej spisującymi się młodzieżowcami byli w rozgrywkach ligowych jedynie Darcy Ward i Patryk Dudek.

Postawę młodszego z braci Pawlickich można docenić tym bardziej, gdy spojrzy się na postęp, jaki poczynił w stosunku do wcześniejszego sezonu (średnia biegowa w 2012 roku: 1,692). - Unia Leszno od lat słynie z dobrej szkółki i solidnych juniorów - podkreśla z zadowoleniem dyrektor Ireneusz Igielski. O obsadę dwóch pozycji młodzieżowych leszczynianie mogą być na razie spokojni. W przypadku Pawlickiego wiek juniora upływa dopiero za dwa sezony.

Czy to Piotr Pawlicki, a nie jego brat, zostanie liderem leszczyńskiego zespołu?
Czy to Piotr Pawlicki, a nie jego brat, zostanie liderem leszczyńskiego zespołu?
4
/ 8

Największe rozczarowanie: Damian Baliński

Damian Baliński musi liczyć się z tym, że grono osób, które nie chcą oglądać go w składzie leszczyńskiego zespołu z roku na rok jest coraz większe. Żużlowiec, który jest nieprzerwanie w Unii od 1994 roku, nie może zaliczyć zakończonego sezonu do udanych.

Pierwszą oznaką tego, że rok 2013 może okazać się pechowy był groźnie wyglądający upadek, jakiego doznał w trakcie treningu przeciwko Dospel Włókniarzowi Częstochowa. Pomimo mocnego uderzenia i przelecenia przez bandę, "Bally" nie doznał żadnego poważnego urazu.

{"id":"","title":"","signature":""}

Oczekiwania, jakie wiązano z Balińskim przed rozpoczęciem sezonu, nie zostały spełnione. Co gorsza, zawodnik rozczarowywał nie tylko na wyjazdach, ale i na własnym torze. W niespodziewanie przegranym meczu przeciwko Betard Sparcie Wrocław zdobył on tylko jeden punkt. Niewiele lepiej wiodło mu się także w potyczkach z Dospel Włókniarzem (3+1) czy Unibaksem Toruń (4).

Po kilku nieudanych meczach zaczęto dyskutować, czy Baliński nie utraci miejsca w składzie. Zagrożeniem miał być dla niego młody Duńczyk - Mikkel Michelsen. Zawodnik ten znalazł się w składzie na wyjazdowy mecz z PGE Marmą. Decyzja ta w ostatniej chwili zmieniona została jednak przez trenera Byków - Romana Jankowskiego. Ostatecznie ani "Bally", ani Michelsen nie pojawili się na torze, gdyż mecz z powodu opadów deszczu został odwołany.

Koniec końców, leszczynianie byli w stosunku do Balińskiego bardzo wyrozumiali. - Duży wpływ miał na niego początek sezonu, kiedy nie trafił ze sprzętem. Potem doszły do tego nerwowe sytuacje, bieganie od mechanika do mechanika. Wiadomo, że gdy pod względem sprzętowym jest od początku dobrze, to mocniejsza jest też psychika zawodnika - tłumaczył Roman Jankowski.

Średnia biegowa 1,478 oznacza, że Damian Baliński - nie licząc Marcina Nowaka i Mikkela Michelsena - był najsłabszym ogniwem leszczyńskiego zespołu. Gdyby Fogo Unia postanowiła wcielić w życie punkt kontraktu, na mocy którego można obniżać wynagrodzenia słabiej spisujących się żużlowców, "Bally" musiałby zwrócić aż 30 procent zarobionych przez siebie pieniędzy.

Pomimo rozczarowującego sezonu, nic nie wskazuje na to, by Unia z niego zrezygnowała. - Damian jest bardzo walecznym zawodnikiem i nadal w niego wierzymy - ucina wszelkie spekulacje trener Jankowski.

