W tym artykule dowiesz się o:
Rzadko zdarza się, żeby zawodnik dobrze spisujący się na danym szczeblu rozgrywek, decydował się na przenosiny o klasę niżej. O wiele częściej taka sytuacja dotyczy żużlowców, którzy mają za sobą nieudany sezon. Często mówi się wtedy o chęci odbudowania i szybkiego powrotu do wyższej ligi.
Takich żużlowców nie było jednak wielu. Jak uczy historia, o wiele częściej "zakotwiczają" oni w I czy II lidze na kilka sezonów. Doskonale pasują tutaj przykłady Michała Szczepaniaka, Daniela Jeleniewskiego czy Scotta Nichollsa - każdy z nich notuje na zapleczu Enea Ekstraligi udane występy, jednak ma obecnie niewielkie (co nie znaczy żadne) szanse na powrót do najlepszej ligi świata.
W naszym zestawieniu nie uwzględniliśmy zawodników Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk, którzy zdecydowali się zostać w zespole i pomóc mu w powrocie do ekstraligi. Wzięliśmy pod uwagę tylko tych żużlowców, którzy "schodząc" ligę niżej, zmienili równocześnie barwy klubowe. Z tego grona wybraliśmy "najgłośniejsze" nazwiska.
Sezon 2012 był dla niego praktycznie stracony - nie wystartował w żadnym spotkaniu Stali Gorzów. Z drugiej strony posiadał niski KSM (2,50), dzięki któremu interesowało się nim kilka klubów ekstraligowych. Mroczka zdecydował się jednak na powrót do I ligi, gdzie przez całą juniorską karierę bronił barw GTŻ Grudziądz.
Po sezonie wybór Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk należy uznać za udany. Mroczka dobrze wkomponował się w zespół, stając się jednym z jego liderów. Świetnie prezentował się szczególnie podczas rundy finałowej. W całych rozgrywkach zdobywał średnio 2,011 punktu na bieg. Znalazł się m.in. w siódemce sezonu I ligi według SportoweFakty.pl.
W rozgrywkach indywidualnych zdołał m.in. zakwalifikować się do finału IMP. Mroczka nie ukrywa, że chce zostać w Wybrzeżu. - Mówią mi, że na sto procent zostanę w Gdańsku i myślę, że mnie nie oddadzą. Nadmorski klimat mi odpowiada - powiedział żużlowiec. Wydaje się, że szybki powrót do Enea Ekstraligi będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem.
Brytyjczyk w sezonach 2011-12 ścigał się na ekstraligowych torach, zwykle z mało udanym skutkiem. Przed rokiem wystąpił w zaledwie pięciu meczach Włókniarza Częstochowa. Osiągnął przy tym bardzo słabą średnią biegopunktową: 1,160. W tej sytuacji "Bomber" zdecydował się na podpisanie kontraktu z mającym ekstraligowe ambicje GKM Grudziądz.
Harris od razu stał się liderem zespołu. Dość powiedzieć, że na koniec sezonu został sklasyfikowany na 4. miejscu wśród najskuteczniejszych zawodników ligi. Z drugiej strony w kluczowych dla losów sezonu meczach rundy finałowej, choć często był w nich najlepszym zawodnikiem drużyny, nie ustrzegł się wpadek.
Na razie nie wiadomo jak będzie wyglądać przyszłość zawodnika. Jego ambicje sięgają z pewnością Enea Ekstraligi, jednak w niej nigdy nie błyszczał. To może być dla wielu prezesów spory argument za tym, aby nie zatrudniać Brytyjczyka. Harris nie powinien mieć za to problemów ze znalezieniem sobie klubu w I lidze.
Po nieudanym sezonie 2012 wychowanek toruńskiego Apatora postanowił ponownie spróbować swych sił w I lidze. Powrócił do GKM Grudziądz, którego barw, z udanym skutkiem, bronił w latach 2010-11. "Chrzanoś" typowany był jako zawodnik, który powinien przyczynić się do awansu zespołu Roberta Kempińskiego.
Tymczasem Chrzanowski został odsunięty od składu już po 3. kolejce, kiedy do GKM dołączył Ales Dryml. Później, ze zmiennym szczęściem, próbował odzyskać miejsce w drużynie. Zaliczył m.in. udany występ w Ostrowie, ale wciąż nie mógł w pełni przekonać do siebie trenera. Ostatecznie skończyło się na ośmiu meczach i średniej równej 1,636 punktu na bieg.
- Ten sezon był jak sinusoida - przyznał zawodnik. Trudno spodziewać się, zwłaszcza po ostatecznej rezygnacji z KSM, aby Chrzanowski znalazł miejsce w ekstralidze. Wciąż stać go jednak na bycie krajowym liderem w I lidze, więc jego usługami powinno być zainteresowanych kilka klubów tego szczebla rozgrywek.
Wychowanek rzeszowskiego klubu, przez większość kariery związany z zespołem Żurawi. Przed minionymi rozgrywkami, na skutek medalowych ambicji PGE Marmy, nie znalazł miejsca w składzie teamu Marty Półtorak. Podpisał kontrakt z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin, gdzie upatrywano w nim jednego z liderów.
