Jarosław Wierczuk: Słowa Hamiltona są niestosowne (felieton)

 Redakcja
Redakcja
Chwilę potem, na 15 okrążeń przed metą w samochodzie Hamiltona wybuchł silnik. Biorąc pod uwagę dużą stratę Rosberga, głównie ze względu na trudności z wyprzedzeniem Raikkonena defekt ten oznaczał niemal pewne podwójne zwycięstwo Red Bulla. Otwartym pozostawało jedynie pytanie co do kolejności samochodów Red Bulla na mecie. Gdyby Verstappen był w stanie wyprzedzić te kilkanaście kilometrów wcześniej Ricciardo sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Defekt Hamiltona oznaczał kolejną, trzecią już neutralizację w tym dramatycznym wyścigu. Nagła zmiana sytuacji nakłoniła z kolei Red Bulla do kolejnego pit stopu.

Była to decyzja po trochu prewencyjna. Red Bull miał bowiem podwójne zwycięstwo niemal w kieszeni. Z jednej strony Hamilton nie kontynuował jazdy, z drugiej Rosberg nie stanowił zagrożenia. Zespół stać było zatem na prewencyjne minimalizowanie ryzyka. Jednak sposób w jaki ów pit stop został zrealizowany nie pozostawia niestety złudzeń co do faktu wprowadzenia team orders. O ile wcześniejszy brak decyzji pod kątem ewentualnego przepuszczenia Verstappena, aby mógł on podjąć walkę z Hamiltonem można było zinterpretować jako wolę zachowania otwartej rywalizacji o tyle w tym przypadku podejście zespołu było już widoczne jak na dłoni. Red Bull nie musiał bowiem ściągać Verstappena. Gdyby nie zjechał na ostatni pit stop miałby spore szanse na zwycięstwo. Oczywiście tempo w trakcie ostatnich okrążeń na pewno by spadło, ale powinien być w stanie dowieść prowadzenie do mety. Tymczasem Red Bull nie tylko zdecydował się na wymianę opon również w przypadku Verstappena, ale zrobił to w sposób dla niego maksymalnie niekorzystny.

Oba bolidy Red Bulla zjechały bowiem jednocześnie co oznaczało, że w trakcie wymiany opon Ricciardo Verstappen musiał po prostu… czekać. Nie tylko zatem przekreślono zalety trochę przypadkowo wybranej strategii, ale uniemożliwiono również bezpośrednią walkę na ostatnich okrążeniach. Verstappen wyjechał bowiem z boksów 5 sekund po Ricciardo i ta strata, przy identycznym ogumieniu okazała się nie do nadrobienia. Co podyktowało taką decyzję? Ja stawiam na ustalony prawdopodobnie już jakiś czas temu scenariusz w ramach takich, pozytywnych dla Red Bulla okoliczności. Zespół chciał prawdopodobnie odpłacić Australijczykowi za niekorzystne dla niego decyzje strategiczne podczas GP Hiszpanii oraz w Monako. Przede wszystkim jednak priorytetem było wykorzystanie sytuacji i zapewnienie sobie podwójnego zwycięstwa, a otwarta walka… nie zawsze musi temu sprzyjać. Trochę szkoda braku tej otwartości, ponieważ Verstappen od kwalifikacji poprzez wyścig był minimalnie, ale jednak szybszy.

Wracając jednak do walki o tytuł Rosbergowi udało się ukończyć wyścig na trzecim miejscu co wbrew pozorom nie było takie proste. Nico otrzymał bowiem karę 10 sekund za manewr wyprzedzania Raikkonena. Był on mocno niebezpieczny i doszło niestety do drobnego kontaktu. Gdyby autorem tego manewru był Verstappen radio pewnie ugotowałoby się w malezyjskim upale od komunikacji pomiędzy Raikkonenem, a zespołem. Wypracowanie zatem przewagi ponad 10 sekund nad Raikkonenem nie było czymś oczywistym, a punkty dla Rosberga są niezwykle istotne w walce o tytuł. Ze względu na defekt Hamiltona Rosberg był w stanie rozbudować przewagę do 23 punktów. Biorąc pod uwagę ilość wyścigów do końca sezonu to rzeczywiście dużo. Wie o tym perfekcyjnie Hamilton i dlatego emocje bezpośrednio po incydencie jak i po samym wyścigu sięgały zenitu. W bardzo personalnym wywiadzie, którego udzielił zaraz po zawodach jednoznacznie sugerował celowe, spiskowe działania zespołu. Niezależnie od faktów Mercedes na pewno nie będzie akceptował takiej retoryki tym bardziej, iż Hamilton nie po raz pierwszy w kryzysowej sytuacji publicznie wyciąga tego typu wnioski.

Wystarczy przypomnieć słynny pożar bolidu w trakcie kwalifikacji przed GP Węgier. Tym razem jak mantrę podkreślał, iż tego typu defekt jest nadzwyczaj dziwny i zastanawiający. Przypomniał widzom fakt, że przecież dysponuje zdecydowanie nowym silnikiem, mającym za sobą raptem jeden wyścig. To prawda, prawdą jest również, iż z 43 silników wystawionych przez Mercedesa w tym sezonie jedynie Hamiltonowi przytrafiają się tego typu kłopoty. Jednak takie oskarżenia w ustach człowieka, który przecież właśnie z tym zespołem zdobył ostatnie 2 tytuły mistrzowskie brzmią co najmniej niestosownie.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×