Pomimo słabego sezonu, Fogo Unia zamierza zatrzymać Damiana Balińskiego
Pomimo słabego sezonu, Fogo Unia zamierza zatrzymać Damiana Balińskiego
5
/ 8

Najlepszy mecz: Betard Sparta Wrocław - Fogo Unia Leszno 38:51

Leszczyńscy zawodnicy, pytani o ich najlepszy mecz w tym sezonie, z sentymentem powracają do tego, co wydarzyło się we Wrocławiu. Byki zrehabilitowały się wówczas za zaskakującą porażkę na własnym torze, przywożąc z Dolnego Śląska nie tylko zwycięstwo, ale i punkt bonusowy.

By zrozumieć znaczenie tamtego meczu, trzeba cofnąć się do 19 maja, kiedy Fogo Unia przegrała na własnym torze. - Chłopacy byli głodni zwycięstwa i bardzo chcieli pokazać się z dobrej strony. Liczyliśmy po cichu na bonus, ale głośno o tym nie mówiliśmy - tłumaczył Ireneusz Igielski. Leszczynianie, w porównaniu do pierwszego meczu, przeszli prawdziwą metamorfozę, gdyż 16 czerwca na wrocławskim torze wychodziło im niemalże wszystko.

Wspomniane spotkanie było majstersztykiem kapitana - Przemysława Pawlickiego, który zdobył trzynaście punktów i bonus. Znakomicie spisali się także Tobiasz Musielak, Piotr Pawlicki i Fredrik Lindgren. Pomimo zwycięstwa, niepocieszony mógł być natomiast Mikkel Michelsen. W swoim debiucie w barwach Unii nie zdobył bowiem ani jednego punktu.

Warto napomnieć, że było to jedno z pięciu wyjazdowych wygranych leszczynian w trakcie minionego sezonu. Fogo Unia spisywała się na wyjazdach znacznie lepiej niż na własnym torze, gdzie pokusiła się jedynie o trzy zwycięstwa.

Fogo Unia nie tylko wygrała na wyjeździe, ale i zdobyła punkt bonusowy
Fogo Unia nie tylko wygrała na wyjeździe, ale i zdobyła punkt bonusowy
6
/ 8

Najgorszy mecz: Fogo Unia Leszno - Unia Tarnów 44:46

Choć leszczynianom pod względem sportowym zdarzały się znacznie gorsze spotkania, to właśnie konfrontacją przeciwko Unii Tarnów pogrzebali swoje szanse na znalezienie się w play-offach. Gdyby bracia Pawliccy wygrali piętnastą gonitwę, w której mierzyli się z Maciejem Janowskim i Januszem Kołodziejem, to Byki, a nie Jaskółki, walczyłyby prawdopodobnie o medale.

Mecz ten potwierdził jedynie tezę, że biegi nominowane były w tym roku piętą achillesową leszczyńskiego klubu. - Prawdę mówiąc chcieliśmy rozstrzygnąć ten mecz przed piętnastym wyścigiem - tłumaczył kierownik drużyny, Paweł Jąder. Cel ten nie został jednak zrealizowany i przed ostatnią gonitwą leszczynianie prowadzili dwoma punktami. Atut własnego toru okazał się niczym przy doświadczeniu Janusza Kołodzieja. "Koldi", który kilka miesięcy później triumfował w rozgrywanym w Lesznie Memoriale Alfreda Smoczyka, wraz z Janowskim zostawił w tyle obu żużlowców gospodarzy.

- Będziemy walczyć do ostatniego meczu, nic innego nam nie pozostaje - zapowiadali zgodnie leszczynianie. Choć nie mówiono o tym głośno, zdawano sobie jednak sprawę, że szanse na awans zostały już pogrzebane. - Nie znaleźliśmy się w play-offach przez kontuzje - tłumaczył po zakończeniu rozgrywek Przemysław Pawlicki. O tym, że nie było to do końca prawdą świadczy jednak wspomniane spotkanie z Jaskółkami. Byki miały wszystko w swoich rękach i na własne życzenie spadły na szóste miejsce w tabeli.

