Głośny spór w F1. Robert Kubica stanął po jednej ze stron

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica
zdjęcie autora artykułu

Pirelli znalazło się na celowniku, po tym jak w GP Azerbejdżanu doszło do wystrzału opon w dwóch bolidach F1. W obronie włoskiej firmy stanął Robert Kubica. - Rozwój ogumienia nie jest tak łatwy, jak się wydaje - twierdzi rezerwowy Alfy Romeo.

Opony Pirelli znalazły się na ustach wszystkich w Formule 1 w kończącym się miesiącu. Wszystko za sprawą tego, co wydarzyło się w GP Azerbejdżanu na początku czerwca. Wtedy doszło do niespodziewanych i nagłych wystrzałów ogumienia w bolidach Lance'a Strolla i Maxa Verstappena.

Kierowcy i ich zespoły nie mieli żadnych oznak, że z oponami dzieje się coś niedobrego, przez co pojawiły się pytania o bezpieczeństwo ogumienia produkowanego przez Pirelli. - Nie mam do niego 100 proc. zaufania - powiedział później Sebastian Vettel, kierowca Aston Martina.

Pirelli przeprowadziło wewnętrzne śledztwo, które nie wykazało jednoznacznej przyczyny awarii opon. W padoku F1 pojawiły się jednak spekulacje, że zespoły znalazły sposoby, by ścigać się z niższym ciśnieniem opon niż nakazane. Włoska firma nie znalazła na to dowodów, więc nie mogła nikogo wskazać palcem. Ograniczyła się jedynie do podniesienia obowiązkowego poziomu ciśnienia począwszy od kolejnego wyścigu F1.

ZOBACZ WIDEO: Jakie szanse medalowe na igrzyskach ma Polska? "Zróbcie to, do czego się szykowaliście przez ostatnie lata"

Kierowcy narzekają na opony Pirelli

Swojej wściekłości po wydarzeniach z Baku nie ukrywał Verstappen. Kierowca Red Bull Racing w momencie wystrzału opony znajdował się na prowadzeniu i mógł zyskać dodatkowe punkty przewagi nad Lewisem Hamiltonem. Tak się jednak nie stało. - Jeśli limity ustanowione przez Pirelli były niewłaściwe, to nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. My przestrzegamy po prostu zasad - grzmiał 23-latek (szczegóły TUTAJ).

Holendrowi nie spodobały się też oskarżenia, jakoby Red Bull manipulował ciśnieniem opon i sam przyczynił się do wydarzeń z Baku. - Jeśli mamy podnieść ciśnienia, to dobrze - wszyscy to zrobimy. W każdym razie, nie zrobiliśmy nic złego w wyścigu. Aston Martin też nie. Nie można zatem nas obwiniać o eksplozje opon. Ludzie w Pirelli muszą spojrzeć na siebie - dodawał.

Przy okazji GP Francji miało dojść do spotkania kierowców z przedstawicielami Pirelli. Na nim Mario Isola, który we włoskiej firmie odpowiada za ogumienie dla F1, miał odpowiadać na pytania zainteresowanych. Tyle że zawodnicy zbojkotowali zebranie na torze Paul Ricard.

- Nie powiedzieliśmy, że zespoły robią coś sprzecznego z przepisami, ale skoro widzimy, że opony działają w taki, a nie inny sposób, to znaczy, że zespoły znalazły sposób na to, by obejść minimalne limity ciśnienia. Jak to zrobili? Pytajcie ich - odbijał piłeczkę Isola we Francji (szczegóły TUTAJ).

Kubica po stronie Pirelli. Jako jeden z nielicznych

Pirelli jest obecne w F1 od roku 2011. Włosi w roli oficjalnego dostawcy ogumienia zastąpili Bridgestone. Robert Kubica przez lata nie miał okazji poznać mieszanek oferowanych przez Pirelli, bo rozstrzygnięcie przetargu zbiegło się w czasie z wypadkiem rajdowym krakowianina, przez który wypadł on ze stawki F1. Kubica jeździł bolidem wyposażonym we włoskie opony bardzo krótko, na przedsezonowych testach w roku 2011.

Dlatego gdy Kubica wracał do stawki w roku 2019 za kierownicą Williamsa, wielu ekspertów jego problemy tłumaczyło właśnie brakiem zrozumienia opon. Mieszanki oferowane przez Pirelli różnią się bowiem znacząco od tych, jakie wcześniej oferowało Bridgestone. Są bardzo czułe i łatwo je przegrzać, po czym tracą swoje właściwości. To kluczowe zwłaszcza w kwalifikacjach.

