W tym artykule dowiesz się o:
Kenneth Bjerre - 1 440 punktów + 97 bon. 2006-2016, 11 sezonów
Nazwisko 32-letniego Duńczyka w tym zestawieniu może trochę dziwić. Filigranowy żużlowiec nigdy nie zaliczał się do gwiazd Ekstraligi, zazwyczaj wcielał się w rolę solidnego, ligowego rzemieślnika. I właśnie ta regularność zapewniła mu miejsce na dziesiątym miejscu najlepszych obcokrajowców w historii polskiej elity.
Bjerre cztery sezony spędził w drużynie z Wrocławia. Dwa jeździł w Unii Leszno, a także drugi rok za sobą ma w ekipie tarnowskich Jaskółek. Po jednym sezonie z usług duńskiego zawodnika korzystali działacze Włókniarza Częstochowa, Stali Rzeszów i Wybrzeża Gdańsk. To właśnie w tym ostatnim zespole Bjerre zanotował swój najlepszy sezon w Ekstralidze. W 2009 roku był najskuteczniejszym zawodnikiem nadmorskiego klubu, zdobywając średnio 2,22 punktu na wyścig (7. miejsce na liście klasyfikacyjnej).
W nadchodzących rozgrywkach były uczestnik cyklu Grand Prix już trzeci sezon z rzędu będzie reprezentował barwy Unii Tarnów. Oznacza to, że po raz pierwszy od 2005 roku kibice nie zobaczą Kennetha Bjerre w batalii o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Duńczyk tym samym straci dziesiątą lokatę w niniejszym zestawieniu, bo zaledwie 17 punktów mniej na swoim koncie ma Niels Kristian Iversen (1 423), a najpewniej wyprzedzą go jeszcze Matej Zagar (1 369) i Martin Vaculik (1 299).
Chris Holder - 1 634 punkty + 155 bon. 2007-2016, 10 sezonów
Trudno wyobrazić sobie skład toruńskiej drużyny bez tego zawodnika. Australijczyk stał się ulubieńcem kibiców z grodu Kopernika i świetnymi występami na stałe wpisał w karty historii polskiego żużla. A licznik cały czas bije i nie zamierza przestać.
Holder lwią część swojego dorobku zapisał dla Aniołów, jednak karierę w Polsce rozpoczynał od startów w Atlasie Wrocław. To jednak po transferze do Torunia na dobre rozwinął skrzydła i stał się jedną z wielkich gwiazd naszej ligi. Zdecydowanie najlepiej spisywał się kilka lat temu, gdy zdobywał swój pierwszy i jedyny tytuł indywidualnego mistrza świata (2012). Holder w Ekstralidze "wykręcił" wtedy statystyki na poziomie 2,311 punktu, co dało mu trzecie miejsce na liście klasyfikacyjnej.
Ostatnie sezony były dla Australijczyka dość ciężkie. Po serii kontuzji, jakich doznał po złotym roku 2012, zanotował dwa słabsze lata i długo nie mógł wrócić do swojego najlepszego poziomu. Teraz jednak znów znalazł się w ścisłej ligowej i światowej czołówce, a do poprawy ma jedynie postawę w meczach wyjazdowych.
Australijczyk nieznacznie ustępuje kolejnemu zawodnikowi w niniejszym zestawieniu i prawdopodobnie już po pierwszej ligowej kolejce sezonu 2017 go prześcignie. O kim mowa?
ZOBACZ WIDEO FOGO Unia Leszno przed sezonem 2017
Hans Nielsen - 1 644 punkty + 42 bon. 1990-1993, 1995-1999, 9 sezonów
Wielki "Profesor z Oxfordu" nie był pierwszym obcokrajowcem w polskiej lidze, ale na pewno pierwszym ze ścisłego, światowego topu. Duńczyk w naszym kraju spędził dziesięć sezonów, w tym jeden na zapleczu elity.
