Piękna polska bokserka zaskakuje. 10 lat temu starła się z mężczyzną w klubie
Ewa Brodnicka: Boksowałam m.in. z pięściarzem z Białorusi, który nie jest typem "punchera", a technikiem i nie miał żadnych oporów. Walczyliśmy po sześć rund, był jak robot - cały czas zadawał ciosy i dawałam sobie radę. Jak trafiłam, to natychmiast chciał oddać, więc nie można powiedzieć, że mężczyźni nie boksują ze mną na sto procent. Sytuacja wygląda nieco inaczej, gdy jest wyraźna różnica wagi, wtedy odbywamy trening techniczny.
Przypuszczała pani, że po trzech latach zawodowej kariery i debiucie na kameralnej gali w Pionkach będzie w tym miejscu, w którym jest obecnie? Na koncie tytuł mistrzyni Europy, zwycięstwo z Ewą Piątkowską na gali Polsat Boxing Night i kolejny pojedynek na imprezie tej rangi.
- Teraz kariera rozwija się prawidłowo, na samym początku było jednak nieco inaczej. W 2013 roku stoczyłam dwa pojedynki, w dodatku sama sobie za nie płaciłam. Pożyczałam pieniądze, to nie było wtedy spełnienie marzeń. Gala w Pionkach faktycznie była kameralna, ale dla mnie to było duże wydarzenie. W głębi duszy zawsze marzyłam o tym, żeby walczyć na dużych galach i to pragnienie się spełniło. Jest ten czas, w którym czuję bum na sport kobiecy. Chociażby przykład Joanny Jędrzejczyk, bardzo popularnej w UFC. W Polsce ludzie zaczęli się interesować boksem kobiet, promowałyśmy tę dyscyplinę wraz z Ewą Piątkowską poprzez naszą niechęć do siebie. Kiedyś byłyśmy koleżankami, lubiłyśmy się, ale po latach sytuacja się zmieniła. Przez tę wrogość zrobiłyśmy jednak coś dobrego dla boksu.
Pamiętamy doskonale ostre wymiany zdań przed waszym pojedynkiem na wcześniejszej gali Polsat Boxing Night. To była i jest szczera niechęć, czy atmosfera była specjalnie podgrzewana na potrzeby mediów?
- Nie, to nie była sytuacja "pompowana". Często się zdarza, że walczysz z przeciwniczką, której nawet nie znasz, a uprawiasz tak zwany "trash-talking" (śmieciowe gadanie). Tu nie było żadnej reżyserii, życiowa historia, na podstawie której można by było nakręcić zapewne niezły film. My się naprawdę kumplowałyśmy, ona przychodziła do mnie na parapetówkę, spotykałyśmy się poza salą, przecież przez tyle lat razem trenowałyśmy.- Kibicowałyśmy sobie. Pamiętam, jak załatwiałam pieniądze na przeciwniczkę dla Piątkowskiej, rozmawiałam wtedy z promotorem Mariuszem Grabowskim na ten temat i udało się. Szkoda, że ta historia z przyjaźnią tak się zakończyła, nie lubię takiego finału. Przez to co prawda wypromowałyśmy boks kobiet, ale nie jestem z tego dumna.
O popularności Joanny Jędrzejczyk i bójce z mężczyzną przeczytasz na kolejnej stronie.