W tym artykule dowiesz się o:
Miniony sezon dla KMŻ-u Lublin miał być przełomowy. Jednak na kilka tygodni przed inauguracją rozgrywek Bogdanka ogłosiła informacje o końcu wspierania lubelskiego żużla. Tym samym Koziołki zostały bez hojnego sponsora strategicznego, co mocno odbiło się na kondycji finansowej klubu. W przerwie zimowej doszło do kilku zmian w składzie. Lublin opuścili Daniel Jeleniewski, Karol Baran i Maciej Kuciapa, a w ich miejsce zakontraktowano Roberta Miśkowiaka, Daveya Watta i Dawida Lamparta.
KMŻ Lublin po dwóch kolejkach miał na swoim koncie dwa punkty, lecz kibice nad Bystrzycą mogli czuć niedosyt. W inauguracyjnej rundzie podopieczni Mariana Wardzały zremisowali na trudnym terenie w Daugavpils z miejscowym Lokomotivem 45:45. Tydzień później na torze przy Alejach Zygmuntowskich Koziołki powtórzyły ten rezultat, a tym razem punktami podzieliły się z faworytem rozgrywek - PGE Marmą Rzeszów. Początek sezonu nie zwiastował jednak tak nieudanego zakończenia.
W trzeciej kolejce KMŻ nieoczekiwanie przegrał u siebie z Carbonem Startem Gniezno. Punkty z Lublina wywiozły również GKM Grudziądz, Orzeł Łódź i Lokomotiv Daugavpils. W sezonie 2014 lublinianie wygrali tylko trzy spotkania. Na własnym terenie Koziołki pokonały ŻKS ROW Rybnik i Polonię Bydgoszcz, a na wyjeździe KMŻ lepszy był od GKM-u Grudziądz. Łącznie zespół z Lublina na swoim koncie zapisał 9 punktów i był outsiderem Nice Polskiej Ligi Żużlowej. O słabych wynikach przeważyły też kontuzje czołowych zawodników.
Najlepszy zawodnik: Robert Miśkowiak
Były Indywidualny Mistrz Świata Juniorów do Lublina wracał jako lider KMŻ-u. Z roli tej "Misiek" wywiązywał się niemal w stu procentach. Zdarzały mu się pojedyncze słabsze występy, ale był pewnym punktem drużyny. Miśkowiak wystąpił we wszystkich czternastu spotkaniach KMŻ-u Lublin, w których wywalczył wraz z bonusami 160 punktów. Jego średnia wyniosła 2,051 punktu na bieg.
Wynik ten dał mu dziewiątą średnią w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Po raz kolejny Miśkowiak udowodnił, że należy do czołowych zawodników zaplecza ENEA Ekstraligi. - Od 2-3 lat znajduję się w czołówce najlepszych jeźdźców ligi. Przed dwoma sezonami byłem pierwszy, w poprzednim piąty. Zależało mi na utrzymaniu tego poziomu. Wysoka, równa forma to powód do satysfakcji. Jednak chcę się stale piąć, rozwijać i oczekiwałem od siebie trochę więcej. Ale nie ma co narzekać. Średnio zdobywałem w meczu powyżej 10 punktów i ten wynik należy uznać za przyzwoity - powiedział Miśkowiak po zakończeniu sezonu.
Z dobrej strony w meczach KMŻ-u Lublin pokazywał się również Davey Watt, który jednak nie mógł wystąpić we wszystkich meczach z powodu kontuzji. O ile Miśkowiak może być zadowolony ze swoich indywidualnych wyników, o tyle rezultat drużyny daleki był od oczekiwań. - Jestem zawiedziony degradacją i uważam to również za osobistą porażkę. Liga potoczyła się tak, że spadliśmy, ale wcale nie byliśmy najsłabsi. Na wyjazdach zdobywaliśmy więcej punktów niż inne, wyżej sklasyfikowane drużyny. Zawsze brakowało jednak kilku oczek do pełnej satysfakcji. Jako zespół nie zasłużyliśmy na spadek, lecz los jest okrutny - ocenił Miśkowiak.
Największe rozczarowanie: Formacja juniorska
Od kilku lat w rozgrywkach ligi polskiej niezwykle ważnym ogniwem są juniorzy. Często to właśnie od ich postawy zależy końcowy wynik meczu. Osoby odpowiedzialne za budowę lubelskiej drużyny zakontraktowanie dobrej klasy młodzieżowca zostawiły na koniec okienka transferowego, lecz wówczas było już zbyt późno by pozyskać wartościowego zawodnika. W dodatku wiek juniora zakończył Mateusz Łukaszewski, który w poprzednich sezonach był podstawowym młodzieżowcem lubelskiego klubu.