W 1990 roku Hansa Nielsena "zgarnęli" przedstawiciele Motoru Lublin. Po czterech bardzo owocnych sezonach legendarny żużlowiec przeniósł się do Polonii Piła startującej na drugim poziomie rozgrywkowym. Duńczyk w 1994 roku pomógł wprowadzić klub na salony i ścigał się tam aż do zakończenia kariery, zdobywając przynajmniej 200 punktów w każdym z kolejnych sezonów. Najlepiej Nielsen spisał się jednak w swoim drugim roku startów nad Wisłą, gdy w dziewięciu meczach Motoru pojechał w 48 biegach i aż 43 wygrał, co złożyło się na niesamowitą średnią równą 2,917 punktu.
Kolejne miejsce w zestawieniu zajmuje rodak Hansa Nielsena, także wielki mistrz czarnego sportu, który jednak swoje najlepsze lata ma już za sobą.
Nicki Pedersen - 2 376 punktów + 92 bon. 1999, 2004-2016, 14 sezonów
Trzykrotny indywidualny mistrz świata przez wiele lat kontraktowany był przez kluby w jednym celu - zdobywania dużych ilości punktów. Nigdy nie był on gwarantem parowej jazdy i "wyciąganiem" słabszych partnerów na lepsze pozycje. Odpłacał się jednak sporą liczbą "trójek" na koncie.
Przygodę z polską ligą Nicki Pedersen rozpoczął w 1999 roku od podpisania kontraktu ze Startem Gniezno, a barwach którego pojechał tylko w jednym meczu. Potem z dobrym skutkiem ścigał się na zapleczu elity, nawet w swoim złotym sezonie 2003. Jako nowo koronowany mistrz świata wrócił do Ekstraligi i ściga się w niej do dziś. Zdecydowanie najwyższą formę prezentował w 2008 roku, gdy zaczynał swoją przygodę z Włókniarzem Częstochowa. Zdobywał wtedy 2,775 punktu na wyścig, co jest jednym z najlepszych wyników w historii Ekstraligi.
Najwięcej punktów w jednym sezonie Duńczyk zdobył jednak parę lat później, w 2012 roku, gdy podpisał kontrakt z Wybrzeżem Gdańsk i był jedynym klasowym zawodnikiem tej drużyny. W 20 meczach zdobył aż 292 punkty i 5 bonusów. Niewiele więc zabrakło mu do średniej 15. punktów na spotkanie.
Pedersen w przyszłym sezonie wciąż będzie ścigać się w Ekstralidze. Rywalizacja o miejsce w składzie Fogo Unii Leszno stoi jednak na bardzo wysokim poziomie, więc trudno spodziewać się aby duński żużlowiec wyprzedził kolejnego zawodnika w tej klasyfikacji. Zwłaszcza, że on też będzie miał szansę na powiększenie swojego dorobku.
Andreas Jonsson - 2 490 punktów + 236 bon. 1999-2007, 2009-2016, 17 sezonów
Szwed ma nad Duńczykiem 114 punktów przewagi. Jeśli Pedersenowi w ogóle uda się zdobyć tyle punktów w przyszłym roku, to sam Jonsson nie jest przecież skazany na wieczne "ciąganie ogonów".
36-latek swoją przygodę z polską ligą zaczął dawno, bo w 1999 roku, gdy miał zaledwie 19 lat. Spędził dwa sezony w Stali Gorzów, następnie - przez Toruń - trafił do Częstochowy, aż wreszcie po bardzo owocnym sezonie 2003 podpisał kontrakt z Polonią Bydgoszcz, gdzie z powodzeniem zastąpił Tomasza Golloba. Jonsson w rozgrywkach ligowych osiągnął wtedy szczyt formy. Wygrywał bieg za biegiem, w ponad 70 proc. pojedynków dojeżdżał na pierwszej pozycji i finalnie zdobywał 2,734 punktu na wyścig. Choć w kolejnych latach nawet nie zbliżył się do tego poziomu, zapracował sobie na miano gwiazdy Ekstraligi.
Ostatnie dwa sezony były jednak dla niego kompletnie nieudane. Z Falubazem Zielona Góra, do którego trafił w 2011 roku, pożegnał się zdobywając ledwie 68 punktów i 14 bonusów w 12 meczach. W zakończonych niedawno rozgrywkach było już lepiej, ale wciąż poniżej oczekiwań działaczy i kibiców ROW-u Rybnik. Sam Szwed z pewnością ma nadzieję, że powrót do Częstochowy podziała na niego krzepiąco.
