Mariusz Czerkawski: Nie każdy może śnić po amerykańsku

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Ale gdy latem bywał pan w Polsce, przyklejano panu łatkę playboya.

Nie przeszkadzało mi to. Nikomu się nie musiałem tłumaczyć. Jeździłem do Sopotu na turnieje tenisowe, tam były imprezy, flesze aparatów, przebywałem w gronie kolegów, którzy mieli bardzo urocze towarzystwo. Myślę, że to nie działo się bez przyczyny, fajnie spędzałem czas. Jakoś tak wyszło, byłem dobrym celem dla takiego życia. Potem się to zmieniło, kiedy w 2002 roku poznałem Emilię. Zakochałem się i życie singla przestało mnie już bawić. Nawet kiedy dziennikarze wymyślali jakieś historie, na mnie to nie miało wpływu, martwiłem się, że może frustrować tych, na których mi zależy. Że takie bzdury mogą przeczytać najbliżsi.

Trudno było się zaangażować w poważny związek?

Wtedy przekroczyłem trzydziestkę, teraz mam 45 lat i na pewno wiele rzeczy się pozmieniało. Ale znam takich, którzy w moim wieku nadal zachowują się, jakby dopiero co skończyli dwadzieścia. Z jednej strony mogę im zazdrościć, że mają takie zdrowie i fantazję, z drugiej zastanawiam się, kiedy zdadzą sobie sprawę, że to na dłuższą metę nie ma sensu. Nie chcę nikogo obrażać, każdy kiedyś pewnie dojrzewa do zmian, bo jeśli nie nadchodzą, to niepokojący znak. W życiu jak w sporcie podejmuje się pewne decyzje. Jeżeli zdecydowałem się na związek, to nie tylko w pewnych aspektach, ale na całego. Nie można być trochę w ciąży. Ja przeszedłem dużo, zrobiłem wiele szalonych rzeczy, ale mam to już za sobą. Wiem, że nie mogę iść na skróty, oszukiwać. Kiedy trener puszczał juniorów na czterokilometrowy bieg wokół lasu, to niektórzy szli między drzewami, robili dziesięć pompek, żeby mieć szybszy oddech i udawali zmęczonych na mecie. Wiedziałem, że nigdzie nie zajdą. Tak samo jest w związku - jeżeli uważasz, że coś ci nie pasuje, to znaczy, że niepotrzebnie go zaczynałeś. Jeżeli jesteś nieszczęśliwy, to nie powinieneś w nim tkwić. Jeżeli świetnie się czułeś w życiu singla i za nim tęsknisz, to do niego wróć. Ja się zakochałem i zmieniłem, głupio by mi było się rozmyślić po pół roku. Stanąłem przed nowymi wyzwaniami. Emilia bardzo mi pomogła w trudnych chwilach w Montrealu, w Nowym Jorku. Zjeździła ze mną pół świata, bo później przecież byliśmy jeszcze w Szwecji, Szwajcarii. Zacząłem normalnie funkcjonować, cieszyły mnie powroty do domu. Dojrzałem emocjonalnie do bycia z kimś, a znalazłem osobę, z którą po prostu dobrze się żyje, rozmawia, spędza czas.

Ma pan kontakt z Julią, córką z pierwszego małżeństwa?

Na pewno rzadszy, niż bym chciał, bo studiuje w San Francisco, ale kiedy się widzimy, staramy się maksymalnie wykorzystać ten czas. Nie miałem większego wpływu na jej wychowanie, bo mieszkaliśmy daleko od siebie - gdyby mieszkała ze mną, na pewno chciałbym, żeby grała w tenisa. Rozmawiamy po angielsku, Julka nie zna polskiego, a kiedy próbuję jej zaimponować moim szwedzkim, to okazuje się, że jeszcze sporo mi zostało do nauki.

Dobrze odnajduje się pan w roli ojca ośmioletniego Iwo?

Właśnie wróciłem z jego treningu. Rano ma hokeja, popołudniami piłkę nożną, czasami gra w tenisa. Kiedy byłem mały, wychodziłem na podwórko, spotykałem innych pod trzepakiem i tam dzieliliśmy się na grupy w zależności od tego, co kto chciał robić. Teraz trzeba zawieźć, dopilnować. Nie miałem do czynienia z tenisem czy golfem, a piłkę kopałem na klepisku, teraz trener poleca, jakie kupić korki, podpowiada, w którym sklepie są dresy w odpowiednim kolorze. Ale nie narzekam, nie gloryfikuję przeszłości. Jeździmy innymi samochodami, mamy telefony komórkowe, korzystamy z internetu i klimatyzacji, to i treningi dzieciaków wyglądają inaczej.

