W tym artykule dowiesz się o:
"Czy leci z nami pilot?"
Minioną rundę rozpoczął mecz w Grudziądzu, gdzie miejscowy GKM dostał lanie od mistrzów Polski z Leszna (28:62). Wśród gospodarzy panował chaos, nad którym nie zapanowali trener Robert Kempiński i występujący w roli menadżera Tomasz Gaszyński. - Sam nie wiem, kto komu w tym układzie pomaga - powiedział w magazynie na antenie nSport+ zawodnik GKM-u, Krzysztof Buczkowski. - W ostatnim meczu prowadził nas Tomek - dodał. Skoro nawet zawodnicy nie znają podziału ról, nasuwa się zatem pytanie, którym zatytułowano amerykańską komedię z lat 80-tych z Leslie Nielsenem w roli głównej.
Dobra mina do złej gry
Zostajemy jeszcze chwilę przy Hallera 4. MRGARDEN GKM po trzech meczach ma w tabeli punkt, ale nie to wydaje się największym problemem. Na razie bowiem nie widać pozytywnych przesłanek do zażegnania kryzysu. Zawodzi nawet gwiazda zespołu, Artiom Łaguta. Jeśli chodzi o kwestie sportowe, Rosjanin ma obecnie coraz mniej powodów do uśmiechania się. Średnia biegowa na poziomie 1,688 to nie jest przecież nawet połowa jego możliwości.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców
Marek Cieślak ponownie przy W69
Z Grudziądza przenosimy się do Zielonej Góry, gdzie Falubaz podejmował zespół z Częstochowy. Do Grodu Bachusa zawitał zatem były trener zielonogórzan, Marek Cieślak, którego odejście z Falubazu przez kibiców tego klubu, nazwijmy to delikatnie, zostało chłodno odebrane. Do tego stopnia, że Cieślakowi przydzielono specjalną ochronę. Z powyższego obrazka wynika również, że trener wolał nie ryzykować i nie wychylać nosa spoza parku maszyn... To oczywiście żart, nic takiego nie miało miejsca. Cieślak niczego się nie obawiał, o czym sam zresztą mówił w telewizyjnym wywiadzie.
Jeden Szwed był nie do złapania, drugi dumał i rozmyślał
Trener Włókniarza jeszcze w tym roku nie zaznał porażki. W Zielonej Górze do zwycięstwa (46:44) biało-zielonych poprowadzili kosmiczny jak do tej pory Fredrik Lindgren i Adrian Miedziński. Kluczowe biegi nominowane z parku maszyn śledził Jacob Thorssell, który wskoczył do składu w miejsce Kacpra Gomólskiego i spisał się całkiem poprawnie (4+2). Na zdjęciu wygląda na zamyślonego. Czyżby zastanawiał się, co poszło nie tak, że Falubaz minimalnie przegrał?
I on miał odejść na sportową emeryturę?
Inny rekonwalescent, Nicki Pedersen nie zaspokoił głodu jazdy spowodowanego długą przerwą. Wspominaliśmy już w jednym z artykułów o grafice udostępnionej przez Duńczyka jakiś czas temu na Instagramie. "Myśleliście, że się skończyłem?" - wołało hasło. Pedersen jeździ tak, jakby chciał zadać to pytanie każdemu z rywali z osobna. W niedzielę przekonali się o tym torunianie, którzy zostali pokonani przez tarnowian 51:39, a Duńczyk zapisał na swoim koncie komplet i mógł wyciągnąć pięść w górę w geście triumfu.
Co się dzieje z mistrzem?
Na przeciwnym biegunie od Lindgrena i Pedersena znajduje się póki co Jason Doyle. Mistrz świata ma nad czym rozmyślać, bo na razie mu się nie układa. Sezon zaczął od strasznie wyglądającego wypadku w Gorzowie. Od tego czasu minęły dopiero 2 tygodnie, więc może z biegiem czasu Australijczyk odzyska zeszłoroczny, mistrzowski blask. W Toruniu niecierpliwie na to czekają.
Modły wysłuchane
Podobnie niecierpliwie wyczekiwano we Wrocławiu na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. Podczas prezentacji Tai Woffinden przykucnął i złożył ręce, jakby chciał wezwać dodatkowe moce, które pomogą jemu i jego drużynie pokonać gorzowską Stal. Rytuał okazał się skuteczny, bowiem Betard Sparta odniosła przekonującą wygraną (54:36). Trzeba jednak pamiętać, że goście przyjechali do stolicy Dolnego Śląska osłabieni.
Wiwat Maksym Drabik!
I na koniec owacja na stojąco dla jednego z głównych aktorów starcia na Olimpijskim. Maksym Drabik okazał się bezbłędny w konfrontacji z gorzowianami (11+1 w czterech startach), co owacją na stojąco docenili kibice wrocławskiej Sparty. Ukłony dla tego pana!