W przypadku wygrania ostatniego biegu, to Byki znalazłby się w play-offach
W przypadku wygrania ostatniego biegu, to Byki znalazłby się w play-offach
7
/ 8

Kary nadszarpnęły budżet

By uzupełnić lukę w budżecie, klub jeszcze przed sezonem pozyskał sponsora strategicznego - firmę FOGO, której marka została umieszczona w nazwie drużyny. Jak pokazały kolejne miesiące, zerwanie ze swoistą tradycją nie rozwiązało wszystkich problemów.

- Patrząc z punktu finansowego, to dobrze, że nie jedziemy dalej - stwierdził po ostatnim meczu rundy zasadniczej Józef Dworakowski. Słowa odchodzącego prezesa mogły dziwić jedynie osoby niezorientowane w trudnej sytuacji klubu. - Jeśli chodzi o budżet, to rzeczywiście został on nadszarpnięty - przyznał Ireneusz Igielski. Powodem takiego stanu rzeczy nie była jedynie słaba frekwencja na stadionie, ale i kary nakładane przez ENEA Ekstraligę.

Na mecze Fogo Unii przychodziło w tym sezonie średnio 7,5 tysiąca kibiców. Leszczynianie mieli tym samym jedną z najsłabszych frekwencji w całej lidze. Mniej sprzedanych biletów odnotowano bowiem jedynie w Bydgoszczy, Wrocławiu oraz Rzeszowie. Ireneusz Igielski nie uważa, by przyczyną tego problemu były wyniki osiągane przez zespół na torze. - Trzeba przypomnieć, że my przez długi czas liczyliśmy się w tej walce o medale. Nie jestem więc do końca przekonany, czy właśnie to było głównym powodem słabszej frekwencji - powiedział.

Równie bolesnym, jeśli nie większym ciosem dla finansów klubu były kary nakładane przez Ekstraligę. Za zamieszanie związane z meczem przeciwko PGE Marmie Komisja Orzekająca ukarała klub 158 tysiącami złotych grzywny. Choć karę tę zmniejszono po werdykcie Trybunału PZM do 118 tysięcy, kwota ta nadszarpnęła budżet klubu. Do ponownego rozpatrzenia skierowano natomiast sprawę związaną z meczem przeciwko Stelmet Falubazowi. Możliwe, że za błąd w sztuce przygotowania toru Fogo Unia będzie musiała zapłacić 75 tys. zł.

Budżet na przyszły sezon zależeć może w dużej mierze od tego, kto zostanie nowym prezesem klubu. Uzależnione od tej decyzji wydaje się bowiem wsparcie niektórych sponsorów. Istotne będą także negocjacje z Radą Miasta, która jeszcze w tym roku może przekazać Unii pół miliona złotych. - Gołym okiem widać, że na trybunach jest nas coraz mniej, więc wpływy z biletów w ciągu trzech lat spadły o 1,7 mln zł. Znacznie mniej przekazują też sponsorzy: w 2010 r. było to sporo ponad 3 mln zł rocznie, w tym roku sporo poniżej 3 mln zł - powiedział lokalnym mediom prezydent Tomasz Malepszy.

Józef Dworakowski nie ukrywał, że był załamany frekwencją na leszczyńskim stadionie
Józef Dworakowski nie ukrywał, że był załamany frekwencją na leszczyńskim stadionie
8
/ 8

Przyszłość, tak jak prezes, niewiadomą

Leszczynianie są w na tyle komfortowej sytuacji, że drużynę na przyszły sezon mają w zasadzie gotową. Jedynym żużlowcem pierwszego składu, który nie ma kontraktu na przyszły sezon jest bowiem Fredrik Lindgren. - Patrząc z tej perspektywy, my drużynę na kolejny rok mamy gotową. Pytanie tylko czy jakieś kosmetyczne zmiany są koniecznie. Mi osobiście wydaje się, że do tych zmian musi dojść - powiedział Ireneusz Igielski.

