Himalaiści radzą jak radzić sobie z kwarantanną. "Dokręćmy te wszystkie wyrwane gniazdka"

Kto jak kto, ale oni doskonale wiedzą, jak sobie radzić z samotnością, odosobnieniem, izolacją. Czyli tym wszystkim, co spotkało nas w związku ze społeczną kwarantanną spowodowaną epidemią koronawirusa. Oddajmy im głos.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
załoga karetki w kombinezonach Newspix / Krzysztof Burski / Na zdjęciu: załoga karetki w kombinezonach
Krzysztof Wielicki (jeden z najwybitniejszych himalaistów w światowej historii, zdobywca wszystkich ośmiotysięczników): - Przecież każdy Polak zawsze coś odkłada na później. A to wystający gwóźdź ze ściany, a to ciągle odklejająca się listwa przy panelach, a to wyrwane ze ściany gniazdko. No to właśnie teraz, skoro i tak siedzimy w domach, dokręćmy te wszystkie wyrwane gniazdka. Moja lista rzeczy do zrobienia była zawsze pełna. Mam teraz szansę ją "wyczyścić". I to właśnie robię.

Michał Leksiński (alpinista, podróżnik, rzecznik prasowy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2 17/18): - Kluczem, aby nie oszaleć jest podzielenie sobie doby na fazy: pracy, odpoczynku, snu. Nie można siedzieć w szlafroku przez cały dzień. Bo wcześniej czy później to się dobrze nie skończy.

Kwarantanna jak wyprawa w góry

Epidemia koronawirusa spowodowała, że prawie od miesiąca przechodzimy społeczną kwarantannę. Często nie chodzimy do pracy (wykonujemy swoje obowiązki z domu), nie spotykamy się z rodziną i znajomymi, nie odwiedzamy restauracji czy kina, bo te zostały zamknięte. Mamy unikać kontaktów bezpośrednich z ludźmi. Jak to przeżyć? Co robić, aby nie oszaleć? Jak poradzić sobie z nadchodzącą Wielkanocą bez spotkań w gronie rodzinnym?

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Małachowski opowiedział o treningach w kwarantannie. "Nie ma odpuszczania. Chcę się przygotować do IO"

Jon Kedrowski - zdobywca najwyższego szczytu ziemi (Mount Everest) - w rozmowie z telewizją CNN przyznaje, że widzi ogromne podobieństwo między obecną sytuacją na świecie a samotnymi wyprawami w góry. - Doświadczałem czegoś podobnego podczas wypraw na ośmiotysięczniki. Z małą różnicą: w namiocie nie było ogrzewania - mówi.

Z Kedrowskim w pewnym stopniu zgadza się Leksiński. - Mam na koncie kilka sytuacji, w których spędziłem 4-5 dni na wysokości powiedzmy 5500-6000 m n.p.m. w namiocie - wspomina. - Tam naprawdę nie było co robić. Trzeba było czekać po prostu na lepszą pogodę. Wtedy sprawdzają się stare sposoby: rozmowa z towarzyszami na wyprawie, jakieś słowne kalambury, zagadki, piękne widoki, jakie nam gwarantują góry, wyciszenie.

Wielicki apeluje, aby wykorzystać kwarantannę jeszcze w inny sposób. Bardziej pożyteczny.

"Natura po coś tego wirusa zrzuciła"

Mówi: - Można naprawiać dom, o czym już wspomniałem. Można też zadbać o duszę i przeczytać w końcu te wszystkie książki, które przez lata odkładało się na półkę, albo obejrzeć ciekawe filmy. Można też wzmocnić ludzką solidarność.

Ale jak to zrobić, skoro kontakty międzyludzkie zostały ograniczone do minimum? - Tak, to paradoks na pierwszy rzut oka - przyznaje Wielicki. - Ale pomyślmy przez chwilę. Przecież można zadzwonić do sąsiada i zapytać, czy wszystko jest "ok", czy nie trzeba mu zrobić zakupów, albo po prostu upiec i zanieść mu pod drzwi bochenek chleba.

Wielu z nas przeżywa nie tylko kwarantannę czy izolację, ale także problemy finansowe. Zwolnienia z zakładów pracy, obcinanie pensji, albo zamrażanie umów. - No właśnie - kontynuuje Wielicki. - Jeżeli akurat jesteśmy w dobrej sytuacji, to może warto wspomóc sąsiada, znajomego. Także finansowo.

Jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów radzi nam także, abyśmy wykorzystali wolny czas do zastanowienia się nad sobą, nad przyszłością. - Natura po coś tego wirusa na nas zrzuciła - twierdzi. - Wiedziała, że zatraciliśmy się w pędzie. W końcu tupnęła nogą i powiedziała: człowieku, zatrzymaj się, bo inaczej będzie bardzo źle. W historii taką rolę hamulca odgrywały wojny, teraz na całe szczęście na wojnę się nie zanosi, przynajmniej w Europie, więc zainterweniowała natura.

Półmaraton w ogródku

Leksiński zwraca na kolejny czynnik pozwalający przeżyć izolację - sprawność fizyczną. - Ruszajmy się - apeluje. - Oczywiście nie każdy ma ogródek, aby wyjść na świeże powietrze, ale nawet w domu przy otwartym oknie czy na balkonie można poświęcić codziennie pół godziny na proste ćwiczenia, na gimnastykę.

Były rzecznik prasowy polskiej wyprawy na K2 wpadł na szalony pomysł, aby urozmaicić sobie kwarantannę. A przy okazji pokazać innym, że się da trenować nawet w warunkach domowych. Otóż w najbliższą sobotę (11.04.) w swoim ogródku (powierzchnia to zaledwie 40 m2) przebiegnie... półmaraton.

- Zajmie mi to sporo czasu - śmieje się.

Przy okazji Leksiński przeprowadzi na Facebooku relację live z tego wydarzenia i planuje zebrać 5 tysięcy złotych na cel charytatywny. Jeżeli pieniędzy będzie więcej niż ten pułap, to za każde dodatkowe 500 zł on przebiegnie dodatkowy kilometr ponad półmaraton. - Może i uda się skończyć maraton - zastanawia się. - Oby, bo to będzie znaczyło, że przekażę całkiem sporą sumę na Stowarzyszenie "mali bracia Ubogich".

- Brawo - chwali kolegę Wielicki. - To ważne, aby się ruszać, bo rzeczywiście najgroźniejsze, co może nas podczas izolacji dopaść to otyłość. Musimy na to uważać.

Nie jedźmy w święta do rodziny!

Najtrudniejszy dla wielu z nas będzie okres świąteczny, który zbliża się wielkimi krokami. Piotr Pustelnik, który podobnie jak Wielicki stanął na szczycie wszystkich czternastu ośmiotysięczników, często Wielkanoc spędzał w Himalajach. Jak sam na szybko liczy był wiosną w nich prawie 20 razy.

- Jako ludzie mamy zakodowane, że święta należy spędzać razem, najlepiej w jak najszerszym gronie rodzinnym - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty. - Dlatego przez wiele lat naprawdę źle się czułem wyjeżdżając daleko z Polski.

- Cieszmy się, że możemy teraz korzystać z whatsapa, facebooka, skype'a, wideokonferencji czy po prostu telefonu - przekonuje Wielicki. - Za moich czasów w Himalajach nic nie było. Żadnej możliwości kontaktu.

Leksiński też docenia, że skończyła się era depeszy i telegramów. Tym bardziej apeluje: - nie jedźmy do rodziców, ciotek, wujków i rodziny, z którą na co dzień nie mieszkamy. To nie czas na to. Ja też tęsknię, aby zawieźć syna do dziadków, ale wiem, że muszę wytrzymać. Przyjdą jeszcze dobre dni.

Wielicki: - można nawet nagrać miły film, taką niespodziankę, dla rodziny i jej przesłać w święta.

Taki kontakt jest bardzo ważny. Mówił o tym w rozmowie z naszym serwisem Rafał Fronia, znany polski himalaista (TUTAJ cały artykuł >>). - Pamiętam telefon od córki, miała wtedy 17 czy 18 lat. Miałem trudny czas na wyprawie, a córka przez telefon satelitarny mówi: "tata, dupa w troki, zasuwasz na szczyt". Wtedy wstępują w człowieka nowe siły. Jakby obok stanął Usain Bolt, to byśmy go prześcigniemy, tacy czujemy się wtedy mocni.

Czytaj także: Medytacja sposobem na koronawirusa. Nico Rosberg zdradził, w jaki sposób pomaga mu przetrwać >>





Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×