Przyjęła pod dach Ukrainki. Przykre, jaką dostała później wiadomość

- Sportowcy tym bardziej powinni dawać przykład - powiedziała nam Agnieszka Kobus-Zawojska. Dwukrotna medalistka olimpijska w wioślarstwie pomogła ukraińskiej rodzinie znaleźć schronienie przed wojną.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Agnieszka Kobus-Zawojska (z prawej) wraz z Ukrainkami, które przyjęła pod dach Instagram / Agnieszka Kobus-Zawojska (z prawej) wraz z Ukrainkami, które przyjęła pod dach
24 lutego w Ukrainie rozpoczęła się rosyjska inwazja. Wskutek działań wojennych każdego dnia giną nie tylko żołnierze, ale też cywile, w tym dzieci. Kilkaset tysięcy uchodźców trafiło do ościennych krajów - najwięcej do Polski.

Niedługo po wybuchu wojny z pomocą ruszyła Agnieszka Kobus-Zawojska, dwukrotna medalistka olimpijska w wioślarstwie. W rozmowie z naszym portalem powiedziała, że o wojnie dowiedziała się w drodze ze zgrupowania w Szklarskiej Porębie na wręczenie nagród dla najlepszych sportowców w Warszawie.

Nie wahała się ani chwili

- Zanim odbył się ten plebiscyt, okazało się, że Rosja zaatakowała Ukrainę. Nie ukrywam, że było mi trudno. Napisałam do znajomej wioślarki, która pierwsza mi przyszła na myśl, mieszka na Ukrainie. Zapytałam, jak się czuje - powiedziała.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta

- Ona powiedziała, że zbudziły ją wybuchy, ale na razie jeszcze nie ma zamiaru się ewakuować. Dzień później napisała, że jedzie na południowy-zachód, przy granicy z Rumunią. Przekazała, że tam powinno być bezpiecznie - dodała wioślarka.

Kobus-Zawojska bez zastanowienia zaoferowała schronienie i pomoc. Już kolejnego dnia (25 lutego) dostała odpowiedź, że w przygranicznej miejscowości, w której schroniła się jej znajoma wioślarka, również nie jest bezpiecznie i ruszają w dalszą podróż do Polski.

- Przyjechała do mieszkania mojej szwagierki, ponieważ to mieszkanie stoi puste. Ewa jest obecnie na stypendium w Stanach. Tak naprawdę nikt się nie zastanawiał, tylko od razu była decyzja, że oni mogą tam się zatrzymać. Po prostu przygotowaliśmy to mieszkanie i obecnie są u nas mama Oleny, Olena, jej przyjaciółka z piękną dwuletnią Mią. Na kilka nocy zatrzymał się też jej mąż, ale on prawdopodobnie w sobotę wróci, żeby walczyć - wyjaśniła.

Poczucie ulgi

Reprezentantka Polski przyznała, że zauważyła ulgę u rodziny, która się u niej zatrzymała. Ukraińcy nie mieli jednak łatwej przeprawy - do Polski jechali przez Rumunię, Węgry i Słowację. To była jedyna bezpieczna droga.

- W czwartek się z nimi widzieliśmy, tak na spokojnie, to mama już zupełnie inaczej wyglądała. Widać było, że wszyscy się uspokoili. Wiem, że Olena załatwiała dużo spraw na mieście z mężem. Miałam wrażenie, że rzeczywiście odetchnęły z ulgą. Dla mnie to jest przerażające, że trzy kobiety z psem, w jednym samochodzie, przez pół Europy jechały same - powiedziała Kobus-Zawojska.

W biurze siostry medalistki olimpijskiej schronienie znalazło jeszcze małżeństwo z Ukrainy, które próbuje dostać się do Wielkiej Brytanii, gdzie przebywa ich córka.

- Mój mąż odebrał ich z dworca zachodniego. Ugościłam ich na chwilę, a później odwieźliśmy ich szybko na lotnisko, bo okazało się, że są bilety. W międzyczasie przepisy się zmieniły. Spędzili noc na lotnisku, musieliśmy ich odebrać. Obecnie śpią u mojej siostry w biurze, zrobiliśmy im pomieszczenie, które jest całe dla nich. Mają łóżko, stół - wyjaśniła zawodniczka.