Pracą i odpowiednim podejściem do zadania warto stworzyć sobie warunki do zwycięstwa

Miał pan kiedyś problem z nadmiarem pieniędzy? To prawda, że wynajmował pan ochronę, idąc do restauracji?

Tak, żeby było łatwiej przejść do toalety. Bardziej dla Emilii, która miała kiedyś niemiłe zdarzenie i znalazła się w środku niebezpiecznego spięcia, ale i mnie było wygodniej, kiedy towarzyszył nam dwumetrowy facet. Z tymi toaletami to naprawdę bywało śmiesznie. Nie wiedziałem, jak zareagować, gdy ktoś wyciągał rękę przy pisuarze, bo rozpoznał i chciał się przywitać, pogratulować. Opowiadał historię życia i pytał, jak sobie radzę z natrętnymi kibicami. - "Panie, właśnie wchodzisz pan w ten temat z butami" - mówiłem.

Dalej jest pan przy hokeju?

Organizuję serie turniejów dla dzieciaków, a finałem tych rozgrywek jest "Czerkawski Cup" na Stadionie Narodowym w Warszawie. Sprawia mi to dużą frajdę. Tym bardziej że są ze mną przy tym projekcie byli olimpijczycy, jak Andrzej i Wojtek Tkaczowie i Dariusz Garbocz. Sami świetni hokeiści. Cieszę się, że nadchodzi ciekawy czas w polskim hokeju - jest Ted Nolan, kanadyjski trener reprezentacji pracujący wcześniej w NHL, inny trener z Kanady ma kadrę do lat 20, a jeszcze inny pracuje w Katowicach. Zobaczymy, jak to się wszystko poukłada. Niestety nadal jesteśmy chyba jedyną dyscypliną bez strategicznego sponsora. Ciężko jest funkcjonować tylko na podstawie środków z ministerstwa, od imprezy do imprezy, od proszenia o pieniądze do ich wydawania.

Musi pan jeszcze pracować?

Pracuję dla przyjemności. Będę komentował NHL w telewizji i odkryłem nową pasję, czyli grę w golfa. Jasne, że zarobiłem trochę pieniędzy, ale głupio byłoby umierać wydając wszystko i niczego po sobie nie zostawiając. Mam swoją działalność gospodarczą. Inwestuję w nieruchomości, fundusze, użyczam swój wizerunek firmom.

Nie myślał pan o tym, żeby po 17 latach zagranicą na stałe zostać gdzieś poza Polską?

Po zakończonym sezonie zawsze ciągnęło mnie z powrotem do Polski. Odliczałem dni. Śmiałem się, że kiedy wyjeżdżałem z kraju po urlopie na 9-miesięczny sezon, to zachodziłem w ciążę, leciałem za Ocean, rodziłem i mogłem wrócić. Do sezonu często przygotowywałem się w Szwecji, wynajmowałem mieszkanie w Sztokholmie i trenowałem wspólnie z innymi kolegami z NHL. W Polsce dużo się zmieniło przez te lata, a ja wszystko uważnie obserwowałem. Jak 26 lat temu, gdy przyjeżdżałem swoim Nissanem Primera 2.0 GT i wyjeżdżałem z promu w Świnoujściu, to tankowałem na każdej stacji, na której była benzyna bezołowiowa, bo nie chciałem być niemiło zaskoczony, gdy później takiego paliwa nie było przez kilkaset kilometrów. Zresztą, od tego Świnoujścia to mnie żaden samochód nie wyprzedził do samych Tychów. Pamiętam, jak przy Globen Arena w Sztokholmie widziałem salon Opla w centrum handlowym, nowiutkie, pachnące samochody stały w środku, a ja się zastanawiałem, jak tam wjechały i czy u nas też to będzie kiedyś możliwe. Ludzie wyjmowali pieniądze z bankomatów, a koledzy z drużyny mieli telefony komórkowe, kiedy w Polsce telefony przenośne nosiło się w specjalnych walizkach. A teraz? Teraz nasze centra handlowe są lepsze niż szwedzkie, a nasze stacje benzynowe lepsze niż amerykańskie. Fajnie, że Polska się tak rozwinęła, chociaż pod względem zaplecza sportowego bardzo dużo nam jeszcze brakuje.

