Euro 2016. Walia: sensacja-rewelacja

Reprezentacja Walii jest jedną z największych rewelacji turnieju, który odbywa się we Francji. W grupie wyprzedziła Słowację, Rosję, a przede wszystkim większą i bogatszą siostrę – Anglię.

 Redakcja
Redakcja
Getty Images / Michael Steele

Natomiast w 1/8 finału pokonała Irlandię Północną, siostrę mniejszą i uboższą. Należąca do Wielkiej Brytanii Anglia ma 53 miliony mieszkańców, Walia zaś tylko trzy miliony. Wprawdzie Synowie Albionu 16 czerwca w Lens pokonali 2:1 Czerwone Smoki, ale z dwoma pozostałymi rywalami remisowali, zaś sąsiedzi z zachodu Wyspy ich pokonali i wyszli z pierwszej pozycji w grupie B.

Po przegranym spotkaniu z Anglią selekcjoner Chris Coleman nie krył rozczarowania, co przekazały walijskie media: – Zdawaliśmy sobie sprawę, że grupa będzie trudna i wszystko rozstrzygnie się w ostatniej serii. Na pewno mecz z Anglią był pewnym rozczarowaniem, bo po pierwszej połowie prowadziliśmy 1:0. Za szybko daliśmy wbić sobie gola po przerwie, a bramka przesądzająca o porażce padła już w czasie doliczonym przez sędziego. Z tego wynika, że jeśli chcemy osiągnąć sukces, musimy być na maksa skoncentrowani nie tylko przez 90 minut.

ROZBITA ROSJA

Zwycięstwo Walijczyków nad Rosją odbiło się szerokim echem nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale na całym kontynencie. Podopieczni Colemana mieli druzgocącą przewagę i mogli wygrać o wiele wyżej niż 3:0. W gazecie „Evening Post” napisano: „Zespół i atmosfera wokół niego rośnie z meczu na mecz. Gra musi się podobać, bo ludzie Colemana zdali egzamin i dlatego dotarli do fazy pucharowej Euro 2016. Jak nie potoczyłyby się ich losy w tym turnieju, i tak przeszli do historii.” Selekcjoner, mimo zajęcia przez zespół pierwszej pozycji w grupie, mocno tonował nastroje i po awansie powiedział:

- Jesteśmy małym narodem, ale sądząc po pasji jaką zaprezentowaliśmy w meczu z Rosją, potrafimy być wielcy. Tyle że w futbolu sytuacja jest bardzo dynamiczna i królem jest się tylko przez jeden dzień, ten, w którym się wygrywa ważny mecz, albo zdobywa trofeum. Cieszymy się z awansu, bo dla nas nie jest to coś tak częstego, jak dla Niemców, Włochów czy Hiszpanów.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. "Taka szansa może się powtórzyć dopiero za kilkadziesiąt lat"

- Na pewno Walijczyków świetnie się oglądało, szczególnie w meczu z Rosjanami, których wręcz rozjechali – mówi Dariusz Kubicki, 46-krotny reprezentant Polski, który w latach 90. w klubach angielskich grał z Walijczykami, a także wielokrotnie przeciwko nim.

- Inna sprawa, że Rosjanie, których też trochę znam, bo kilka lat spędziłem jako trener w tym kraju, spisali się fatalnie. Nie było widać, że w Rosji wydaje się tak ogromne pieniądze na piłkę nożną. Przede wszystkim w reprezentacji ciągle grają ci sami piłkarze, od kiedy pamiętam w obronie są to bracia Bierezuccy i Ignaszewicz, a jest deficyt nowych twarzy.

Reprezentacja Walii w 1958 roku mając w składzie między innymi znakomitego napastnika Johna Charlesa jedyny raz uczestniczyła w finałach mistrzostw świata i odpadła w ćwierćfinale po porażce 0:1 z późniejszym triumfatorem – Brazylią, po golu samego Pelego. Natomiast w turnieju o mistrzostwo Europy Czerwone Smoki wprawdzie debiutują, ale wynika to przede wszystkim ze zmiany systemu rozgrywek, bo już czterdzieści lat temu były w ćwierćfinale kontynentalnego czempionatu, lecz okazały się słabsze od Jugosławii. W Zagrzebiu Walijczycy wtedy przegrali 0:2, w Cardiff padł zaś remis 1:1. Jednak w finałach ME brały udział tylko cztery reprezentacje. Wielką gwiazdą Smoków był wówczas znakomity napastnik John Toshack, później znany trener, między innymi Realu Madryt, a także selekcjoner reprezentacji Walii w latach 2004-10. Jednak jemu, jak i innym poprzednikom Colemana, nie udało się awansować do wielkiej imprezy. Dlaczego?

- Reprezentacja Walii zawsze miała jakiegoś wybitnego piłkarza, bo kiedyś grali w niej Ian Rush, Mark Hughes, Dean Saunders czy Ryan Giggs, ale nie było zespołu, więc i zabrakło sukcesów – kontynuuje Kubicki. – Na pewno teraz mają nareszcie trenera, który potrafił skonsolidować grupę, a przede wszystkim umiał wykorzystać dwóch największych asów Garetha Bale’a i Aarona Ramseya. Dzięki nim Walijczycy wnieśli taki świeży powiew do Euro 2016. Coleman to człowiek młody, bo 46-letni, który ma za sobą nie tylko ciekawą karierę piłkarską w lidze angielskiej w barwach Swansea, Crystal Palace i Fulham, ale także doświadczenie trenerskie nie tylko z klubów angielskich, ale również z Hiszpanii i Grecji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×