Pozostali kierowcy narzekają na opony Pirelli od lat. Doszło nawet do sytuacji, w której napisali oni list otwarty do F1, w którym domagali się fundamentalnych zmian w zakresie produkcji opon. Zawodnicy oczekują bowiem produktu, który będzie pozwalać na jazdę na limicie i równocześnie będzie dość trwały. Obecnie często bowiem dochodzi do sytuacji, w której kierowca mógłby jechać szybciej, ale konieczność zadbania o stan opon powoduje, że tak się nie dzieje.

- Rozwój opon nie jest tak łatwy, jak się wszystkim wydaje - zwrócił uwagę Kubica w najnowszym wywiadzie z RaceFans.net.

Rezerwowy Alfy Romeo zwrócił uwagę na to, że kilkanaście lat temu producenci opon w F1 mieli znacznie łatwiejsze zadanie. - Wiem, że ludzie się skarżą na opony Pirelli, ale fakt jest taki, że przy obecnej wadze bolidów, produkowanie odpowiedniego ogumienia nie jest już tak łatwe, jak 15 lat temu, gdy samochody były lżejsze o 150 kilogramów - stwierdził Kubica.

Kubica pozytywnie zaskoczony

Być może na opinię Kubicy wpływa fakt, że żyje on w bliskich relacjach z Isolą. Pirelli pomagało mu również w okresie startów w rajdach samochodowych WRC, gdy Polak jako jedyny z czołówki korzystał z ogumienia produkowanego przez włoską firmę. Tymczasem przed nią kolejne wyzwanie - od przyszłego roku królowa motorsportu przejdzie na 18-calowe koła.

Kubica miał już okazję testować prototypowe ogumienie na rok 2022. - Jestem nim dość pozytywnie zaskoczony. Nie można jednak w pełni porównać tych opon, bo w testach korzystaliśmy ze zmodyfikowanego bolidu, który został jedynie przystosowany do 18-calowych kół. Mimo to, odczucia były pozytywne - zdradził.

Być może innych kierowców ucieszy jeden z wniosków Kubicy, który uważa, że za kierownicą nie da się odczuć zmian pomiędzy 13- a 18-calowym ogumieniem. - Gdybym zamknął oczy, to najprawdopodobniej nie zauważyłbym, że samochód jedzie po torze - powiedział Polak.

- Na krawężnikach da się wyczuć różnicę, ale myślę, że celem Pirelli było doprowadzenie do sytuacji, w której 13-calowe i 18-calowe koła będą wytrzymywać podobne obciążenia. Można by zakładać, że 18-calowe koła będą sztywniejsze, ale tak nie jest. Na płaskich powierzchniach trudno zauważyć różnicę - dodał.

"Nie da się zadowolić wszystkich"

Nie oznacza to jednak, że począwszy od sezonu 2022 krytyka ucichnie. - Pirelli ma trudne zadanie, bo musi dostarczyć produkt, który sprawdzi się w każdym bolidzie. Nie da się zadowolić wszystkich. Poza tym od roku 2022 mamy zmianę w przepisach F1. Dla nich to też wielka niewiadoma, bo nie wiedzą, jak będą się zachowywać nowe samochody - ocenił rezerwowy Alfy Romeo.

Zanim jednak dojdzie do sezonu 2022, należy dokończyć obecną kampanię. Pirelli po ostatniej krytyce postanowiło przygotować na GP Austrii nowy produkt. Kierowcy dostaną do przetestowania tylne opony o zmienionej konstrukcji. "Ta decyzja została podjęta w uzupełnieniu do niedawno wydanej dyrektywy technicznej" - ogłosiła firma, nawiązując do wydarzeń z Baku i obowiązku podwyższenia ciśnienia w oponach.

Obecnie Pirelli i FIA nie są bowiem w stanie kontrolować ciśnienia opon w momencie, gdy bolid znajduje się na torze. To stanie się możliwe dopiero w roku 2022, a wtedy ukrócony zostanie proceder polegający na manipulowaniu ciśnieniem.

W treningach przed GP Austrii każdy kierowca otrzyma do sprawdzenia po dwa komplety tylnych opon o nowej konstrukcji. "Jeśli testy zakończą się pomyślnie, nowa specyfikacja zostanie wprowadzona do użytku począwszy od GP Wielkiej Brytanii, zastępując obecnie stosowaną" - poinformowała firma.

Czytaj także: Wotum zaufania dla Valtteriego Bottasa Stworzył potęgę F1. Teraz doczeka się serialu

Źródło artykułu:
Czy Pirelli sprawdza się w roli dostawcy opon dla F1?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)