Sebastian Vettel przegrał na własne życzenie. Szef Mercedesa odetchnął z ulgą
Sebastian Vettel mógł wygrać Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Niemiec zaprzepaścił swoją szansę wskutek kolizji z Danielem Ricciardo, po której spadł na koniec stawki. Z błędu kierowcy Ferrari cieszą się szefowie Mercedesa.
- Nie próbowałem przegrać wyścigu w tym zakręcie. Myślę, że gdybyśmy pozostali na czwartej lub piątej pozycji w tym momencie, to bylibyśmy bliżej czołówki. Mieliśmy nawet prędkość, by wygrać - stwierdził reprezentant zespołu z Maranello.
Początek rywalizacji w Grand Prix Stanach Zjednoczonych nie układał się po myśli Vettela, bo na czele stawki znajdował się Lewis Hamilton. Taki obrót spraw gwarantował Brytyjczykowi tytuł mistrzowski już w Austin. Ostatecznie do koronacji nie doszło, bo 33-latek nie był w stanie przejechać wyścigu na jeden pit-stop. Wykorzystał to Kimi Raikkonen.
- Myślę, że gdyby Sebastian nie wykręcił bączka na pierwszym okrążeniu, to zapewne wygrałby wyścig. To stresujące. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o klasyfikację kierowców, ale mówiłem już, że nie możemy podawać ręki rywalowi. Widzieliśmy takie sytuacje już w przeszłości, chociażby w klasyfikacji konstruktorów. Mamy 129 punktów do zdobycia, a w tej tabeli mamy 66 "oczek" przewagi. Nie mamy jeszcze trofeum w rękach - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.
Przypadek Vettela jest o tyle dziwny, że był to kolejny wyścig w ostatnim okresie, w którym popełnił dość prosty błąd. W podobnej sytuacji w Japonii, gdy Niemiec zaatakował Maxa Verstappena, również wykręcił "bączka".
- Widziałem wolną przestrzeń, ale Daniel mnie nie dostrzegł. Pojechaliśmy bardzo blisko siebie. On starał się poszukać miejsca na zewnątrz, ale i tak doszło do kontaktu. Zetknęliśmy się kołami, a ja straciłem przyczepność. Tyle - wytłumaczył Vettel.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga: Borussia Dortmund rozgromiła rywala, Piszczek z asystą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]