Doyle może nie być pierwszy. Wielcy pechowcy, których kontuzje pozbawiły marzeń
Jason Doyle może dołączyć do grona pechowców, którym kontuzje odebrały wydawałoby się już pewny sukces. Australijczykowi tytuł IMŚ może przejść koło nosa. W przeszłości Gollob, Knudsen, Sajfutdinow, Kasprzak, Ward i Woffinden też przeżywali dramaty.
Tommy Knudsen - wielki Duńczyk bez największego sukcesu
Tommy Knudsen to jeden z wielkich duńskich żużlowców, którzy karierę sportową skończyli przedwcześnie na skutek kontuzji. W dorobku ma zaledwie jeden medal IMŚ, wywalczony jeszcze przed erą Grand Prix.
Legenda wrocławskiego klubu w 1996 roku wygrała właśnie na Stadionie Olimpijskim inauguracyjny turniej Grand Prix. W drugiej rundzie w Lonigo, Duńczyk awansował do wielkiego finału, który zakończył upadkiem i czwartym miejscem. Po dwóch turniejach Knudsen był wiceliderem klasyfikacji tuż za swoim wielkim rodakiem, Hansem Nielsenem.
Z uwagi na kontuzję Knudsen nie wystąpił w Grand Prix Niemiec w Pocking i Grand Prix Szwecji w Linkoeping. Wrócił na Grand Prix Wielkiej Brytanii na stadionie w Hackney, ale zarówno tam jak i w Vojens, był już cieniem zawodnika, który imponował formą na początku sezonu. Knudsen sezon 1996 ukończył na jedenastej pozycji. Gdyby nie kontuzja, być może powalczyłby nie tylko o medal, ale nawet tytuł mistrzowski, którego brakuje w kolekcji słynnego Duńczyka.
Aktualne składy drużyn: PGE Ekstraliga -> | Metalkas 2. Ekstraliga -> | Krajowa Liga Żużlowa ->
-
speedwaycm.com Zgłoś komentarznic nie stracil bo nie jedzie z 5 cykli i ma mało pkt. Proste jak dymanie.
-
RECON_1 Zgłoś komentarzMoze to zabrzmi prozaicznie ale niestety taki jest ten nasz speedway, piekny ale zarazem bardzo niebezpieczny...
-
teknokiller Zgłoś komentarzFajnie polecam he he ,,FAKTY I MITY". Brawo TY!!!
-
sympatyk żu-żla Zgłoś komentarzTrudno się mówi żużel ma takie uroki.Raz się jedzie na wozie raz po .
-
saxon01 Zgłoś komentarzmaszyn,FUCKING ENGLISHMAN!!!
-
Ben Bernanky Zgłoś komentarzTylko historia Tomka i obecną Jasona są adekwatne do stwierdzenia "wielcy pechowvy" , reszta to wróżenie z fusów i bajdurzenie .....
-
baraboszkin Zgłoś komentarzDoyle'a, NO I ZAPOMNIAŁ PAN, ten artykuł nadaje się do kosza lub do natychmiastowej korekty, 1997 rok - Duńczyk Brian Andersen, znany już wówczas w polskiej lidze, ale nowicjusz w cyklu Grand Prix nagle zaczyna łapać wiatr w żagle, pnie się w górę w klasyfikacji GP, kończy drugi w GP Niemiec i wygrywa GP Wielkiej Brytanii, w generalce jest już drugi ex-aequo z Hamillem, a do prowadzącego, ale słabnącego Hancocka ma 7 punktów, jest jednak w sztosie, jego forma rośnie, do końca zostają dwa turnieje, niestety tuż przed kolejnym GP łamie obojczyk, z niewyleczonym urazem startuje w dwóch ostatnich turniejach, ale jest już cieniem samego siebie sprzed kontuzji, Hancock zostaje mistrzem świata (po raz pierwszy), Brian zamiast walki z Hancockiem o mistrzostwo cały cykl 1997 kończy na 6 pozycji, w następnych latach nigdy już nie wraca do formy sprzed kontuzji, kiedy patrzyłem na upadek Doyle'a na Motoarenie od razu przyszedł mi na myśl Brian Andersen, on też wtedy był takim człowiekiem znikąd w tej czołówce i gdyby nie kontuzja mógł być wówczas mistrzem świata, wygrywając m.in. z Gregiem Hancockiem właśnie... szkoda, ze pan o tym zapomniał...
-
elip Zgłoś komentarzrywali w ostatniej rundzie to jeszcze liczyć na ich potknięcie.
-
-ROMAN- Zgłoś komentarzCóż, wczoraj żużel pokazał swoje prawdziwe oblicze, nie wystarczy byc najlepszym aby zdobyc IMS, trzeba mieć jeszcze szczęście... Wracaj do zdrowia Jason.
-
elvis Zgłoś komentarzze wszytskich wymienionych,tylko o australijczyku i Tomku mozna tak powiedziec.Reszta to bujna wyobraznia autora.
-
jotefiks Zgłoś komentarzA JAK SIĘ ŻYCIE ZMIENIA O 360 STOPNI???? HAHHAHHAHA
-
homur sampsen Zgłoś komentarzstopni." redaktorzy syfów już nawet nie czytają swoich wypocin, byle ilość słów się zgadzała XDDDDDDDDD
-
atom Zgłoś komentarzprzyszłości.