Na kolejny rok w Lublinie pozostał Arkadiusz Madej. Był on podstawowym młodzieżowcem KMŻ-u, a na torze prezentował się niezwykle ambitnie, lecz nie szło to w parze z wynikami. Madej wystąpił w czternastu spotkaniach, w których wywalczył zaledwie 19 "oczek" i trzy bonusy. Był on najsłabszym sklasyfikowanym zawodnikiem w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Gościnnie w barwach Koziołków startowali Damian Dąbrowski i Dawid Matura. Pierwszy z nich wystąpił w trzynastu spotkaniach i zdobył 24 punkty i dwa bonusy. W statystykach wyprzedził on jedynie swojego kolegę z formacji młodzieżowej KMŻ-u. Z kolei Matura wziął udział w jednym pojedynku, w którym zapisał na swoim koncie punkt.
To właśnie słaba postawa juniorów była największym rozczarowaniem w lubelskim klubie. O ile seniorzy rzadko zawodzili, o tyle juniorzy nie dorzucali zbyt wielu punktów do dorobku drużyny, a miało to bezpośrednie przełożenie na rezultaty odnoszone przez drużynę. Lublinianie często biegi juniorskie przegrywali w stosunku 1:5, a w pozostałych konfrontacjach z młodzieżowcami rywali musieli uznawać ich wyższość. Juniorzy klubu znad Bystrzycy mieli najmniejszy procentowy wkład w sumę punktów wywalczoną przez cały zespół.
Prezes KMŻ-u próbował łatać dziury w formacji młodzieżowej. Blisko porozumienia z klubem byli Edward Mazur i Rafał Malczewski, którzy byliby realnym wzmocnieniem siły uderzeniowej Koziołków. Obaj zawodnicy mieli startować w Lublinie jako "goście", lecz ostatecznie nie osiągnięto z nimi porozumienia. - Z Mazurem osiągnęliśmy porozumienie. Był w piątek na treningu, dogadaliśmy warunki finansowe i powiedziałem mu: "Proszę pana, w poniedziałek podpisujemy kontrakt". Po czym dostałem telefon z Tarnowa, że Mazur rzeczywiście kontrakt podpisał, tyle że w Łodzi. No, jego decyzja. Nie będę tego komentował, bo zachowanie zawodnika było mało poważne. Z Malczewskim powtórka. Stwierdził, że bardzo chce u nas jeździć, przystał na warunki, więc zapytaliśmy, czy parafuje umowę. Odparł, że jest zmęczony i lepiej byłoby to zrobić w poniedziałek. W tym dniu już nie odbierał telefonów. Szkoda, bo zakontraktowanie któregoś z tych juniorów być może odmieniłoby losy całej drużyny - przyznał Andrzej Zając.
Najlepszy mecz: GKM Grudziądz - KMŻ Lublin 44:46
Mimo słabego sezonu żużlowcy KMŻ-u Lublin byli sprawcami jednej z największych niespodzianek w rozgrywkach Nice Polskiej Ligi Żużlowej. 1 czerwca na torze w Grudziądzu lublinianie odnieśli swoje jedyne wyjazdowe zwycięstwo w minionym sezonie. KMŻ głównie dzięki dobrej postawie Davey'a Watta i Camerona Woodwarda pokonał GKM 46:44.
Liderem Koziołków był Watt, który wykorzystał znajomość grudziądzkiego toru i na swoim koncie zapisał 11 punktów i bonus. Z kolei Woodward wywalczył tego dnia 10 "oczek" i dwa bonusy. - Dla mnie osobiście to był bardzo dobry mecz. Cieszę się, że zdobyłem tyle punktów. Dla drużyny to było świetne, że wygraliśmy trudne spotkanie. Nadchodzą dla nas lepszy czasy, co prawda mieliśmy trochę szczęścia, bo Karpow dwa razy miał defekt, ale w żużlu czasami potrzebne jest szczęście - mówił Watt.
Po triumfie w Grudziądzu w ekipie KMŻ-u zapanowały dobre nastroje, a w Lublinie wierzono, że klub ten włączy się jeszcze do walki o awans do fazy play-off. - Piękne zawody. Bardzo się cieszę, że to my jesteśmy zwycięzcami. Przyjechaliśmy tutaj z ogromną wolą walki, z chęcią wygrania tych zawodów, chociaż wiedzieliśmy, że jest tutaj trudny teren i bardzo ciężko się tutaj jeździ. To była naprawdę ostra walka, każdy wiedział o co jedzie i wszystko mogło się zdarzyć. Nikt nie ucierpiał i to jest dla mnie najważniejsze. To zwycięstwo było nam potrzebne, tym bardziej wyjazdowe, więc radość jest podwójna. Myślę, że bardzo powoli wznosiliśmy się i po ostatnim zwycięstwie drużyna uwierzyła w siebie i w tej chwili zaczniemy już wygrywać - komentował Marian Wardzała.
Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna. Dla lublinian triumf nad GKM-em był drugim zwycięstwem z rzędu. Tydzień później Koziołki pokonały u siebie ŻKS ROW Rybnik. Jak się później okazało był to ostatni w tym roku wygrany mecz podopiecznych Wardzały. Lublinianie z meczu na mecz spisywali się coraz gorzej i nawet zryw w końcówce fazy zasadniczej nie pozwolił im wydostać się ze strefy spadkowej.
Najgorszy mecz: KMŻ Lublin - Orzeł Łódź 34:56
Przysłowiowym gwoździem do trumny KMŻ-u Lublin był mecz przeciwko drużynie Orła Łódź, który rozegrany został 3 sierpnia. Gospodarze przystąpili do niego osłabieni brakiem Camerona Woodwarda, lecz nawet z Australijczykiem w składzie lublinianie nie nawiązaliby walki z rywalami. Łodzianie tego dnia byli znakomicie dysponowani i pokonali KMŻ 56:34. Warto dodać, że Orzeł w potyczce z Koziołkami zdobył na torze przy Alejach Zygmuntowskich więcej punktów niż na swoim obiekcie.
W drużynie gospodarzy najlepiej spisał się Watt, który zdobył 10 punktów i bonus. Po 9 "oczek" wywalczyli Lampart i Miśkowiak. Z kolei w zespole Orła liderem był Jason Doyle. Australijczyk zapisał na swoim koncie 14 punktów. Cichym bohaterem meczu był Edward Mazur. Młodzieżowiec gości wywalczył 8 "oczek" i bonus. - Przyjeżdżając do Lublina wiedzieliśmy, że jest tutaj ciężki teren i baliśmy się tego spotkania. Niemniej czas pokazał, że ostatnie dni które spędziliśmy w Łodzi przygotowując się okazał się bardzo pożyteczny, pozwoliło nam to wygrać. Bardzo się cieszymy, że równo pojechał cały zespół. Edzio Mazur to jest taki cichy bohater naszego meczu - komentował Lech Kędziora.
W obozie lubelskim po tej porażce nastroje były diametralnie inne niż jeszcze dwa miesiące temu po niespodziewanym triumfie w Grudziądzu. - Zupełnie nie spodziewałem się takiego meczu, liczyłem na bardziej wyrównane spotkanie. Myślałem, że wygramy ten mecz minimalnie. Nie wierzyłem w żaden bonus. Praktycznie goście obnażyli nas i byli o klasę lepsi, pokazali, że potrafią się ścigać na każdym torze. W Łodzi był dziurawy tor, robiły się wyrwy, rozjechali nas. Przyjechali na równy, twardy tor zrobili to samo. Nie mam lekarstwa na to, aby drużyna jechała lepiej. Jest mi bardzo przykro, ale niestety tak jest - mówił Wardzała.
Budżet
Lublinianie przed sezonem utracili wsparcie możnego sponsora, co spowodowało, że nowy prezes KMŻ-u musiał stanąć przed trudnym zadaniem. Klub generował długi, co miało wpływ na wyniki osiągane przez drużynę. Wiele wskazuje na to, że Koziołki do nowego sezonu przystąpią z zobowiązaniami. - Zostaniemy na nowy sezon z długiem ok. 350 tys. zł. W porównaniu do innych klubów nie jest to jednak jakaś straszna kwota. Myślę, że uporamy się z tym podpisując z zawodnikami porozumienia dotyczące ich spłaty. Do 30 maja 2015 r. powinniśmy wypełnić wszystkie zobowiązania - tłumaczył na łamach Dziennika Wschodniego Andrzej Zając. Mimo zobowiązań zawodnicy w trakcie sezonu nie skarżyli się na opóźnienia w wypłatach. - Zaległości są, ale z tym problemem borykają się wszystkie kluby, tyle że nie zawsze głośno się o tym mówi. Pieniądze będą stopniowo spływać na nasze konta, takie uzyskaliśmy zapewnienia działaczy. Wiem, że czynią wszystko, by długi zredukować. Jesteśmy w stałym kontakcie i mamy być na bieżąco informowani o postępach. Zarząd podchodzi naprawdę sumiennie do swoich obowiązków i podejmuje decyzje w dobrych intencjach - powiedział Robert Miśkowiak.
Plany na sezon 2015
KMŻ Lublin zajął ostatnie miejsce w Nice Polskiej Lidze Żużlowej i zgodnie z regulaminem w przyszłym sezonie powinien startować w najniższej klasie rozgrywkowej. Jednak w obliczu pozbawienia licencji ekip z Częstochowy i Gdańska, a także uzupełnieniu składu ENEA Ekstraligi lublinianie wciąż mogą liczyć na występy na zapleczu najlepszej ligi świata. W jakiej lidze startować będzie zespół znad Bystrzycy rozstrzygną dopiero najbliższe tygodnie i wówczas znane będą cele klubu na nowy sezon.