Tak też się stało. Kuciapa osiągnął średnią biegopunktową na poziomie 2,118. Co ciekawe, nieco lepiej spisywał się na wyjazdach. Zawodnik nie odniósł sukcesów indywidualnych, ale w lidze był pewnym punktem zespołu. Efektem tego było m.in. miejsce w naszej siódemce sezonu.
Co dalej z Kuciapą? Zawodnik nie ukrywa, że otrzymał już pierwsze telefony, lecz chętnie powróciłby do Rzeszowa. Nad Wisłokiem jednak jak na razie milczą w sprawie ewentualnych transferów.
"Trojan" sezon rozpoczynał co prawda jako zawodnik Lubelskiego Węgla, jednak otrzymał szansę w zaledwie dwóch spotkaniach, po czym zdecydował się na wypożyczenie do II-ligowej Speedway Wandy Instal Kraków. Zawodnik przez wiele lat ścigał się na zapleczu Enea Ekstraligi, stąd nie mogły dziwić jego obawy przed startami w najniższej klasie.
Okazały się one zupełnie bezpodstawne. Rzeszowianin wystąpił w dziesięciu meczach Speedway Wandy, w których zdobywał średnio 2,185 punktu na bieg. - Myślę, że spełniłem oczekiwania działaczy oraz kibiców Wandy, czego nie można powiedzieć odnośnie do Lublina, gdzie początek sezonu miałem trochę pechowy - powiedział zawodnik. Decyzja o zmianie ligi była w jego przypadku w pełni udana, choć krakowianom nie udało się wywalczyć awansu.
Celem Trojanowskiego są teraz ponowne starty w I lidze, choć nie wyklucza również pozostania w Speedway Wandzie. - Nie zrobiłbym krakowianom tego i nie zasiliłbym szeregów jej rywala. Dlatego jeżeli zmienię klub, to tylko na ten z wyższej klasy - powiedział. W najniższej klasie żużlowiec będzie z pewnością liderem zespołu. Na zapleczu Enea Ekstraligi trudno byłoby jednak oczekiwać od niego pełnienia czołowej roli w drużynie.
Jeszcze 2-3 lata temu Łotysz uważany był za talent na miarę braci Łagutów, jednak jego rozwój zahamowały kontuzje. W sezonie 2012 po raz pierwszy zdecydował się na zmianę barw klubowych - podpisał kontrakt z ekstraligowym Wybrzeżem Gdańsk. Debiut w najwyższej klasie był jednak mocno przeciętny - udane spotkania przeplatał ze słabymi, co zaowocowało średnią 1,245 punktu na bieg.
Ubiegłoroczne rozgrywki "MadMax" zakończył dodatkowo z kontuzją. W tej sytuacji powrócił do rodzinnego Daugavpils. Po słabym początku "rozkręcał" się, jednak jego forma wciąż była daleka od możliwości. Sezon zakończył ze średnią biegopunktową na poziomie 1,434, co dało 35. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników. Zawodnik fatalnie spisywał się w meczach wyjazdowych (średnia 0,900).
- Prawdę mówiąc, cały ten sezon trzeba było odpuścić, a startować dopiero od następnego. Ale udało się zaliczyć cały sezon. Ze skutkami kontuzji jest już dużo lepiej, ale nie mogę powiedzieć, że już na 100 proc. niczego nie odczuwam, z takimi kontuzjami tak nie bywa - powiedział zawodnik, który wciąż ma ekstraligowe ambicje. Wiadomo już jednak, że kolejny sezon spędzi w Lokomotivie. Jeśli uda mu się uniknąć kontuzji, powinien być czołową postacią nie tylko własnego zespołu, ale całych rozgrywek, tak jak to bywało w przeszłości.
Duńczyk przez ostatnie lata "balansował" pomiędzy ekstraligą i I ligą. W sezonie 2012 wystąpił w pięciu spotkaniach Betard Sparty Wrocław, gdzie zdobywał średnio 1,105 punktu na bieg. W tym roku zdecydował się na starty w II-ligowym Kolejarzu Opole - umowa ta uznana została za jeden z transferowych hitów najniższej klasy.
Monberg udanie rozpoczął rozgrywki, jednak z czasem jego wyniki były coraz słabsze. Oczekiwano, że będzie zdecydowanym liderem Kolejarza, jednak nie zawsze tak było. Czarę goryczy przelał wysoko przegrany mecz w Rybniku, gdzie Duńczyk nie zdobył żadnego punktu. Od tej pory próżno było wypatrywać jego nazwiska w składzie opolskiego klubu.
1,947 - taką średnią biegopunktową wypracował Monberg. O wiele lepiej radził sobie na opolskim torze (2,450). Jego występy w II lidze trudno uznać za oszałamiające. Kierownictwo klubu miało spore zastrzeżenia co do jego zaangażowania w występy w lidze polskiej. 36-letniemu Monbergowi, który największe sukcesy ma już za sobą, trudno będzie znaleźć pracodawcę w I lidze.