- Moja siostra i pracownicy, czasem ja, dajemy im różne zadania, bo mam wrażenie, że potrzebują zadań. On jest budowlańcem, więc będzie pomagał w biurze, jego żona będzie przesadzać kwiatki. Żeby poczuli trochę normalności. Oni chcą nam pomagać i działać i my od tego nie uciekamy, bo uważam, że to normalne i ludzkie, że ktoś chce pracować w tym trudnym czasie. Widać, że są bardzo wdzięczni - dodała.

Pojawił się hejt

Jak przyznaje sama wioślarka, nie czuje się wyjątkowo. Uważa, że od początku wojny cała Polska podejmuje podobne decyzje. Wyjaśniła także, że aktualnie nie potrzebuje pomocy - jeden ze sponsorów, firma cateringowa, przygotuje dla Ukraińców posiłki.

Problemem jest jednak hejt, jaki pojawił się, gdy Kobus-Zawojska zamieściła w sieci zdjęcie z ukraińską rodziną, którą przyjęła. - W piątek jakiś pan mi napisał, że przeprasza, że zakłócił lansowanie się. Zastanowiłam się, że my jako sportowcy, osoby publiczne, powinniśmy się w taki sposób "lansować", ponieważ dajemy przykład innym. Wolę się lansować w taki sposób, niż jakąś głupotą i złymi rzeczami. Uważam, że nic w tym złego, jeżeli promujemy pomaganie i dobre wartości - mówiła nasza rozmówczyni.

Podkreśliła, że od razu blokuje osoby, które wysyłają obraźliwe wiadomości. Jej zdaniem tak samo można byłoby powiedzieć o Annie Lewandowskiej czy Agnieszce Hyży - mając jednak tak duże zasięgi, to świetnie, że wykorzystują je w słusznym celu.

Sportowa postawa

Wicemistrzyni olimpijska z Tokio uważa, że taka postawa to szerzenie sportowych wartości. To właśnie sportowcy, jako osoby publiczne - jej zdaniem - powinny dawać przykład innym. - Jak rozmawiam z koleżankami z Ukrainy, to dla nich nawet udostępnienie flagi, to jest coś wielkiego. Nam się wydaje, że to nic, ale im więcej osób to zrobi, tym więcej się dowie itd. - przyznała.

- W piątek napisała też inna wioślarka do mnie, że ma problem, bo jej rodzice idą do granicy. Nie byłam w stanie się z nią skontaktować, więc dałam telefon do pani Natalki, która u nas kiedyś sprzątała, bo obecnie pomaga 70 kobietom. One się dogadały, jak to załatwić. Ta dziewczyna mi odpisała, że dziękuje, a tak naprawdę nic nie zrobiłam, tylko pokierowałam - wyjaśniła Agnieszka Kobus-Zawojska.

Zawodniczce podoba się to, że Polacy tak bardzo zjednoczyli się, aby pomóc potrzebującym, choć ma wrażenie, że po kilku dniach zaczęło się robić też niemiło, a za przykład podała wiadomość, jaką otrzymała od jednej z osób. Uważa, że nie ma miejsca na takie rzeczy. Jednocześnie stara się pomóc na różne sposoby.

- Powiedziałam Olenie, że gdyby chciała pójść na trening, to ją chętnie zabiorę, bo wiem po sobie, że sport jak nic pozwala oczyścić głowę. Choć nie chce mi się obecnie iść na trening, bo za dużo jest w głowie, ale jak już się pójdzie to człowiek zapomina o tym. W poniedziałek, gdy już się wszystkie sprawy poukładają, pójdziemy na trening - zapowiedziała.

- Mam wrażenie, że potrzebują odpoczynku, ale za kilka dni, jeżeli to będzie trwało, mam nadzieję, że się skończy jak najszybciej, to trzeba w jakiś sposób wprowadzić ich w zwykłe życie, dać zajęcie dla nas zwykłe i błahe, ale dla nich to będzie coś ciekawego - zakończyła nasza rozmówczyni.

Czytaj także:
"Powstrzymajcie go, bo może być za późno". Ukraiński gwiazdor przemówił do świata
Nie tylko Ukraińcy. Taki jest plan pomocy Abramowicza dla ofiar wojny

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×