Bohater gali Polsat Boxing Night w bardzo ostrych słowach o sędziowskiej kontrowersji. "To było sku***"

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło

Stereotypowy bokser, to łobuz, bandyta i najpewniej kryminalista. Pan zupełnie nie wpisuje się w ten zarys, elokwencja, spokój, bogate życie rodzinne.

- Zgoda, część kibiców tak uważa. Bokser przede wszystkim powinien być sportowcem, a ja za takiego się uważam. Traktuję to jako pracę, aktualny sposób na życie. Nie przejmuję się specjalnie takimi opiniami, stać mnie na to, bym poza ringiem był grzeczny, a między linami agresywny, dając widowiskowe pojedynki. Bokser musi być od razu łobuzem? Nie zgadzam się! Jak piosenkarz, to musi być ładny i przystojny? Nie powinno mieć to większego znaczenia. Chciałbym zauważyć, że zdecydowana większość zawodników, którzy osiągnęli najwyższy pułap sportowy, była przede wszystkim normalnymi ludźmi. Tylko niewielu bokserów było pokroju Mike'a Tysona, którzy wyszli z ulicy i podbili świat boksu.

Ciekawym etapem treningów były sparingi w Łomnicy, gdzie swój obóz przygotowawczy ma Tomasz Adamek. Jak wyglądała praca w osadzie "Śnieżka"?

- Odbyłem tam trzy sparingi - jeden sześciorundowy i dwie "dziewiątki". Poobijałem się z dużymi chłopami, mam na myśli Tomka Adamka i Marcina Rekowskiego. Był również z mojej wagi Michał Cieślak. Pozytywny wyjazd, myślę, że to był dobry początek przygotowań. Chłopaki są w formie, każdy dawał z siebie sto procent i każdy powinien być zadowolony.

Bardzo interesująco musiały wyglądać sparingi z niepokonanym na zawodowstwie Michałem Cieślakiem, który uchodzi za spory talent. Pamiętam go jeszcze z czasów amatorskich, gdy błyszczał na krajowym podwórku. Jak wyglądały sparingi z tym pięściarzem, który w mojej ocenie jest wyjątkowo agresywny i ofensywy między linami?

- Michał jest bardzo agresywnym zawodnikiem, sparowałem z nim wcześniej, bodajże przed walką z Drozdem. Poczynił duże postępy, jest silny fizycznie, jeszcze widać braki w doświadczeniu, ale to wszystko może nadrobić w najbliższym czasie, zwłaszcza przez takie pojedynki, jak ten sobotni z rutyniarzem Francisco Palaciosem. Myślę, że Polak może patrzeć ze spokojem w przyszłość.

Trenował pan u boku Tomasza Adamka w Łomnicy, jaka jest więc analiza obecnej formy i dyspozycji zbliżającego się do czterdziestych urodzin "Górala"?

- Widać w postawie Tomka ogromne doświadczenie, dalej w ringu bardzo dużo widzi i trudno jest go czymś zaskoczyć. Bardzo fajnie podchodzi na nogach, współpraca z trenerem od przygotowania fizycznego, Jakubem Chyckim, dobrze się im układa. Tomek potrzebował kogoś, kto wniesie zastrzyk świeżej krwi do jego sztabu szkoleniowego. Rozumieją się bardzo dobrze i myślę, że ta współpraca może przynieść tylko i wyłącznie korzyści. Dla Tomka, jak również dla polskich kibiców.

Dużo opinii pojawia się na temat walki Adamka z Erikiem Moliną. Niektórzy twierdzą, że Adamek gładko wygra na punkty, inni straszą, że może być nokaut na korzyść Amerykanina. Powinniśmy przygotować się na wojnę, a może to będzie partia szachów?

- Nie sądzę, by Molina poszedł na wojnę z Adamkiem, raczej będzie chciał boksować w dystansie, kontrować, wyprzedzać, szukać technicznego boksu. Amerykanin doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że Tomek w otwartej konfrontacji jest bardzo niebezpieczny, w dodatku ma w takich bataliach duże doświadczenie. Molina nie będzie chciał ryzykować, poszuka wykorzystania swojej przewagi w warunkach fizycznych. Adamek jest inteligentnym zawodnikiem i zapewne szybko będzie dostosowywał się do zmiennej sytuacji i rywala. To będzie techniczny pokaz boksu, ale Polak musi być agresorem, by zniwelować różnicę wzrostu.

I trzeba pamiętać o sile Moliny, który był w stanie "wstrząsnąć" Chrisem Arreolą i Deontayem Wilderem.

- Adamek poprawił ostatnio defensywę. Molina nie jest zawodnikiem wyjątkowo szybkim, nie powinien Tomka zaskoczyć nieprzewidzianą akcją.

Porozmawiajmy o pana przeciwniku, Ericu Fieldsie. Miał dwa lata przerwy w boksowaniu, zapewne pojawi się odrobina rdzy w jego poczynaniach. Agresywne wejście w walkę z pana strony może ustawić ten pojedynek?

- Nie patrzyłbym za bardzo na tę przerwę. Grigorij Drozd przed walką ze mną też miał dłuższy rozbrat z ringiem. Pytanie, co podczas tej przerwy robił? Sugar Ray Leonard nie boksował trzy lata, wyszedł i pokonał Marvina Haglera. Przerwa różnie wpływa na zawodników. Fields jest niebezpieczny, ma dobre warunki fizyczne, potrafi uderzyć w tempo prawym prostym. W dodatku ma świetny lewy sierpowy. W początkowej fazie pojedynku będzie wyjątkowo groźny. Na pewno nie można go lekceważyć.

Wrócił pan pamięcią do rywalizacji z Drozdem, a ja cofnąłbym się do ubiegłorocznego starcia z Johnnym Mullerem w Republice Południowej Afryki. Po dziesięciu właściwie jednostronnych, w których rywal ląduje na deskach, przegrywa pan na punkty. Po walce napisałem felieton zatytułowany "Uczciwy boks zgwałcony przez afrykański cyrk. Masternak ofiarą". Czuł się pan faktycznie jak ofiara grabieży?

- Trudno się nie czuć w momencie, gdy jesteś świadomy tego, że zrobiłeś w ringu na tyle dużo, żeby spokojnie wygrać. Niestety sędziowie pozbawili mnie tego zwycięstwo. To było skur***. Nie tylko dla mnie, ale ogólnie dla tej dyscypliny sportu. Takie historie nie powinny mieć miejsca, uważam, że sędziowie oraz promotor takiej gali powinni zostać zdyskwalifikowani na długi czas.

Bardzo ostre słowa Mateusza Borka. "Jestem załamany"
Źródło: WP SportoweFakty
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×