Na kolejnym miejscu znajduje się rodak Jonssona, do którego on sam przez wiele lat był porównywany. Ostatecznie jednak skończyło się na niespełnionych nadziejach.
Tony Rickardsson - 2 720 punktów + 92 bon. 1991, 1993-2006, 15 sezonów
Sześciokrotny indywidualny mistrz świata to żywa legenda polskiej ligi. Szwed zdobył dla naszych drużyn tyle punktów, że w niniejszej klasyfikacji trudno będzie komukolwiek go wyprzedzić - przynajmniej w najbliższych sezonach.
Rickardsson w polskiej Ekstralidze miał styczność z sześcioma klubami, jednak najdłużej jeździł z Jaskółką na plastronie. Najpierw w latach 1994-96, a potem od 2004 roku aż do zakończenia kariery dwa lata później. Co ciekawe, pomijając krótki epizod w Polonii Bydgoszcz w 1991 roku, w każdym kolejnym sezonie szwedzki mistrz miał statystyki wyższe niż 2,333 punktu. Taką właśnie średnią "wykręcił" w swoim pierwszym roku w Tarnowie i chyba nikt nie spodziewał się, że słabiej już nie pojedzie. Najlepiej z kolei Rickardsson spisywał się w 1998 roku, gdy jeździł w Stali Gorzów i wygrał ponad 76 proc. wyścigów, w których się pojawił (średnia 2,746 pkt./bieg).
Następnym żużlowcem w tej klasyfikacji jest wielki rywal Rickardssona, zwłaszcza z pierwszej połowy ubiegłego dziesięciolecia, z którym toczył wielkie boje o tytuł indywidualnego mistrza świata.
Jason Crump - 2 956,5 punktu + 112 bon. 1994-2012, 19 sezonów
Australijczyk w tej jednej klasyfikacji wyprzedza swojego starszego rywala, choć należy zaznaczyć, że spędził u nas cztery sezony więcej. To sporo potencjalnych punktów, jak na tak znakomitych żużlowców.
Jasona Crumpa do Polski sprowadzili działacze Stali Gorzów w 1994 roku i to właśnie tam, po sześcioletniej tułaczce od zespołu do zespołu, na dobre rozwinął skrzydła. Australijczyk przez kluby kontraktowany był jako potencjalny lider i mało kto się na nim zawiódł. Najwięcej radości dał kibicom z Wrocławia, gdzie łącznie spędził aż 7 sezonów. Najlepiej Crump z pewnością wspomina rok 2006, w którym zdobył mistrzostwo Polski, zapisując średnio 2,66 punktu na wyścig.
Połówka w całym dorobku Crumpa to efekt bardzo emocjonującego meczu w Pile w 2002 roku, gdy Polonia podejmowała Unię Leszno. Australijczyk w ostatnim biegu dnia mocno walczył o dwa punkty ze swoim rodakiem, Leigh Adamsem i po wszystkim sędzia Maciej Spychała nie podjął się rozstrzygnięcia, kto zajął drugą pozycję w tym biegu.
Leigh Adams - 3 345,5 punktu + 140 bon. 1991-1995, 1997-2010, 19 sezonów
To właśnie rodak Crumpa zajmuje kolejne miejsce w niniejszej klasyfikacji wyprzedzając go o blisko 400 punktów. Obaj oczywiście nie powiększą swoich dorobków, ale jednocześnie nie muszą się obawiać o utratę miejsc w czołówce.