Mamy dużo nowych stadionów.

W stolicy jest jedno kryte lodowisko i to jest hańba. Na przykład Gortat może robić swoje campy, bo wybudowano wiele hal sportowych. Da dzieciakom piłkę i każdy rzuci, lepiej albo gorzej, ale rzuci. A ja nie wezmę dzieciaków i nie postawię ich na łyżwach, bo mi się połowa pozabija. Rodzice też się boją. Każdy ma tenisówki, a nie każdy ma łyżwy, hokej zrobił się elitarny. Nie jest popularyzowany, nie ma gwiazd. Pewnie jakbyśmy grali z Rosją, albo Kanadą o mistrzostwo świata, zrobiłaby się moda, tak jak na Adama Małysza kiedy wygrywał. Oglądała cała Polska, chociaż nikt nie umiał skakać na nartach. Myślę, że jedną indywidualność da się wytrenować w każdym sporcie, ale grupę dwudziestu kilku facetów już trudniej.

Dlaczego Czerkawski nie pociągnął za sobą kolejnych Polaków do NHL?

Byłem pierwszy, ale był też Krzysiek Oliwa kilka lat po mnie. Minęło jednak ponad dwadzieścia lat i nie ma nikogo nowego. Blisko byli Adam Borzęcki, Marcin Kolusz i kilku chłopaków urodzonych, albo wychowanych za Oceanem. Albo to trudna dyscyplina, albo hokejowo nie jesteśmy jeszcze na tym poziomie. W USA mamy Gortata w koszykówce, mieliśmy Cezarego Trybańskiego i Macieja Lampe, którego Szwedzi mieli za Szweda, a my za swojego. W futbolu amerykańskim mamy Sebastiana Janikowskiego, w boksie znany był Andrzej Gołota, bo jednak Tiger Michalczewski to tylko europejski rynek. Nie każdy może śnić po amerykańsku, a Amerykanie uważają, że we wszystkim są najlepsi. Mnie w transferze też pewnie pomogła Szwecja, miałem kolegów, obycie, znałem język. Nie musiałem już trzymać się Czechów, Słowaków i Rosjan, byłem partnerem dla miejscowych, drużyna mnie akceptowała, chciała za mnie walczyć. Nie było żadnej izolacji.

Oliwa zrobił trochę inną karierę niż pan.

Niesamowite, że obaj wywodzimy się z GKS Tychy. Miał charakter zabijaki i buntownika. Pamiętam, jak za juniorskich czasów mieliśmy trening z seniorami. Wszyscy siedzieli na schodach i czekali na zajęcia, przyszedł Krzysiek i rzucił do starszego o kilkanaście lat Adama Worwy: "Przesuń się". Worwa spojrzał na niego, zatkało go zupełnie. - "Przepraszam? Co powiedziałeś?" - rzucił tylko. Oliwa był wtedy dwadzieścia kilo młodszy, nie miał doświadczenia w bójkach bokserskich na lodzie, ale miał to w głowie. Ja bym poszukał innego schodka, żeby usiąść, ale Krzysiek to był zawadiaka. W którymś momencie w NHL usłyszał, że jeżeli chce znaleźć się w zespole NHL musi się wyspecjalizować w tym, do czego ma warunki. Zaczął chodzić na boks i zrozumiał, w jaki sposób może przydać się drużynie. Miał twardy charakter i doszedł do najlepszej ligi na świecie.

Pan często zdejmował rękawice na lodzie?

Kilka razy nie miałem wyjścia i musiałem walczyć, ale nie szukałem zaczepki. Czasami ktoś się na mnie rzucił po jakiejś kiwce, albo jak powiedziałem coś głupiego. W dwa lata wyrobiłem normę na dziesięć. Później dostaje się ochronę w drużynie, poza tym rywale też już wiedzą, że jesteś innego rodzaju zawodnikiem. Nie wyłamałeś się, nie wymiękłeś, ale masz inną specyfikę gry. Trzeba przez to po prostu przejść, żeby zostać zaakceptowanym. Nie wolno się popłakać i uciec. Jak w życiu.

Przeczytaj inne tekst autora >>>

Czy w najbliższych latach doczekamy się kolejnego Polaka w NHL?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×