Deontay Wilder: Gdybym był na dopingu i zabił Szpilkę, to trafiłbym do więzienia

Deontay Wilder podtrzymuje swoje stanowcze opinie dotyczące dyskwalifikacji złapanego na dopingu Aleksandra Powietkina. Porównał tę sytuację do swojej walki z Arturem Szpilką.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Deontay Wilder AFP / Na zdjęciu: Deontay Wilder

- Popatrzcie na mój nokaut na Arturze Szpilce, który mu zafundowałem czystą siłą daną od Boga. Teraz wyobraźcie sobie, że zrobiłbym to na meldonium albo innym dopingu, który pozwoliłby mojemu ciału na coś więcej. On umiera - to byłoby morderstwo, powinienem wówczas trafić do więzienia! - przyznał Deontay Wilder, który 16 stycznia w 9. rundzie znokautował Artura Szpilkę i obronił tytuł mistrza świata federacji WBC.

To nawiązanie do sytuacji Aleksandra Powietkina (30-1, 22 KO), którego złapano na stosowaniu niedozwolonych środków. Federacja WBC zezwoliła Wilderowi na dobrowolną obronę pasa WBC wagi ciężkiej w trakcie wyjaśnienia sprawy rosyjskiego boksera. Wilder (36-0, 35 KO) apeluje, by wobec Powietkina wyciągnąć daleko idące konsekwencje.

- Zrozumiałbym to, gdyby on sobie coś złamał albo naderwał, ale jeśli ktoś coś bierze, to jest nie do zaakceptowania. Nie powinno być żadnej tolerancji. On dobrze wiedział, co robi. Zdecydowanie uważam, że Powietkin powinien zostać zdyskwalifikowany. Ta decyzja wyznaczy przyszłe trendy dla boksu. Wielu dopingowiczów na pewno wyczekuje jej z niecierpliwością. Zobaczymy, jaka będzie decyzja WBC. Ja popieram ich program walki z dopingiem. Boks i bez tego jest niebezpiecznym sportem - stwierdził Wilder.

ZOBACZ WIDEO Izu Ugonoh: mój dom to cały czas Polska (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×