Leigh Adams jest wielką legendą Unii Leszno, w której spędził aż 15 sezonów. Trudno sobie wyobrazić Australijczyka w barwach innego polskiego klubu. A jednak! Przygodę z naszym krajem i Ekstraligą Adams zaczynał w 1991 roku w Lublinie, gdzie jeździł - z przerwą w 1993 - aż do sezonu 1995. Potem związał się umową z drugoligową wówczas Unią Leszno i nie opuścił jej aż do końca kariery. W Ekstralidze Adams nie schodził poniżej pewnego poziomu, a o jego klasie świadczy fakt, że najsłabiej jechał w swoim ostatnim roku startów, gdy zdobywał średnio 2,227 punktu na wyścig. Najlepiej zaś spisywał się w sezonie 2007, gdy zdobył dla mistrzowskiej Unii aż 243 punkty i tylko raz zakończył wyścig bez dorobku punktowego.
Na kolejnym miejscu plasuje się jeszcze jeden, ostatni już Australijczyk, który sporymi zgłoskami zapisał w historii polskiej elity żużlowej. W swojej karierze najdłużej ścigał się dla drużyny z grodu Kopernika.
Ryan Sullivan - 3 353 punkty + 183 bon. 1996-2013, 18 sezonów
Drużyna Aniołów lubuje w obcokrajowcach z Antypodów. Aktualnie jednym z jej liderów jest prezentowany wcześniej Chris Holder, a kilka lat temu tę funkcję sprawował brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata z 2002 roku.
Ryan Sullivan do Polski przyjechał w 1996 roku i od razu związał się z drużyną Apatora. Mimo małego doświadczenia i zaledwie 21 lat na karku, z miejsca stał się jedną z wiodących postaci toruńskiej ekipy. W grodzie Kopernika spędził trzy lata. Potem na rok przeniósł się za miedzę, do Bydgoszczy, bo po jednym sezonie znów wrócić nad Wisłę. Sullivan w Toruniu zagościł jeszcze tylko na rok, bo przed sezonem 2001 walkę o jego podpis wygrali przedstawiciele Włókniarza Częstochowa. To pod Jasną Górą Australijczyk osiągnął szczyt swoich możliwości. Dwa razy z rzędu "wykręcił" statystyki przekraczające 2,6 punktu na bieg, zdobywając w zaledwie dwa lata aż 482 punkty.
Do grodu Kopernika Sullivan wrócił w 2007 roku i choć jego jazda daleka była od tej sprzed kilku lat, cały czas cieszył się sympatią miejscowych fanów. Karierę miał zakończyć po sezonie 2012, ale w drugiej połowie kolejnej edycji rozgrywek wrócił na cztery mecze by uzupełnić zdziesiątkowany przez kontuzje skład Unibaksu.
Na czele zestawienia znajduje się wciąż uśmiechnięty Amerykanin, który obecnie także związany jest z teamem ścigającym się na Motoarenie.
Greg Hancock - 3 501 punktów + 257 bon. 1993-1997, 1999-2016, 22 sezony
46-letni żużlowiec świętował niedawno zdobycie kolejnego tytułu indywidualnego mistrza świata i nic nie zapowiada, aby miał nagle wypaść ze światowej czołówki. W Ekstralidze także nie brakuje chętnych aby związać się z nim kontraktem.
Greg Hancock lubi zmieniać kluby, choć w przeszłości potrafił zagrzać miejsce na dłużej. Na przełomie millenniów spędził aż siedem lat we Wrocławiu, a w ubiegłym dziesięcioleciu przez cztery sezony zdobywał punkty dla Włókniarza Częstochowa. Przez wiele lat Amerykanin nie był jednak wybitnym ligowcem, który śrubował roczne zdobycze na poziomie 250 punktów. Dość powiedzieć, że tylko trzy razy udało mu się przekroczyć pułap 200 "oczek". Trzeba jednak przyznać, że Hancock zawsze był bardzo solidnym elementem każdej z drużyn i regularność połączona z niespotykaną długowiecznością dały mu pierwsze miejsce w rankingu najlepszych obcokrajowców w historii polskiej elity.
Amerykanin najprawdopodobniej długo nie zostanie strącony ze szczytu podium. Kolejni w zestawieniu, wciąż aktywni Jonsson i Pedersen prędzej skończą kariery niż dościgną Hancocka, a 29-letni Holder nie zdobył jeszcze nawet połowy tego, co jego Amerykański kolega. Dodatkowo, póki co, doświadczony Jankes nie ma zamiaru się zatrzymywać.