Wspomniany Lindgren, którego postawa w tym sezonie pozostawiała wiele do życzenia, prawdopodobnie nie pojawi się już w składzie leszczyńskiego zespołu. Decyzję o tym, kto go zastąpi, podejmie zarząd z nowo wybranym prezesem klubu. Wiele wskazuje na to, że miejsce Józefa Dworakowskiego zajmie prezes firmy Polcopper - Piotr Rusiecki. W takim przypadku leszczynianie będą starali się zakontraktować Nickiego Pedersena.

Nikt w klubie nie ukrywa, że drużyna, która straciła przed sezonem Jarosława Hampela, potrzebuje prawdziwego lidera. - Rzeczywiście kogoś takiego nam brakowało - przyznał w rozmowie z naszym portalem Roman Jankowski. Może się jednak okazać, że sprowadzenie żużlowca pokroju Nickiego Pedersena czy Emila Sajfutdinowa będzie niemożliwe. W takim przypadku na lidera drużyny kreowany będzie kapitan - Przemysław Pawlicki. - Chciałem nim być już w tym sezonie. W najbliższych latach będę robić wszystko, by na miano takiego lidera zasłużyć - zadeklarował.

O co walczyć będą w nowym sezonie leszczynianie? Wszystko zależy od decyzji na temat KSM-u. - My od samego początku mówimy, że KSM jest potrzebny i zdania na ten temat nie zmieniamy - podkreślił Ireneusz Igielski. W przypadku zniesienia tego ograniczenia, szanse Fogo Unii na nawiązanie walki o czołowe miejsca w ENEA Ekstralidze okażą się znikome. - Co da nam sytuacja, gdy dwie czy trzy drużyny będą bardzo silne, a reszta będzie musiała walczyć o dalsze miejsca w tabeli? - spytał Roman Jankowski.

W przypadku zniesienia  KSM-u, Fogo Unia nie będzie miała większych szans na walkę o medale
W przypadku zniesienia KSM-u, Fogo Unia nie będzie miała większych szans na walkę o medale

Jak podkreślają sami zawodnicy, leszczyńska drużyna ma perspektywy na przyszłość. - Jesteśmy młodzi, zbieramy doświadczenie i cały czas się w zasadzie uczymy - stwierdził Przemysław Pawlicki. Podobnego zdania jest także Grzegorz Zengota, dla którego był to pierwszy rok w barwach Fogo Unii. - Ten sezon był dla nas przetarciem i jestem przekonany w przyszłorocznych rozgrywkach będzie lepiej - powiedział. O ile drużyny nie złapią w kluczowym momencie kontuzje, osiągnięcie lepszego wyniku niż w tym sezonie może okazać się możliwe. Szanse na zakończenie rozgrywek z medalem - przynajmniej na razie - wydają się jednak znikome.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (162)
avatar
toto lotto
7.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
zamiast dudka torun moze wziasc dawidsona....  
avatar
szycha8080
1.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Raczej jadnak brak lidera, widac to bylo w nominowanych! Marzy mi sie Koldi w Lesznie zamiast Lindgrena i jestesmy w strefie medalowej, ale...kto przyjdzie i co z tego wyjdzie to sie okaze.  
avatar
Cracow
29.10.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Do Leszna nikt nie przyjdzie , bo Leszno nie ma kasy. Chodzą plotki co prawda ze Jakaś tam firma ma niby płacić emilowi, ale co roku to się powtarza, wiec jak zobaczę to uwierzą. Na razie Lesz Czytaj całość
Tyrion
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Podobno Kołodziej ma wrócić bo w Tarnowie nie płacą, razem z nim ma przyjść Janowski i Cieślak który ma dość pracy z płaczkami ;)  
gregul
28.10.2013
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Leszno wcale nie musi przebijać oferty Torunia. przecież oni chcą jednego z dwójki więc ktoś zostanie Emil albo Nicki.A kto to zawita do Fogo Unii Leszno zobaczymy